59,8!
Piątko z przodu, witam Cię z radością po wielu latach rozłąki!!!!!
😀
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 53014 |
Komentarzy: | 1165 |
Założony: | 27 września 2021 |
Ostatni wpis: | 18 sierpnia 2024 |
kobieta, 36 lat, Czacza
162 cm, 59.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
59,8!
Piątko z przodu, witam Cię z radością po wielu latach rozłąki!!!!!
😀
Za mną dwie ciężkie noce i dwa ciężkie dni. Nie ćwiczyłam, nie miałam siły ani nawet możliwości. Ola bardzo marudziła, płakała. Rzuciłam to kretyńskie liczenie kalorii trzeciego dnia. To nie dla mnie. Nie wyobrażam sobie, jak ludzie mogą robić to całe życie. Wracam do zdrowego jedzenia i nieprzejadania się, po prostu. Na wadze i tak był dziś spadek - równe 60 kg. Mimo wczorajszych 5 cukierków. Zjadłam je świadomie, żaden napad. Po prostu miałam wrażenie, że trochę cukru dobrze mi zrobi w tym wszystkim.
6.30
chleb 35 g 100 kcal
majonez 6 g 50 kcal
jajo 80 kcal
kawa z mlekiem 50 kcal
resztka kaszki Oli 50 kcal
9.30
sałatka brokułowa
brokuły, kukurydza, fasolka, jajko, majonez, kawa z mlekiem
250 + 50 kcal
13.30
pieczona kiełbasa z dzika - 120 g przed upieczeniem, 105 g po upieczeniu. Policzę z 400 kcal.
pomidorki 50 kcal
chleb 70 g 200 kcal
musztarda, ketchup 50 kcal
woda z cytryną i miodem 16 g - 50 kcal
wieczorem
jogurt z płatkami
350 kcal
Razem 1730 kcal
Masakra, jak ja nie cierrrrrrpię tego liczenia.
//////////
Trening obwodowy
Rozgrzewka, 70 sekund na ćwiczenie, po każdej serii przerwa 2 minuty.
1. Kolana do góry
2. Mata - ćwiczenia na brzuch
3. Przysiady
4. Step - 3 x - kolano, bok, tył
5. Biceps - hantelki
6. Wykroki z wykopem, jedna noga
7. Wykroki z wykopem, druga noga
8. Mata - odwodzenie uda, jedna noga
9. Mata - odwodzenie uda, druga noga
10. Krokodylki
Zrobiłam tylko dwie serie, bo Ola zaczęła marudzić. Dobre i to.
No to jedziemy. Poniedziałek. Liczenia kalorii
dzień pierwszy.
Pół godziny spaceru z wózkiem (wróciłam do domu, bo chyba dziś jest jednak zbyt brudne powietrze - smog).
Niecała godzina na stepie. W świetle zeszłego tygodnia to bardzo dobrze, że chociaż tyle. Mała bardzo marudziła i musiałam przerwać.
Wieczorem poszłam na ćwiczenia na zdrowy kręgosłup po raz pierwszy. I jestem bardzo mile zaskoczona. Myślałam, że to nic takiego, a jutro na pewno będą zakwasy, bo to był bardzo fajny trening wzmacniający pleców, pośladków i ud. I spokojnie zaliczam go jako trening.
//////////////////
Jedzonko
Kolejność zachowana. Wszystko zaokrąglam, żeby nie zwariować.
7.30 Kromka chleba żytniego z majonezem i jajkiem, kawa z mlekiem - 100, 50, 80, 50
podjedzenie: mały gryz kiełbaski z dzika od męża, bo chciał, żebym spróbowała, resztka ze słoiczka z obiadkiem Oli - razem 50 kcal
13.00 Udo z kurczaka pieczone 100 g
ziemniaki pieczone 130 g
sporo sałatki: sałata, pomidorki, ogórki konserwowe, kukurydza, sos: 5 g oleju, musztarda, miód
130, 100, 100, 50
15.00 Kawa z mlekiem 50 kcal
17.00 Resztka kaszki Oli 50 kcal
200 g jogurtu - 100 kcal
płatki muesli 60 g - 250 kcal
20.30 Sałatka
brokuł, kukurydza, fasolka konserwowa, dwa jajka, majonez 25 g - 30, 100, 50, 160, 180
Wieczorem Inka z mlekiem, dwa gryzy gruszki od męża - 50
Mało mnie szlag nie trafi od tego przeliczania na telefonie.
