Jej tak się cieszę! Wizyta u chirurga bariatycznego zakończona sukcesem. Dostałam termin operacji na styczeń. Muszę jeszcze zrobić kilka badań i schudnąć 6k kg! Do 109 kilogramów...
Ahh ta liczba 109 mnie prześladuje. Jednak teraz mam taką motywację, JAK NIGDY!
Jechaliśmy z moim do kliniki 5 godzin, przez całą drogą rozmawialiśmy o różnych za i przeciw. Droga minęła bardzo szybko. W poczekalni były same otyłe osoby tak jak ja. Od razu poczułam się raźniej... 😛
Pan doktor bardzo miły i świetny człowiek. Bardzo dobrze, że nie palę fajek i nie pije alkoholu, bo to jest ogromny problem w kwalifikacji do takiej operacji. Zważył mnie w ubraniach i butach (waga pokazała 114,6 kg).
Długo opowiadał i wyjaśnił jak wygląda operacja, co jest po i przed. Dostałam również materiały do przeczytania w domu. Czułam się niczym w programie "Historie Wielkiej Wagi".
Potem od razu wizyta u dietetyka klinicznego i termin na styczeń. (termin wyznaczył tak szybko, bo miałam już zrobione najważniejsze badania i wszystko było okej).
Udało się również dostać na program NFZ (spełniłam wszystkie warunki). Więc jestem taka szczęśliwa!
Po wizycie pojechaliśmy z moim na mini urlop. Odpoczęliśmy dwa dni w środku lasu. Było cudownie!
Świeże powietrze, śpiew ptaków, cudny domek i ciepłe jacuzzi. Nigdy wcześniej nie byłam w tak fenomenalnym miejscu. Bez zasięgu, telefonu i internetu.
W nocy siedzieliśmy na zewnątrz w ciepłym jacuzzi i patrzyliśmy w gwiazdy. Scena jak z romantycznego filmu.
W dodatku niebo było bezbłędne i miliony gwiazd na naszymi głowami.
W dzień wyjazdu poszliśmy na spacer i w środku lasu otworzyliśmy szampana za "nowe życie". Symboliczny kieliszek i po kilku godzinach byliśmy juz w dordze do domu.
Od dwóch dni się odchudzam. Uczę się przestać słodzić i solić, nie piję niczego gazowanego i słodkiego.
Aha no i nie piję już do posiłków! Co jest dla mnie mega trudne, bo zawsze piłam ogromne ilości napojów do obiadu czy kolacji. Dziś wybieram się również na długi spacer i czekam aż skończy mi się miesiączka, aby się zważyć ponownie.
Ważyłam się dziś rano i waga pokazała 111,7 kg. Tylko dla mnie takie wahania to norma, i chcę schudnąć do 106 kg minimum, żeby mieć pewność. Czeka mnie jeszcze jedna wizyta u chirurga przed operacją, plus ważą Cię w szpitalu przed samym zabiegiem. Jeśli się okażę, że ważysz więcej niż powinnaś, to odwołują operację.
Wcześniej nie miałam pojęcia, że istnieje coś takiego jak "hormony odpowiadające za uczucie głodu" leptyna i grelina, odpowiadają za generowanie i regulowanie uczucia sytości po posiłku oraz uczucia głodu, kiedy żołądek jest pusty. Po operacji zmniejsza się łaknienie z powodu obniżenia poziomu Grenliny.
Niektórzy wcale nie czują głodu, inni o wiele mniejszy. Te hormony są wycinane i usuwane wraz z częścią żołądka.
Czytałam na grupie CHLO posty osób, które po operacji wcale nie odczuwają głodu i muszą się pilnować aby zjeść. Dla mnie to brzmi jak piękna muzyka. Jeśli ktoś jest otyły od dziecka (tak jak ja) to ma ogromny żołądek, który ciężko zapełnić. Będąc na diecie nie zapełniasz go całego, bo jest tak wielki! Więc odczuwasz wciąż głód i irytację, a to prowadzi do szybkiego poddania się i wracania do starych nawyków.
Teraz bardziej rozumiem te wszystkie mechanizmy. Na samą myśl o operacji i tym co teraz się dzieję, czuje ogromną ekscytację i pewność, że robię dobrze. Taki głos w głowie krzyczy "W końcu! to jest to dziewczyno!".
Jak macie pytania to śmiało, odpowiem w komentarzach.