To niesmażenie to będzie dla mnie hardcore. Ale chcę się od tego odzwyczaić. Zrobiłam wołowinę tak jakby po meksykansku - ale bez smażenia.
Tylko mięso wrzuciłam na patelnię, ale suchą, żeby wytopic tłuszcz. Resztę, np. cebulę, prosto do gara. Potem przechylilam patelnię i ostrożnie łyżką wrzuciłam do gara samo mięso, żeby tłuszcz został. Zlalam go potem do kubka i zważyłam na wadze kuchennej i wyszło prawie 30 g z 400 g mięsa, czyli jest się o co bić. W smaku bez tego tłuszczu nie aż tak smaczne jak by było z nim, ale i tak nawet dobre.
W sumie dzięki Wam zdałam sobie sprawę, że smażyć można cały dzień, każdy posiłek. No bo jak rano jest jajecznica, na obiad mięso, ryba czy nawet jakieś warzywne placki, na kolację fasolka albo naleśniki, to smażone jest wszystko, a jeszcze człowiek ma wrażenie, że to tak zdrowo, bo tyle warzyw.
Dzis dwie godziny spaceru z Olą w wózku. Zaraz zrobię podsumowanie tygodnia, ale to już w kolejnym wpisie, bo korzystam z Vitalii raczej tylko z telefonu, a nie z komputera. Stąd literówki 😀
Trzymajcie za mnie kciuki z tym niesmażeniem! A ja dam Wam wkrótce znać, czy waga mówi, że się opłaca 😀
Nocka23
18 października 2021, 20:29Nie smaze od stycznia, jakies tam jednorazowe akcje moze byly ale ogolnie staram sie unikać i lubie takie jedzenie.
PaniPulpetowa
18 października 2021, 19:15Trzymam kciuki! Choć ja mieso do obiadu smażę bo co tam te 5g oleju mi zrobi, a smak jednak inny. 😀