I mamy kolejny tydzień...
Siedzę w pracy i tak sobie patrzę z tęsknota na słońce za oknem ;) Zazdroszczę tym, którzy moga pójśc na spacerek i nacieszyć się urokami tak rewelacyjnej pogody... A ja męcze się w grubych murach, nie moge zjeść tego na co mam ochotę, nie mogę zapalić, bo staram się rzucić... ehh... żadnej przyjemności z tego życia ;)
nagrzeszyłam ostro ;)
zjadłam bajaderkę, to znaczy jakieś milion kalorii ;) zatem do śniadanka już nic nie jem... no i chyba poćwiczę dla zabicia wyrzutów sumienia
udało się wytrzymać bez kolacji;)
wczoraj wieczorem byłam tak głodna, że nie mogłam się doczekać śniadanka ;) właśnie się obudziłam i myslę, co by tu dobrego dziś zjeś...
co tu zrobić, żeby już nic dziś nie zjeść ;)?
właśnie wróciłam z basenu... czemu woda tak strasznie wyciąga;)? a tu niestety, nie ma lekko, następny posiłek dopiero jutro rano ;) no ale przynajmniej rozruszałam kości, bo jeszcze trochę, a zapomniałabym jak się pływa ;)
i mamy kilogram mniej:)
postanowiłam zmierzyć się z wagą ;) nie był to zły pomysł, bo pokazała 71 kilogramów... do celu coraz mniej... oby tylko przekroczyć pólmetek i zobaczyć magiczną 6 na początku ;)
tak sobie siedze i tak myślę ;)
i po co mi to wszystko? to mój drugi dzień dietki, również drugi dzień bez papierosa... jeść nawet mi się nie chce, ale za to mam straszna ochotą zapalić... i co ja mam za przyjemność z tego życia ;)? rzucanie na raz palenia i jedzenia chyba jest niewykonalne:(
czy Wy też poczułyście wiosnę ;)?
zmierzałam sobie w kierunku mojej pracy i aż uśmiechałam się sama do siebie, widząć słońce i czując w powietrzu wiosnę :) To mój drugi dzień dietki... wczoraj nawet nieźle się trzymałam... wprawdzie zgrzeszyłam, zjadając kilka draży w czekoladzie, ale w porównaniu z ilością słodyczy, jaką moge zjeść, to i tak były to tylko ilości śladowe ;)
Dziś jestem optymistycznie nastawiona do świata ;) zatem może będę się jakoś trzymać ;)
jakoś przetrwałam;)
ale nie było łatwo... kiedyś miałam więcej samozaparcia i niejedzenie przychodziło mi łatwiej ;) ale na szczęście dzionek już się kończy, zaraz położę się do łóżeczka, więc już nie zdażę zgrzeszyć... ale głodóweczki chyba szybko nie powtórzę ;)
zmobilizowałam się do głodówki ;)
nawet nie chce mi się jeść, ale atak głodu pewnie przyjdzie wieczorkiem... na szczęście to tylko jeden dzień, a od jutra normalna dietka
już jestem głodna ;)
Zaopatrzyłam się w gęste soki warzywne i owocowe i zamierzam jutro pościć ;) Nie cierpię głodówek!!! Ale to dobra okazja do poćwiczenia silnej woli... już na samą myśl robię się głodna ;)