Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Od lutego 2021 mama Oli.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 52910
Komentarzy: 1165
Założony: 27 września 2021
Ostatni wpis: 18 sierpnia 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Milosniczka!

kobieta, 36 lat, Czacza

162 cm, 59.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 października 2021 , Komentarze (7)

Wchodzę rano na wagę (ciążowy), a ona mówi 61,1. Nie wierzę. Półtora kilo mniej? Włażę znowu. To samo. Znowu. To samo. Włazi mąż, pokazuje mu te 70 z hakiem. Włażę ja. 62,6. Czyli się zacięło tam, gdzie samo sobie zyczyło. Koniec z nią. Już się będę ważyć na wadze nieciążowej, co się nie zacina. Ale pokazuje więcej. Ale spójrzmy prawdzie w oczy. Było na niej 63,1. Też tragedii nie ma. W tym sensie, że jest powolny spadek, ale jest. 

Kolejny dzień bez smażenia. Na dziś ryba do upieczenia. 

20 października 2021 , Komentarze (3)

Rano miła niespodzianka. 62,5 kg. Do wagi sprzed ciąży zostało 0,5 kg. Ale chyba mam bardziej "rozlazłe" ciało, bo dżinsy sprzed ciąży są na mnie naprawdę ciasne. Fakt, że mój cały ciążowy ruch to lekkie spacery w 4 i 5 miesiącu i sporadycznie rowerek stacjonarny, ale to bardzo powoli. W pierwszym trymestrze bardzo źle się czułam, w 6 miesiącu covid, a dalej już byłam strasznie ciężka i była zima, więc bałam się utraty równowagi i upadku na lód. 

Co do wagi to mamy dwie wagi. Jedna pokazuje 0,5-1 kg mniej i skubana ma tak, że jak się zatrzyma na jakiejś wartości, to ją pokazuje cały czas, aż się waga zmieni o jakieś pół kilo, i dopiero wtedy przeskakuje. I znowu się zatrzymuje na jakiś czas. Na tej się ważyłam w ciąży, więc do końca zwalania ciążowego ciałka będę się ważyć na niej. Druga waga przeskakuje normalnie, ale pokazuje więcej - ale to "więcej" jest bardziej miarodajne. Więc czas powoli przerzucić się na tę wagę 😀

Zdałam sobie ostatnio sprawę (ktoś mi w tym zdawaniu sprawy pomógł), że mam fałdę na brzuchu, w dolnej części. Pewnie po ciąży. I dopiero od kiedy o niej wiem, to zaczęła mi przeszkadzać. Z nią też coś trzeba zrobić. Bo może być tak, że to skóra, a nie samo sadełko, prawda? Tylko nie chcę nic w to wklepywać dopóki karmię, bo słyszałam, że niektóre substancje z kosmetyków mogą wniknąć przez skórę i być obecne w mleku. 

19 października 2021 , Komentarze (10)

Wyszło! Udało się! Ch*jowa pani domu skacze z radości! Ugotowałam kurczaka na parze 😀

Mięso zamarynowane jest całkiem soczyste i smaczne, smakuje prawie jak smażone, w każdym razie na pewno nie jak gotowane. To zielone to brokuły z żurawiną i jogurtem naturalnym, polecam 😀 Nie ma dietetycznej lipy 😀

Tylko godzina spaceru z wózkiem. Coś zmęczona dziś jestem, mam nadzieję, że mnie nic nie łapie, ale w razie czego zrobiłam sobie wodę z miodem i cytryną na gorąco. 

A to mój ulubiony gadżet jesienno-zimowy. W sumie nie wiem, jak to nazwać, ale fajny jest. Ręce nie marzną. 

18 października 2021 , Komentarze (6)

Piękna pogoda, spacerowałam z wózkiem łącznie 3 godziny, zrobiłam 13 km 😀 

Zdjęcia zrobione w odstępie minuty. 

Dzień bez smażenia zaliczony. Obiad był wczorajszy. Na jutro zamarynowałam pierś z kurczaka i zamierzam uparować na sitku do gotowania na parze. Dam znać, co mi z tego wyszło. 

