Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1052045
Komentarzy: 42998
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 27 grudnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 maja 2016 , Komentarze (37)

...bardzo prosto, wystarczy odebrać paczkę od kuriera i otworzyć ją. A potem się cieszyć, że jesteśmy modne za 54 zł zamiast za 540 :D Winno być glamour tego lata , złoto...lśniąco...i tak będzie. :D Czasem lubię zaczerpnąć co nieco ze studni pt. moda. Jak coś sobie umyślę w tym rudym łbie....to niekiedy ...realizuję. Waga mnie nie ucieszyła ...stoi i to nie tylko  w swoim kącie ale i ...we wskaźnikach . Kat się drze że jem za mało białka..no matko i córko , nie jestem fizycznie w stanie zjeść np. na II śniadanie 0,5 kg twarogu ...nie mam  wyjścia, trzeba piec cycki i skubać po te 100 g na posiłek. Ciągle czekam na cynk o odbiorze literatury a tu zdechła cisza. żadnego sesemesa od dziewczyny albo i chłopaka. No cóż i tak wyprowadzam ciele na powietrze i tak. Najwyżej pójdę jutro ...jeśli będę mogła kopytami powlekać, albo i w sobotę, bo mam wizytę u mistrza nożyczek. Pochłepczę jeszcze troszkę wody i idę ...im faster pójdę tym faster wrócę i pomyślę co ze sobą dzisiaj uczynić. Miłego dzionka . Aaaaaa a tu mój glamour 

17 maja 2016 , Komentarze (16)

Obudzilam się dzisiaj z koszmarnym bólem głowy, co wróży zmianę pogody. Niech to szlag...nie chcę być żabą pogodynką. Ale wywlokłam się z pieluch, dokonałam ablucji, odziałam i grzesznie czekałam na Długoręką bo to jej dzień porannokawowy (puchar) u ulubionej siostry. Przybyła akurat skończyłam mielić jagły na mąkę, do bezglutenowych placuszków bananowych na II śniadanie. Zajrzała do miski - jak to kuchara i pyta " cio to" , no to mówię, że ciasto na placki na II śniadanie. A zaraz na śniadanko będzie jajkownica z cipiorkiem " zje"? Najpierw zamarudziła że nie ma ochoty na papu, bo ją coś nurtuje, ale w końcu przystała na propozycję. Skonsumowałyśmy śniadanko z żytnim razowym chlebkiem , pogadałym, aaaaa pożarła jeszcze serduszko :D:D ale wypoci je na siłowni. Pojechała, a ja polazłam na pocztę wysłać życzenia doHelenowe, no i musiałam zajrzeć do bankomatu ( tym razem nie domowego) , bo dostałam kici kici na zapłacenie małżowskiej faktury( gdyby nie ja ...to kto by mu pilnował tych wszystkich opłat i upominał się o kasę na nie:D) . Poszłam na targ , zakupiłam szczypiorek gruby z cebulką wydymaną i cieniutki, dodatkowo kupiłam mąkę jaglaną , bo powiedziałam że nie będę się torturowała blenderem, robiąc ją z ziarenek. Co prawda mogłabym jeszcze torturować się np. żarnami ale aż taka pracowita to ja nie jestem. A osła żadnego do latania wokół i poruszania patykiem żarnowym nie posiadam. (pomysl). Dodatkowo wpadłam do znajomej na stoisko i zakupiłam gatki oraz kilka par skarpetek do obułwia sportowego, bo przy moim kicaniu stare idą w proch :D bambusowy.  Nawróciłam się, napiekłam placuszków, przy okazji upiekłam siebie ...a dokładnie palec wskazujący lewej dłoni. (loser). Tak sobie chciałam pomóc w przewracaniu pierwszych placków, że nie zauważyłam iż opuszek położyłam na rozgrzanym teflonie zamiast na placku. Ale przeżyłam, placuszków jeszcze zostało dla domowego gryzonia, on może sobie polać je miodem albo posmarować jamem. Ja jadłam " nude" , potem stwierdziłam że pora pozbyć się kolejnych ciuchów ale tym razem za pieniądze, więc bawiłam się w fotograta , a potem redagowałam teksty reklamowe ( matko szczerze nie znoszę wystawiania rzeczy na allegro). Teraz zasiadłam do obiadu, miałam pieczone w skórkach ziemniaczki 2 egz. ( pieczone w piekarniku, tylko ich nie obnażyłam) , do tego pieczony filet z morszczuka i pół ogóraska z dużą ilością koperku i 4 łyżkami mojego domowego jourciku. Jestem obżarta. Teraz piekę cycki ( nie, nieeeeeeeeeeee , nie swoje:p) indycze. Będę miała wsad do kilku sałatek :D . Wieczorem lecimy z Kudłatą do kina, planowane sushi przełożyłyśmy na zaś....bo dzisiaj jakiś taki mało atrakcyjny zestaw promocyjny. I to by chyba było na tyle. Aaaaa zapomnniałam uprzejmie donieść , że popełniłam dzisiaj dobry uczynek. Uratowałam przed sprzedaniem portki ...które były na mnie za małe :D:D i niniejszym ów mój czyn heroiczny dokumentuję fotami. Miłego popołudnia kobietki, miłego ( choć zimne jak piorun) 

