Od kiedy zrobiło się chłodno, ciągle słyszę komentarze ze strony tych, co się najbardziej znają i mają największe prawo zwracać obcym uwagę na ulicy, czyli emerytów.
A nie za zimno?
A nie boi się pani, że zmarznie?
Koniecznie trzeba zasłonić buzię!
A nie za bardzo wieje?
Słyszę to codziennie po kilka razy. Ale dzisiejszy emeryt przebił wszystkich.
A nie szkoda dzieciaka? Dzieciak zmarznie.
Poczułam się, jakbym w jego ocenie robiła krzywdę swojemu dziecku. Temperatura jest około minus 1, w trakcie spaceru zaczął padać śnieg, więc go skróciłam. To było już pod blokiem. Przeszłam, nie odzywając się. Chyba wyczuł, że coś nie tak, bo jeszcze próbował żartować: Trzeba się zahartować, hahaha. Ale już nic nie odpowiedziałam. W domu sprawdziłam: poliki zimne (posmarowane kremem na zimę), rączki i wszystko, co zakryte, cieplutkie. Ola teraz się bawi w łóżeczku. Ma 10 miesięcy i jak do tej pory nie chorowała (dwa razy miała chrypkę). To może jednak nie robię jej krzywdy. Ale jestem wkurzona. Po co takie głupie uwagi w ogóle?
////
Niecała godzina spaceru i zaraz wejdę na step.
edit
I wpadła niecała godzina na stepie.