W poniedziałek zrobiłam pierwszy trening z fitfy. Trwał on dość długo i przerwałam rozciąganie,. bo miałam wrażenie, że niepotrzebnie sę nad tym tyle rozczulam. Niby rozciągałam każdy mięsień, ale miałam też wrażenie, że także i inne, które nie brały udziału w ćwiczeniach. Sam trening był fajny, a rozgrzewka trochę do pupy - wymachiwanie dużych kół ramionami średnio ma się do wysokości pomieszczenia, w którym ćwiczę.
Dostałam od męża kółeczko do ćwiczenia brzucha. Powiem szczerze - pozazdrościłam Aśce. Ale spoko Aśka, hula hopa nie skopiuje - nie po drodze mi z tym narzędziem tortur ;)
Na imieniny mąż mi sprawił nowe słuchawki do biegania. Stare spadły kiedyś i poluzowały się mechanizmy wibrujące. Od tamtej pory na pewnej częstotliwości wchodzą we wściekłą wibracje, które poruszają mi okulary na nosie. Przy okazji zobaczyłam, jak zużyte i wygłaskane są moje słuchawki. Wchłonęły litry potu i deszczu, były ze mną po 8godzin w pracy i dodatkowe 2 godziny na rowerze, jak dojeżdżałam do pracy - i bateria siadała dopiero jakieś 3 km od domu! Naprawdę najlepsze słuchawki, jakie kiedykolwiek miałam - nawet Grundig nebula nie zachwyciły mnie tak jak Aftershokz. No, choć HTC miał słuchawki ze skanerem kanału usznego i one jakością dźwięku przewyższały aftershokzy. Ale do biegania były słabsze, bo na kablu. Cieszę się, że mam teraz sprawną parę do biegania/sportu i starą parę do pracy. Bateria nadal działa ponad 8 godzin, więc nie wyrzucę ich tylko dlatego, że nie lubią niektórych dźwięków.
We wtorek byłam zaś biegać. Kolejny bieg z planu na 10k. Bieg spokojny - powinnam biec wolniej niż to wyszło, ale czułam, że nogi same mnie niosły. Dwa razy tylko przeszłam do marszu, bo byłam w kontakcie z koleżanką, która użyczyła mi swojego kodu zniżkowego na zakupy w sklepie ANWB - kupowałam buty trekkingowe na październikowy wyjazd na Azory. Mam zamiar schodzić wulkan wzdłuż i w szerz przez dwa tygodnie. Ale tak poza tym to nie czułam potrzeby, aby przejść do marszu lub zwolnić.
Pogoda była super, bo mimo słońca i chyba 22 stopni - wiatr był chłodniejszy. Lubię jak jest ciut chłodniej, bo tak się nie przegrzewam i łatwiej mi się biegnie.
Mąż na moją prośbę kupił chustę rolniczą. Przywiązałam ją na samochodzie i tym samym dołączyliśmy do protestu rolników. Oboje jesteśmy z wykształcenia mgr inż rolnictwa, więc rozumiemy zarówno postulaty rządu jak i rolników. W tym przypadku uważam, że to rząd powinien ustąpić. Na ogół popieram działania tego rządu, bo naprawdę potrafią komunikować się z obywatelami i ich decyzje są zrozumiałe. Tutaj jednak uważam, że mniejszym złem jest zachowanie produkcji trzody i bydła na obecnym poziomie, jeśli nie chcemy strzelić sobie w stopę sprowadzając produkty żywnościowe z zagranicy i dać sobą manipulować cenami, jak jest obecnie z ropą. Inna sprawa, że sprowadzanie żywności z Bułgarii i innych krajów tanich, nie sprzyja zmniejszaniu śladu węglowego czy dopilnowaniu dobrostanu zwierząt i ekologii produkcji. Unia jest droga, ale zapewnia bezpieczne standardy produkcji i przetwarzania produktów żywnościowych. Moim zdaniem za jakość i zdrowie warto płacić ciut więcej.
Dziś w planie jest kolejny dzień ćwiczeń z fitfy. Nie było jogi na przerwie w pracy, bo wczoraj zjadłam za mało i dziś byłam głodna. Normalnie pierwszy posiłek jem około 13-tej, ale dziś zjadłam około 10-tej.Z resztą wpadka-nie wpadka - dziś jadłam jako posiłek 2 rządki czekolady, bo musiałam czekać u mechanika aż skończy mi opony wymieniać i w pobliskim Aldi nie mieli w ogóle świeżego pieczywa i nie miałam nic, co mogłabym na szybko do jedzenia kupić. A byłam głodna jak wilk. Więc kupiłam czekoladę z płatkami kukurydzianymi i podjadłam. Do domu wróciłam bez głodu.
Poniżej dam kilka zdjęć z mojego ogrodu. Mam bardzo dużo roślin karmicieli dla zapylaczy, w tym budleję i facelię.
Natomiast do domu przed ślimakami i innymi gąsienicami schowałam alstromerie. 3 z 11 odmian już kwitną.