Cześć dziewczyny!
Kieruję do Was ten wpis, z racji tego, że sama jestem dziewczyną i nie ukrywajmy - zdecydowana większość użytkowników Vitalii to kobiety. No i chciałabym poznać Wasz punkt widzenia.
Tak mnie ostatnio naszło na rozmyślanie nad tym dlaczego właściwie się odchudzam.
Bez bicia - pierwsza myśl: żeby lepiej wyglądać.
Druga: żeby się podobać
Trzecia: kwestie zdrowotne - mniej obciążone stawy, lepsza kondycja, większa mobilność.
Zauważcie, że zdrowie było na trzecim miejscu. Dwie pierwsze odpowiedzi przyszły do mnie d razu - bezwarunkowo.
Nad poczuciem własnej wartości pracowałam długo, i jest na poziomi pozwalającym na funkcjonowanie bez ciągłych wewnętrznych rozterek, lub żalu. Czy zmiana figury mi w tym pomogła? Na pewno. Czy to źle? Zależy.
Każdy jest egoistą. Nie chodzi mi o zaborczość. Chodzi mi o kreowanie własnego JA. JA muszę zrobić to, JA muszę mieć tamto, JA muszę być taka.
Ciężko uświadomić sobie, że przecież tak naprawdę... Gdzieś ta myśl,"JA", musi się tworzyć. Tak samo jak kreowanie siebie. Zastanówcie się jak ten nasz wewnętrzny obraz siebie różni się od "powłoki". Jest prawdopodobnie lepszy. Bez wyprysków, fałdek, włosów pod pachami, etc (?).
To sprawia, że porównujemy się do samych siebie i czasem patrząc na zdjęcia jesteśmy złe, bo przecież to nie tak.
Walka z wewnętrzną wyimaginowaną wersją siebie trwa, zapętla się, gdy np.: patrzymy w lustro.
A gdyby tak się tego wyzbyć?
Czy nie jest tak, że wytykając wady innym tak naprawdę wskazujemy to, co w nas mierzi nas najbardziej?
O ile prościej żyłoby się bez tego ciągłego "JA MUSZĘ SCHUDNĄĆ" "JA MUSZĘ MIEĆ TO".
O ile łatwiej później byłoby zostawić innych w spokoju. O ile prościej by się żyło.
Mam do Was pytania. Tak wiele pytań, bo chcę poznać Wasze zdanie.
Dlaczego się odchudzacie? (Tylko szczerze, jak ja tu w tym wpisie)
I co w ogóle powoduje ten pęd za byciem idealną.
Komplementy są miłe, to prawda. Tylko co one tak naprawdę dają, skoro same dla siebie nie jesteśmy dostatecznie dobre. Piękne.
Czy Was obraz samej siebie kreują też inni?
Łatwo mówić - odpuść sobie. Łatwo zrobić? Pewnie tak, po jakimś czasie świadomego bycia.
Najbardziej rygorystycznymi sędziami jesteśmy my same. Czy dziecięcą wersję siebie oskarżyłabyś o to, że zjadła 100 kcal więcej, lub że ma odstające uszy? No właśnie.
Ta łaskawość względem siebie i innych chyba pomaga w walce z tym wiecznie niezadowolonym głosikiem.
Dlaczego bycie piękną/szczupłą jest tak fajne?
Jest przecież masa pięknych/szczupłych osób na świecie, które żyją tym. Dlaczego to nabrało takiego znaczenia?
Cholera wie. Media? No jasne, tylko po co? Żeby te prawdziwe wartości postawić poza podium? Może. I tak naprawdę w tym świecie liczy się przez to wielkość ust, kształt nosa i zębów. I to wystarczy by być podziwianym. Niby tak niedużo, prawda? A sprawia, że pojawia się przepaść...