Środa - cardio przed telewizorem, 125 minut, średnie tętno 140, kalorii 918
Sobota - chód sportowy, 125 minut, średnie tętno 153, kalorii 1053
Czyli razem w tym tygodniu spaliłam aktywnie 1971 kalorii 😀
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 52857 |
Komentarzy: | 1165 |
Założony: | 27 września 2021 |
Ostatni wpis: | 18 sierpnia 2024 |
kobieta, 36 lat, Czacza
162 cm, 59.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Środa - cardio przed telewizorem, 125 minut, średnie tętno 140, kalorii 918
Sobota - chód sportowy, 125 minut, średnie tętno 153, kalorii 1053
Czyli razem w tym tygodniu spaliłam aktywnie 1971 kalorii 😀
Wczoraj były drugie urodziny Oli. Był tort warzywny, balony (jak sobie życzyła), prezenty, goście (babcia i dziadziuś - opiekunowie), świeczki. Mój brat jest taki super, że wysłał prezent kurierem, i to tak, żeby dotarł akurat w dniu urodzin. Prezenty się Oli bardzo spodobały, długo się nimi bawiła. Jestem szczęśliwa, bo widać było po Oli, że to był dla niej wyjątkowy dzień, a właśnie o to mi chodziło.
Jakiś czas temu zrobiłam badania krwi. Tak wyglądają wyniki po 20 kilogramach na minusie, przy jedzeniu wszystkiego poza słodyczami i smażonym.
W życiu nie miałam takich dobrych.
Poprzednie dwa tygodnie nic. A teraz:
wtorek: 70 minut na stepie, 571 kcal
czwartek: 130 minut cardio, 900 kcal
sobota: 130 minut chodu sportowego (średnie tętno 144), 1006 kcal
Razem prawie 2500 kalorii 😀
Waga w górę. 54,5 kg. 4 kg od najniższej wagi w ciągu 3 miesięcy. Pewnie nadal jestem szczupła, ale każde jojo zaczyna się od "nadal jestem szczupła". Więc wprowadzam korektę w trybie życia, ostatnio niestety siedzącym.
Winowajca jest jasny - obiady na telefon w pracy i brak ruchu.
Teraz jestem na urlopie, w domu, i uczciwie znowu ćwiczę. Brakuje mi tego na co dzień. Jak zrobi się cieplej, gdzieś tak w marcu, to muszę się zorganizować i zacząć wychodzić na chód sportowy rano, przed pracą, z raz w tygodniu.
W tym tygodniu tylko szybki spacer. 85 minut, średnie tętno 133, 580 kalorii.
Dziś drugi dzień drugich świąt. Weszłam z rana na wagę. 54 kg. Maaaasakra. Ale z drugiej strony tym się akurat w ogóle nie przejmuję,bo doświadczenie uczy, że za dwa dni waga wróci do normy. Przed świętami było około 52,5 kg.
Bardziej się martwię tym, że chyba mimo stałej wagi ciało staje się grubsze czy bardziej rozlazłe. Bo mniej ćwiczę. Mam wrażenie, że te bardziej przylegające ubrania jakby były jeszcze bardziej przyleciał.
Nie jest to postanowienie noworoczne, ale pomyślałam, żeby jednak nadal podsumowywać ruch co tydzień. Ten nie był zły jak na mamuśkę pracującą 😀
Wtorek: 65 minut na stepie, średnie tętno 143, 518 kalorii
Niedziela: chód sportowy (tak się to nazywa), 120 minut, średnie tętno 153, 1047 kalorii
Ćwiczę zwykle w weekendy, jak Ola ma drzemkę. Jak mąż jest w domu, to wychodzę ze słuchawkami na chód sportowy za miasto. Jak go nie ma, to odpalam Netflixa i ćwiczę na stepie lub powtarzam dawne kroki z fitnessu.
Czasem ćwiczę też przed Netflixem w tygodniu, jeśli akurat odbieram wolne za pracę w weekend. Oczywiście jak mała śpi. Ale to wolne w tygodniu jednak nie zdarza się za często.
Kupiłam sobie nowy biustonosz. W rozmiarze A. Przed ciążą nosiłam B/C. Przez większość ciąży F. Do szpitala kupiłam H, ale nosiłam bardzo krótko, bo szybko zrobił się za duży.
Waga: 50,6 kg.
Nie ważyłam tyle nigdy.
Mąż prosi, żebym już nie chudła.
Ja się czuję bardzo dobrze.
Góra faktycznie chuda i koścista, nogi chyba mogłyby być szczuplejsze. Mam bardzo chude i żylaste nadgarstki.
Nie ćwiczę od jakiegoś miesiąca, bo nie mam czasu. W weekendy goście lub inne atrakcje.
Niewiele jem. Naprawdę nie mam apetytu.