16 maja 2016 , Komentarze (30)

są chyba dwa z mnie i mojego prywatnego basenowego rekinka.:p Pływamy my ci sobie dzisiaj ....a tu gdzieś koło 20 długości pokazuje się na torze ...dusza. (duch) pci żeńskiej. Widzę że stoi i nie wie co robić to mówię, że zmieniamy porządek pływania, bo jak jest nas troje ( A wszystko to bo ciebie kocham...ciiiiiii wariatko:x) to pływamy jedno za drugim i w koło , pani uprzejmie rzekła " zauważyłam że państwo dzielicie tor" ...a ja machnęłam płetwami i popłynęłam...no bo mi przecież czas do osiągu dziennego tyka.. Okazało się, że pani jest z gatunku Powolniakcija. Nosz kurza morda...co półtorej długości mijam kobietę, rekin też cyrkluje...płyniemy na siebie i w ostatnim momencie wciska się między nas ....nie spuściliśmy z tonu nic a nic a chyba nawet wzmocniliśmy wysiłki wespół w zespół i po 15 minutach ...kobietka nam się zdematrializowała(balon). Nie wiem czy zmieniła tor na mniej ambitny, czy wyszła z wody. Nie miałam czasu się za nią rozglądać, jak sobie człowiek narzuci tempo , to się go trzyma. Dzisiaj zabrałam ze sobą żel kąpiący pod prysznic bo znowu czasowo byłam " na styk". Namaściłam się ( i nie było to ostatnie;)), spieniłam, wypłukałam i w drodze do domu już byłam półsushi. Biegiem woda z cytryną, kawa i śniadanie , hop do Ferdzia  i po zakupy. Potem biegiem rozładunek, torby poustawiałam na stole i hop do kata. Coś sobie zrobiłam w prawą stopę, na mój gust za mocno zawiązałam but w sobotę jak patykowałam i wczoraj po nordic walking noga mnie napierniczała i dzisiaj też. No ale ja nie dam rady? Polazłam per pedes. Mój kat jest zachwycony....zachwycony wynikami , ja mniej , waga z nami znowu nie współpracuje, ale on twierdzi, że to niemożliwe, przy diecie, katowaniu i takiej porcji ruchu jaką mam od 3 tygodni, to znika mi tłuszcz a budują się mięśnie. No przyjdzie mi uwierzyć bo optyka i ciuchy nie łżą. Wróciłam et chałupa i jestem totalnie obolała...boli mnie wszystko . Właśnie skonsumowałam obiad ...bez mała meksykański - dwa wołowe kotleciki w tortillach , też dwóch, na surówce z sałaty lodowej, papryki i ogórka, do tego ketchup chilli, mniam. Teraz zaopatrzyłam się  w barceloński kubas herbaty bez herbaty ( czyli owocowej) i idę do wyra...mam ochotę pospać, ale najpierw zapoznam się z najnowszymi trendami ciuchowo - obuwniczo - zdobniczymi, żeby wiedzieć co sobie kupić za 15 zł ( zamiast za 250 ) (smiech) Miłego popołudnia.