17 października 2021 , Komentarze (4)

9 godzin spaceru z wózkiem, 3 godziny fitnessu i 30 minut ćwiczeń Moniki Kołakowskiej (cardio bez podskoków). Szału nie ma, ale lipy też nie ma 😀😀😀

17 października 2021 , Komentarze (2)

To niesmażenie to będzie dla mnie hardcore. Ale chcę się od tego odzwyczaić. Zrobiłam wołowinę tak jakby po meksykansku - ale bez smażenia. 

Tylko mięso wrzuciłam na patelnię, ale suchą, żeby wytopic tłuszcz. Resztę, np. cebulę, prosto do gara. Potem przechylilam patelnię i ostrożnie łyżką wrzuciłam do gara samo mięso, żeby tłuszcz został. Zlalam go potem do kubka i zważyłam na wadze kuchennej i wyszło prawie 30 g z 400 g mięsa, czyli jest się o co bić. W smaku bez tego tłuszczu nie aż tak smaczne jak by było z nim, ale i tak nawet dobre. 

W sumie dzięki Wam zdałam sobie sprawę, że smażyć można cały dzień, każdy posiłek. No bo jak rano jest jajecznica, na obiad mięso, ryba czy nawet jakieś warzywne placki, na kolację fasolka albo naleśniki, to smażone jest wszystko, a jeszcze człowiek ma wrażenie, że to tak zdrowo, bo tyle warzyw. 

Dzis dwie godziny spaceru z Olą w wózku. Zaraz zrobię podsumowanie tygodnia, ale to już w kolejnym wpisie, bo korzystam z Vitalii raczej tylko z telefonu, a nie z komputera. Stąd literówki 😀

Trzymajcie za mnie kciuki z tym niesmażeniem! A ja dam Wam wkrótce znać, czy waga mówi, że się opłaca 😀


16 października 2021 , Komentarze (7)

Nie było ani spaceru, ani sprzątania. Za to były zakupy. Mąż został z małą, i dobrze, niech tam pobędą we dwoje, a ja wzięłam samochód i pojechałam. Parę godzin nie było mnie w domu, w tym czasie tylko jeden telefon (gdzie jest zapas pampersów). Kupiłam 3 czy 4 t-shirty, nowe leginsy na fitness bo tak, buty takie jakby trzewiki na obcasie i rękawiczki do zimowej kurtki. Wieczorem jeszcze spożywcze. Jejj, ile ludzie w tej Biedronce kupują chipsów! Zauważyłyście to? A druga rzecz, od której łapię się za głowę, to to gotowe przetworzone jedzenie z lodówek.

Jeszcze zrobiłam leczo (dużo cebuli, papryka, cukinia, bakłażan, passata, trochę kiełbaski z dziczyzny), bez smażenia tylko od razu wszystko do gara. Nie czuć różnicy w smaku. Ale jak zawsze wszystko za mocno przyprawiłam. I jeszcze zrobiłam sałatkę, bo brokuły tak smętnie stały ugotowane w lodówce (brokuły, fasolka i kukurydza z puszki, jajka, majonez - no wieeem, tylko trochę go było). Jeszcze zupę z dyni dziś zjadłam i owsiankę na śniadanie. 

Jestem zdeterminowana, zmotywowana i zdecydowana. Rzucam smażenie na miesiąc. To naprawdę mój problem i wygodnictwo. Z tym to będzie ciężko. Dlatego proszę o Wasze wsparcie. O dobre słowo, ale też że tak powiem merytorycznie. Bo ja po prostu nawet nie bardzo wiem, co można przyrządzać, jak się nie smaży. Smażę praktycznie codziennie. Spodziewam się ruchu na wadze, ale też na zdrowie to wyjdzie. I bardzo, bardzo dziękuję Dziewczynom, które już mnie wspierają po poprzednim wpisie 😘😘😘


15 października 2021 , Komentarze (5)

Muszę poczytać, co zrobić, żeby schudnąć i nie stracić mleka. Nie odchudzałam się właśnie z tego powodu, raczej starałam się ruszać i tylko uważać na to, co jem, ale dzisiejsze wydarzenia pokazują, że jednak muszę. 

