66
Ok dzisiaj dietowo bylo srednio, choc i tak na wadze zjechalo znow 0.4 kg
Niestety z braku laku i kit dobry jak to mamusia moja kochana mawia, tak wiec zapchalam sie smieciostwem...coz zycie. Poza tym nie mam wiele do napisania, bo w dni 'szkolne' niewiele sie dzieje. Takze przejde od razu do posilkow:
Sniadanie:
2 plastry chorizo
kawalek ciasta
kakao
cwiartka papryki
II Sniadanie:
nic
Lunch:
pare lyzek kremu z kurczaka (ale byl wstretny wiec reszte wylalam)
budyn waniliowy
Przekaska:
paczka chrupek ziemniaczanych (malutka - 130kcal)
napoj energetyczny light
Obiad:
malusienkie udeczko z kurczaka w sosie pomidorowym z cukinia, papryka i cebulka
Cwiczenia:
bez konkretnego treningu, ale w sumie zrobilam 1h 40 min szybkiego chodu (z domu do pracy, z pracy na uczelnie, z uczelni do domu)
67
Ok, wiec glodowka prawie sie udala. Niestety pod wieczor z powodu glodu nie moglam spac, wiec zapchalam sie jakimis smieciami. Niemniej jednak uwazam, ze byl mi taki dzien potrzebny. Powtorze niedlugo przed wyjazdem do Hiszpani :-) Fajny mam brzuszek plaski przez to niejedzenie. Wiem, ze nie powinnam sie z tego powodu cieszyc, bo jeszcze w jakas obsesje wpadne i przestane jesc, ale tak dzisiaj ladnie w lustrze wygladalam...eh...
Wczoraj zjadlam:
Sniadanie:
2 lyzki salatki z tunczyka, jajka, salaty i cebuli...pozostalosc z dnia poprzedniego.
II Sniadanie/Lunch/Obiad:
5 herbat ziolowych
Kolacja:
5 garsci popcornu
2 plasterki chorizo
spory kawal ciasta
Cwiczenia:
fut burning joga 40 min
68
No i stwierdzilam, ze nie potrafie sie na niego wsciekac. Wczoraj przez caly dzien chodzilam jakby mnie cos ugryzlo i chcialam mu kilka niekoniecznie milych rzczy powiedziec, ale jak tylko zadzwonil i uslyszalam jego glos to mi serce z miejsca zmieklo i koniec bylo z moimi cierpieniami. To chyba jednak prawdziwa milosc. I notion masz racje, nie potrafilabym go wymazac z mojego zycia tak poprostu, musialby zrobic cos naprawde okropnego i to tez nie daloby gwarancji, ze moglabym o nim tak poprostu zapomniec. Tak wiec dzisiaj znacznie lepszy dzien i nawet moja zdziczala waga nie popsula mi humoru wkazujac znow 67.5 kg...Dzisiaj glodowka na herbatkach, tylko sniadanko jakies lekkie zjem, bo ja bez sniadanka to nie moge. A glodowka przyda sie po wczorajszym wieczorze z kolezanka gdzie wrabalysmy 2 paki popcornu, wypilysmy butelke wina i po koktajlu...
A z wczorajszych zapychaczy:
Sniadanie:
Salatka z tunczyka, jajka, cebuli i salaty (ktora to dokoncze dzisiaj na sniadanie)
II Sniadanie:
2 jogurty
Lunch/Obiad:
stek wolowy z sosem czosnkowym (smakowal jak podeszwa ale dalo sie nim zapchac zoladek)
Dodatki
2 koktajle alkoholowe
2 kieliszki wina
paczka popcornu light
krakers z pasztetem
2 ciasteczka Lu Petite
69
Ok napisalam caly wpis i przerwalo mi polaczenie, jako osoba bardzo przesadna stwierdzam, ze widocznie nie mialam tego wpisu wyslac. Wiec moze jest jeszcze szansa dla mojego zwiazku. Slowa maja wielka moc i zawsze trzeba uwazac na to co sie wypowiada, bo wypowiedziane lub napisane slowa nabieraja fizycznego ksztaltu i potrafia zostwaic slady ktorych nie da sie wymazac. Dlatego sprobuje jeszcze raz, moze warto...