15 maja 2016 , Komentarze (35)

z nordic walking. 9 km zrobione, chwała Bogu że jest zimno bo ja i tak mokrutka w okolicy rozumu(pot), chwilkę odsapnę i pójdę dzisiaj produkować te " weselne ciasteczka" dzisiaj już zrobię wersję z lukrem różanym zabarwionym na czerwono. Wypiszę je i zobaczę jak to będzie wyglądało. Mam nadzieję że jutro na bąsenie będę mogła się przemieszczać w wodzie i nie zrobię bul bul (ninja).   Miłej niedzieli kobietki i cieplejszej niż u mnie. 

Ciasteczkowe testery :D:D 

A do czego mi specjalistka? Do jedzenia? Ty się nie bój ...część już zakopałam w wiadome tylko mnie miejsce ;) 

14 maja 2016 , Komentarze (20)

czyli Bacia na doopie w chałupie. Narazie nie patykuję, niedawno padało, żeby wykorzystać czas do popołudnia, bo kijki zaplanowałam na 16 , jeśli będzie bezburzowo, to wpadłam w półki szafy, spakowałam pół wora ciuchów do skrzynki PCK, pozbyłam się też kilku par butów. Lepiej mi , będę jechała do krawcowej to wywalę ten wór i będę zbierała następne, obiecałam sobie, że w tym roku to ożenię się z syfem na strychu, bo jak człowiek wyciągnie kopyta to dzieci nie będą widziały od czego zacząć sprzątanie śmietnika po rodzicielach. W Allegro nie bardzo mam ochote sie bawić, finansowo wychodzę na tym jak Zabłocki na mydle, postanowiłam dać tym co nie mają...a jak podobno to co dajemy to do nas wraca...no niekoniecznie  w tym przypadku chciałabym żeby mi wróciły te ciuchy :D:D.  Teraz to już szykuję żarła, marynuję kurczaka ( albo indyka, cholera wie co rozmroziłam) w soku z limonki, czosnku i oliwie, do tego będzie kasza gryczana i sałatka z sałaty, ogórka, papryki , oliwy i octu balsamicznego, rozmrażam też krewetki na jutro, na kolację...potem muszę zaplanować zakupy żarełkowe na przyszły tydzień. Jak nie będzie deszczować to popołudnie w parku na patykach a jak będzie to wcześniej rozpocznę lekturę świeżutkiego Twojego Stylu. Wczoraj wieczorem zadzwoniła lekturzystka Kudłata i poprosiła czy mogłabym jej zamówić książki ...ot bedzie sie rozczytywała w House of cards i jakimś norweskim kryminaliście ( czyt. autorze kryminałów), no to od razu zamówiłam sztukę pierdzenia dla siestry...a co niech się doskonali ;)i dla mnie i Kudłatej 15 minut w kuchni - Jamiego Oliviera, w filmikach człek przygotowuje bardzo fajne papu, ja też tak chcę :D:D Wydałam wczoraj z wieczora duuuuuuzio piniędzy, ale we wtorek większość z nich zedrę z Kudłatej , hehehehe jak to będzie przyjemnie. Miłej soboty dziewczyny. Cholera z tymi zimnymi ogrodnikami brrrrrrrrrrr

13 maja 2016 , Komentarze (27)