Przełamałam się i zrobiłam wyzwanie nr 6 Moniki Kołakowskiej, czyli trening bez podskoków. Na początku niezbyt mi się podobało, ale w miarę trwania zaczęło mi się nawet podobać. Mam zbyt miłych sąsiadów na dole, żeby im fundować takie wrażenia jak trening z podskokami 😀 Posadziłam Olę w krzesełku do karmienia i heja. Ale nie dokończyłam treningu, przerwałam tak z 5 minut przed końcem, bo Ola zaczęła robić podkówkę (jedzonko i spanko). A potem mąż wrócił z pracy/siłowni, więc już nie było co kontynuować, bo ja się przy nim wstydzę, że będzie komentował, krytykował itp. Tak czy inaczej aplikacja pokazała ponad 159 kalorii w 28 minut. W skali godziny to by wyszło z 330, więc przyzwoicie. Chyba będę to czasem robić. 

Spaceru dziś nie było, bo deszczowo i wiatr. I wiecie co, aż dziwnie się z tym czuję. Oli też tego na pewno brakowało. 

Zastanawiam się nad wyzwaniem: miesiąc bez smażonego. Może wrzucę to w ogóle jako wyzwanie, to mi będzie raźniej. Ja za dużo smażę. Praktycznie codziennie. To jest najszybsze i najprostsze, a przy okazji smaczne. Przy małej Oli nie miałam czasu na cokolwiek, czego ugotowanie zajmuje więcej niż 10 minut. Ale teraz już mam czas, Ola jest większa. Kolejna rzecz, której muszę poszukać w internecie: przepisy na jedzenie bez smażenia, najlepiej niezbyt czasochłonne. I informacje, jak schudnąć podczas karmienia, żeby nie stracić mleka. Konkrety. 

Pada deszcz, słyszę. 


14 października 2021 , Komentarze (5)

Jestem ch*jową panią domu. Wypisz wymaluj. Najpierw przycięłam sobie palec uprzężą od wózka, jak zapinalam w nim Olkę. Potem włozylam wczorajszego indyka do mikrofalówki i proszę. Nawet odgrzanie go w mikrofalówce mnie przerosło. 

Potem robiłam krem z dyni i jak taki gorący wlałam do nutribulleta, to się zassało, a jak odkrecalam, to puściło i mnie poparzylo. W końcu mąż nawet tej zupy nie tknął. 

I dalej to już mi się te wszystkie emocje skropliły. Muszę sobie popłakac od czasu do czasu, inaczej jestem chora. 

Godzina spaceru z Olką plus godzina fitnessu - trening wzmacniający, więc nie taki morderczy jak wczoraj. 

Przynajmniej w tej całej złości mniej zjadłam. Jak mam jakieś niepowodzenia, to mi się wydaje, że to dlatego, że jestem za gruba, a jakbym była szczupła i wiotka, to świat wyglądałby inaczej. Chore, nie? 

14 października 2021 , Komentarze (3)

O 18.35 przez przypadek się zorientowałam, że o 19.00 mam dodatkowy trening, i to choreograficzny, więc bardzo fajny. Na szczęście zdążyłam. Na trening mam 2 minuty drogi. Plusy mieszkania w małym miasteczku. W Warszawie musiałabym jechać na niego godzinę i godzinę wracać. Nie żałuję wyprowadzki. Ale nogi to mnie bolą teraz, uhuhu... Aplikacja pokazała prawie 500 kalorii. Jeszcze 90 minut spaceru wpadło po południu. 

Bardzo dużo zjadłam na obiad. Zrobiłam sobie takiego czaderskiego naleśnika z indykiem, pomidorem, ketchupem, jogurtem, oliwkami, kukurydzą i fasolką - dałam po prostu to, co miałam w domu. 

Tylko że zjadłam dwa. I strasznie byłam nażarta. Jeden by wystarczył. 

Ola jest ostatnio niespokojna nocami. Już przesypiala bardzo ładnie, a na przykład dziś karmiłam 3 razy, dwa razy smarowalam dziąsła żelem i chyba z milion razy wstałam, żeby dać jej smoka, bo marudzila. Pewnie ząbki idą. 8,5 miesiąca, a jeszcze nie ma żadnego. Głos ma już taki donośny, że na pewno słyszą ją wszyscy sąsiedzi. 


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.