Razem: 1730 kcal
Wtorek. Waga bez ociupiny zmiany.
No nie ma wyjścia. Muszę zacząć zapisywać to, co zjadłam. Przynajmniej przez jakiś czas. Zobaczę, ile tego jest i co to tak właściwie jest. Bo może za dużo. Albo nie to, co trzeba. Albo za mało i z tego powodu ciagle bym coś jadła. Nie wiem tego teraz. Super mi się chudło, dopóki karmiłam piersią i pogoda pozwalała na spacery z wózkiem. Dużo, dużo szybkich spacerów. Teraz ważę mniej, więc też z tego powodu inaczej to wygląda. I Was też proszę o słowo o tym, co sądzicie o moim jedzeniu. Może coś trzeba będzie zmienić. Przy okazji będę też liczyć kalorie, choć tego nie cierpię. Chociaż przez krótki czas. Inna rzecz, że myślę sobie, że jak będę czuła konieczność zapisania, tj przyznania się, że coś niezdrowego zjadłam, to się powstrzymam.
No i pytanko. Jeśli liczyć kalorie, to ile ich powinno być? 60 kg, 162 cm, 33 lata. Ppm wychodzi niecałe 1400.
6,5 godziny spaceru oraz tylko jeden trening, cardio na różnych maszynach, nic specjalnego.
Ciągle bym coś jadła. Jestem najedzona, ale ciągle mam ochotę jeść. Już dawno tak nie miałam. Aż podliczę. Kolejność przypadkowa.
- 2 tosty z pełnoziarnistym chlebem tostowym
- dwa kawałki schabu (150 g) na parze, ryż, dużo surówki
- owsianka
- dwie czekoladki
- jogurt naturalny z płatkami
- dwie kawy z mlekiem
- plasterek żółtego sera
- garść orzechów laskowych
Jestem naprawdę bardzo najedzona. Ale ciągle mam ochotę szamać dalej. Macie tak? U mnie to już chyba trzeci dzień z rzędu. Waga widzi.
Dziś 2 godziny spaceru. Super. Stepu już mi się nie chciało. Nieco mniej super, ale nic to. A, i paznokcie. I piekę chlebek dla Oli. Ten ze sklepu ma kupę soli i zwykle kupę chemii. I ugotowałam na parze mintaja. Ble, ale zjadłam. Obrzydliwie zdrowy, ble.
1,5 godziny spaceru i trening cardio mieszany na maszynach.
Mam postanowienie. Nowy rok jest w gruncie rzeczy tylko pretekstem. Nie jeść słodyczy przez cały 2022 rok. Kiedyś zrezygnowałam ze słodyczy na miesiąc, potem przedłużyłam na rok. Udało się. Potem długo jeszcze nie jadłam słodyczy i w ogóle mi się nie chciało ich jeść. I bardzo dobrze się czułam. Do tej pory jem rzadko, ale jednak czasem coś wpadnie. Zwłaszcza czekoladka do kawy. Mąż jak się dowiedział, to powiedział, że on też w to wchodzi, tylko że od dziś. On wprawdzie je słodycze 2-3 razy w roku, ale samo wsparcie się liczy.
Malutki spadeczek, ale cieszy tym bardziej, że nie było ostatnio po czym wadze spadać. 60,3. Coraz bliżej piątki z przodu.
Dziś trochę więcej niż 2 godziny spaceru z wózkiem (na dwa rzuty). Ola na tych spacerach zasypia. Zaczął padać śnieg i nawet ją trochę przysypało, ale nie zakłóciło jej to snu. Taki lekki mrozek jest super. Emerytki nadal patrzą na mnie jak na dziwoląga.