została popełniona słowem " spontan" w jednym z komentarzy do mojego poprzedniego wpisu no i klik...klapka wspomnieniowa się otworzyła. Było to jakieś 3 miesiące po mojej kręgosłupowej operacji.  Delikatnie utykałam, przykurcze mięśni przykręgosłupowych z lewej strony pikne miałam ( mówiąc po ludzku byłam kulejąco pokrzywiona) . Poszłyśmy na " Turniej big bandów" Big Band szkoły muzycznej kontra Big Band Mundana. Muzyczka tam jest zawsze boska:D. I nagle tak w połowie koncertu szef bigbandu szkolnego ..boski showman ogłasza że....zaprasza na parkiet widownię , kto się odważy zatańczyć no i panowie zaczynają grać Mambo sway , niom ja mam zawsze drgawki w okolicy bioder jak słyszę ten kawałek więc mówię do Kudłatej...choć zatańczymy, a ta się wykręca...nie, ona się wstydzi , no to już małpę proszę...no chodź proszę..kocham ten kawałek , a ta znowu ...torebkę dużą mam, no to ja do sąsiadki na fotelu obok " czy może pani zerknąć na nasze torebki"? Pani się zgodziła a ja gadzinę wypchałam po schodkach na parkiet przed sceną. Odtańczyłyśmy mambo(pot) ...każda solo ale obie w duecie8), brawa dostałyśmy potężne , bo sala koncertowa była pełniuśka, ja myślałam że od machania pośladami puściły mi szwy na plecach. Wdrapałyśmy się na miejsca , dziękujemy pani za doglądanie dobytku a pani nam w te słowa " Proszę pań, to było wspaniałe, świetnie tańczycie ale przede wszystkim podziwiam panie za odwagę, ja nigdy bym nie poszła zatańczyć przed takim tłumem" , na co odrzekłam ...proszę pani ...odwaga jak odwaga ale my ...nienormalne jesteśmy :D. Pani się śmiała a my byłyśmy ...kometami jednego wieczoru. Eeeeechhhhh.....ale wspominać jest co. Miłego popołudnia 

12 maja 2016 , Komentarze (33)

Pierwsza wariatka dzwoni o 20 03 " łi łi łi....co robisz ?" Druga wariatka odpowiada" łi łi łi ...dogorywam" IW " idziemy do kina na Niewinne na 20 30 ? " II W " Cholera no to się muszę ubierać bo leżę w łóżku " 

20 20 jedna wariatka podjeżdża po drugą wariatkę i 20 25 są w kinie :D:D 

Druga wariatka zanotowała spadek wagi...niezbyt wielki ...ale stopy rano mam już niczym yeti albo inny patrzystokopytny :D . Zaraz będę się zbierała bo Paszczur zamówił podwodę na dworzec autobusowy, potem miara u krawcowej a wieczorem może wariatki dwie pobiegną znowu do kina na Opiekuna :D:D miłego popołudnia wszystkim normalnym ( i tym niekoniecznie normalnym też) 

11 maja 2016 , Komentarze (21)

 jestem dzisiaj dziewicza (zakochany) Tzn. nic mi nie odrosło ani nie zostało chirurgicznie " odnowione" :Dznowu założyłam na siebie spodnie,których nie miałam na sobie kilka lat eee. tak naprawdę, nigdy ich na sobie nie miałam...bo jak je kupiłam na allegro to się okazało że , któryś centymetr źle wskazywał ...mój albo sprzedającego (loser)a dzisiaj bardzo proszę ...dupka wpasowana , chwała bogu że mają sznurek ...bo by mi szorowały trotuary....wał atlantycki się niweluje ....biust wychodzi przed brzuch ...jest dobrze, jest dobrze. Noooo nawet pływa się energiczniej , dzisiaj przepłynęłam 1450 m.  wiem szału nie ma....ale o ile do tej pory zauważałam że po 30 nawrocie słabnę, to ....dzisiaj słabość poczułam w okolicy 50 długości. Teraz się nakarmię i napoję i lecę ...niech mnie skatuje . Matko ileż trzeba się naboleć...żeby być jeszcze piękniejszą niż dotychczas. Miłego dnia laseczki, miłego....

10 maja 2016 , Komentarze (14)

Właśnie przeczytałam artykuł o tej pani http://www.magdawasiczek.pl , dwukrotnej laureatce konkursu fotograficznego. Kobieta przeniosła mnie w świat ..baśni, dlatego pozwalam sobie podzielić się z wami linkiem do strony z jej pracami. Miłego dnia. 

