Nie miałam zamiaru nikogo urazić wczorajszym wpisem. Nawet nie spodziewałam się, ze ktoś to przeczyta. Chociaż nie mam zablokowanego pamiętnika, wiec teoretycznie jest możliwość.
Napisałam to wczoraj pod wpływem emocji. Z niektórymi komentarzami się zgadzam, a z innymi nie. Po pierwsze wiek nie decyduje o tym ile kto ma doświadczenia życiowego i ile ma wiedzy. Koniec kropka, nie będę na ten temat dyskutować. Po drugie, może rzeczywiście trochę przesedzilam, a pisząc wczorajszy wpis, sama oceniłam osoby, które komentowały wpis zakręconej żony. Więc przepraszam, choć nie ze wszystkimi opiniami się zgadzam.
Jak łatwo jest komuś doradzić, zajmij się sobą, pogadaj z mężem, odejdź... Sama nie jestem w idealnym związku. Wiem, że to też w połowie moja wina, bo po pierwsze sama na to pozwalam, a po drugie chyba widocznie nie jestem tą osobą, dla której mój mąż chciałby coś zmienić. Też mieszkam na wsi, mam 3 dzieci, w tym jedno maleńkie i wymagające rehabilitacji i ciągłej kontroli u specjalistów. Ale zrobię wszystko, co możliwe, żeby dzieciom umożliwić jaknajlepsze warunki i wszystko co można, żeby były zdrowe i się rozwijały. Choć czasami graniczy to z cudem i jest to związane właśnie z tym, że mieszkamy na wsi, a mojego męża nie ma całymi dniami. I choć mieszkamy z tesciami, to nie znaczy że z automatu mam z kim zostawić dzieci. A wręcz często odwrotnie. To też jest jeden z powodów, dla których też nic nie robię żeby poprawić związek lub go zakończyć. Może też trochę się boję, że byłoby tylko gorzej? Sama nie wiem...
Dlatego też zdenerwowałam się wczoraj czytając zwłaszcza niektóre komentarze pod wpisem zakręconej żony. I tyle. Nie będę się więcej tłumaczyć. Na przyszłość dwa razy się zastanowię, zanim coś napisze...