Ps. Była inspekcja i inspekcja orzekła " widać" :D

9 maja 2016 , Komentarze (11)

ew opcja nr 2 kopyta wyciągnięte niedługo będą ( przez mnie) :D Normalnie tempo zbyt tempiaste. Potworki studenckie zjechały wczoraj zamiast dzisiaj ...pożarły mi obiad, którym miałam się cieszyć dni 3  -  pierś kurczaka marynowana w jogurcie z curry, do tego kasza gryczana i surówka z jabłka i marchewki, żeby jej nie słodzić do smaku wlałam trochę soku wyduszonego z pomarańczki i fest opieprzyłam , surówkę, nie pomarańczkę. Po obiedzie wywlekli mnie do galerii ( aaaa przed ich przyjazdem zdążyłam upiec drożdżowe z rabarbarem i kruszonką migdałową) po smarkfona dla małża ( ciekawe co on z nim będzie robił, w życiu nie miał w dłoni takiego sprzętu):p, a jak już byłam w tym miejscu, którego serdecznie nie znoszę ( tzn. nie znoszę obiektów typu galeria) to dzieć jęknął że nie ma spódnicy a idzie na rozmowę w sprawie pracy, no i łaskawie zgodziłam się robić za konsultantkę spódnicową( dziewczyny wiedzą że nienawidzę chodzić z kimś po zakupy) :<. Weszłyśmy do jednego sklepu, Paszczur od razu dostał reprymendę, że porusza się chaotycznie po sklepie, " czyli jak mam się poruszać"? spytała...." uporządkowanie" odpowiedziałam, zaczynamy od brzegu i idziemy albo w lewo albo w prawo ale po kolei a nie ...latać po całym sklepie, wracać 5 razy w jedno miejsce a w drugim nie być wogóle. O dziwo, posłuchała. Wypatrzyłam fajną spódnicę...bardzo ciekawa koronka, niczym plątanina nitek, pod spodem ciut krótsza podszewka ( cena oczywiście przyprawiająca o zawał) ale wzięła spódnicę poszła mierzyć i ....doopa z króla. Paszczur wysoki, ale nogi niespecjalne , a spódnica krótka, za krótka jak na rozmowę o pracy. Więc spódnica wróciła na wieszak a my powlekliśmy się dalej ( towarzyszył nam potencjalny zięć...niech będzie błogosławiony, podobnie jak wszyscy mężowie, których potwory żony zmuszają do towarzyszenia im w zakupach(kreci) w zupełności wystarcza karta płatnicza męża, ew. zastrzyk gotówki w portfelu, na cholerę mąż (loser). Wpadłyśmy do drugiego sklepu, dziecek posłusznie zaczął tym razem od skrętu w lewo ...bo padło pytanie, czy ew. ma żakiet jakowyś, a w tym sklepie niebrzydkie żakiety kusiły po lewicy. Żakiety niebrzydkie, ceny...koszmarne. Ale ona w żakietach a moje sokole , dalekowzroczne oko, wypatrzyło kiecuchę....czarna w białe grochy, kloszowana. Łap odpowiedni rozmiar w garść i pogoniłam Paszczura do przymierzalni - jak to u mnie w zwyczaju, pierwszy rzut oka , strzał w dziesiątkę. Wyglądała bardzo dobrze, no ale do tego przydałby się żakiet....znowu poleciałam  między wieszaki, przyniosłam jeden biały z subtelnymi czarnymi lamówkami , założyła...spieprzony, na bokach zbyt duży, marszczył się pod pachami , za to tył ...za ciasny ( cena 200 zł) , odwiesiłam bez żalu, ale wracając wypatrzyłam jeden, jedyny, akurat w jej rozmiarze bielusieńki , któremu smaczku dodawały suwaczki przy rękawach i w kieszonkach. Miara....ten idealny i znowu cena 200 zł. Dzieć jęczy że zbankrutuje, ja mówię że w razie czego zapłacę kartą, bo coś tam na koncie mam ( nie spojrzałam na cenę kiecki) a i tak przekażemy paragon ojcu, na tak zbożny cel , jak rozmowa o pracę, kasiorki nie będzie dusił. Paszczur stwierdził, że na razie bierzemy sukienkę a po żakiet pójdziemy ....jeszcze gdzieś:PP. Okazało się , że kiecka 190 zł ( o matko jedyna !!!!) , po drodze gdzieś....skonsultowałyśmy , że ma żakiecik w kolorze kwarcowego różu, więc stwierdziłam, że bedzie pasował do kiecki. W ten sposób zaoszczędziłyśmy 200 zł i wróciliśmy do domu. 

Dziś od rana obłęd....6 30 tradycyjnie bąsen. Po bąsenie, musiałam jechać po zakupy, wpadłam więc na pomysł, że jak się wyszoruję pod basenowym prysznicem, to w drodze do domu , na śniadanie, sierść mi będzie schła. Współpływaczka mi pożyczyła żel pod prysznic i tym sposobem, super umyłam włosy. Wpadłam do domu , wydarłam się na Paszczura, żeby wstawała , bo zaraz jedziemy, wypiłam wodę z cytryną, kawę, zjadłam jajka na miękko, chlebek żytni z pomidorkiem i usłyszłam " nie jadę z tobą, pojedziemy później z Tomkiem i od razu do Warszawy" osz ty...goniona w tę i we w tę. :<. Pojechałam, szybciutko zrobiłam zakupy, dzisiaj było sporo rzeczy polskich, min. kupiłam twaróg sypki - granulki jak wiejski jeno bez śmietanki - suchy. Sprawdzimy co to za wynalazek :D. W domu byłam 8 50 , dziecki mi pomogły rozpakować zakupy, zrobiłam siku i już musiałam lecieć do mojego kata. Kefir w torbę ( II śniadanie o 11) i poleciałam per pedes, po katowaniu , a piać do galerii, po książkę. Po drodze, oczywiście na łapach własnych, weszłam do kilku sklepów z obułwiem i znalazłam cudne złote sandałki na maleńkim koturnie, idealne na wesele, do tańczenia całą noc ( bo na początku wesela wystąpię w tych Lasockich...pudrowo różowych na słupku) ze względu na wczorajszą kieckę dziecka ...butów dzisiaj nie kupiłam, nie chcę małża zabić kumulacją....rachunków(smiech), więc buty kupię 21 jak będę po sąsiedzku u fryzjera. Sandałki jedyne 230 zł ( Jesuuuuuuuuuuu) . Pognałam do galerii gdzie odebrałam " Sztukę pierdzenia" - traktat o owej czynności, jakiś czas temu czytałam recenzję owej książeczki, autorka recenzji, gwarantowała doskonałą zabawę w trakcie czytania i nie miała tu na myśli odgłosów, wydawanych wiadomą częścią ciała. Faktycznie , ledwie zaczęłam czytać w domu na głos wstęp do owego dzieła ( dzieło ma lat ponad 100 i jest pisane oczywiście ówczesnym językiem) a już rżeliśmy z zięciuniem. Z galerii przyleciałam ( wciąż na stopach) do domu, myślałam że mi nogi w obojczyki wlazły, Paszczur poleciał po urodzinowe ciasto dla ojca ( co prawda on Zośkowy) ale ani jej ani zięciunia dnia owego nie będzie, a fader łasuch, więc słodki prezent w to mu graj. Swoja drogą myślałam że gadów już nie ma ...a tu za chwilę pojawia się księżniczka, uśmiecha się i wrzeszczy " jeść, jeść , jeść...papu!!!!!!!!!!! Dostaniemy jakiś obiadek?" Najpierw kazałam jej się pocałować ....każdy wie gdzie, a potem powiedziałam że mogą dostać o 14 - bakłażana zapiekanego z indykiem, pasi? Pasiło ...oni pojechali wywołać zdjęcia a ja jęcząca na bolące nogi stanęłam do boju i do blatu, czynić żarło. Jedzonko uzyskało akceptację, sosiku warzywno indyczego zostało mi na jutro do kaszy z wczoraj. Więc jestem happy(smiech) jutrzejszy obiad mam z głowy. Tym bardziej że znowu czeka mnie maraton, urząd pracy, powrót do domu i wędrówka do krawcowej. I tym oto optymistycznym akcentem, życzę wam miłego popołudnia.  Idę reanimować stopy ...najlepiej jak poleżę z łapami do góry ;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.