Wczorajsze menu:
Sniadanie:
tunczyk z jajkiem
II Sniadanie:
nic
Lunch:
wieprzowina w sosie pomidorowo-kokosowym
Obiad:
budyn waniliowy odtluszczony
Dodatki:
3 jogurty
pare czipsow
3 male krakersy z pasztetem
drink z Pisang Ambon i lemoniada
Cwiczenia:
30 min hi-lo z Billym Bankesem
70
W piatek nie udalo mi sie juz wieczorem pocwiczyc, bo pogoda byla kiepska i wspolokator w domu, wiec lipa. Ostatecznie skonczylo sie na orzeszkach solonych i winie, wiec jestem troche zla, ale co tam chociaz na tyl moglam uczcic dlugi weekend. Skoro nie mam kasy, zeby wyjsc ze znajomymi to przynajmniej moge sie wina ze wspolokatorem napic nie? No a wiec bilans posilkow:
Sniadanie:
tunczyk z jajkiem
II Sniadanie:
jogurt
Lunch:
tarta z indyka
Obiad:
wieprzowina w sosie pomidorowo-kokosowym
Dodatki:
3 jogurty
orzeszki slone
pol buteli wina
2 szklanki malibu z mlekiem
71
No i wyszlo szydlo z worka. Udalo mi sie uruchomic wage moja dzisiaj rano i co? I od rana chodze wsciekla! Oczywiscie nic nie schudlam, NIC! od 2 tygodni to samo, ani drgnie skubana! Grrrr....a mi zostaly 3 tygodnie do rocznicy i chcialam wygladac swietnie, zeby wiedzial, ze nadal jestem ta sama kobitka w ktorej sie zakochal rok temu. A wtedy bylam pare kilo szczuplejsza :-( Zartowalam juz kilka razy na temat rozpoczecia glodowki, ale tak czuje, ze to bedzie jedyny sposob na przelamanie tego cholernego zastoju. Choc nie chce tego robic, bo wiem jak sie potem mecze, ale chyba nie mam wyjscia. Dzisiaj rano stracilam zapal do czegokolwiek. Sniadania tez nie chcialo mi sie jesc, ale wcisnela pare lyzek salatki rano. Eh...
A wczoraj pochlonelam:
Sniadani:
jajecznica na szynce
II Snidanie:
jogurt
Lunch:
2 parowki z plasterkiem serka light
jogurt
herbata z mlekiem
Obiad:
tarta z indykiem wg. przepisu dr. Dukana
Kolacja:
jogurt
Do tego nawet wczoraj pocwiczylam, w sumie 1h z DVD, a w tym aerobik 45 min, stretching 15 min.
72
Nadal nie moge sie wazyc, ale nie czuje, zebym przytyla. Tylko opuchnieta od @ jestem, na szczescie niedlugo sie konczy. Wogole to nie wiem jak mi czas mija. Wczoraj rozmawialam wieczorem z Carlosem i oboje bylismy w szoku, ze dzis znow czwartek. Ciesze, sie, bo przez to 'szybciej' sie z nim widze. Np. od dzisiaj 3 tygodnie do mojego wyjazdu do Hiszpani i Polski. Nie moge sie doczekac. Jak zwykle z reszta. Postanowilismy, ze zaczniemy od teraz przenosic moje rzeczy do Hiszpani...czyli robi sie powaznie, a ja zaczynam sie denerwowac. Wczesniej to wszystko bylo w jakichs odleglych planach, ale w sumie Carlos ma racje, ze jak chce sie z tym wszystkim przetransportowac nie uzywajac firmy przewozowej to musze zaczac teraz, szczegolnie, ze mam duzo ciezkich rzeczy, jak talerze, sztucce i tego typu rzeczy, ktorych nie zostawie tu, chociazby dlatego, ze dostalam je od rodzicow. Poza tym przeciez jak sie przeprowadzimy na swoje mieszkanie to bedziemy tego wszystkiego potrzebowac, a po co kupowac, jak juz mamy. Ok juz koncze to marudzenie, rzecz w tym, ze czas juz zaczac to przygotowywac!!! A z wczorajszego menu:
Sniadanie:
4 parowki (frankfyrterki) z plasterkiem sera light
II Sniadanie:
jogurt
Lunch:
mieso mielone z cebulka zapiekane w ciescie
Obiad:
4 parowki z 2 plasterkami serka light
Kolacja:
jogurt x 2
73
Ok...wiec co to bylo we wtorek...Szczerze to malo pamietam, strasznie mialam dojechany dzien. Zasnelam znow prawie na zajeciach na uczelni. Siedze w pierwszym rzedzie, wiec musi to swietnie wyglada z perspektywy lektora. Coz...nic nie moglam na to poradzic. Ostatecznie sie jednak obudzilam i dalam rade pociagnac do konca. Po powrocie do domu zabralam sie za projekt, ktory moja grupa miala skonczyc na wczoraj, a ze ja mialam zrobic ostatnie poprawki, przypisy i dodatki to oczywiscie dostalam wszystko na sam koniec, gdzie chcialabym zauwazyc sam koniec to godzina 23 we wtorek, tak wiec siedzialam nad tym do 4 rano. Jak poszlam spac to chcialam przestawic budzik z 6.30 na 7.30, bo stwierdzilam, ze nie bede sobie tej godziny ze snu zabierac...coz bylam tak zmeczona, ze zamiast przestawic budzik nastawilam timeer na 7,5 h......oczywiscie spoznilam sie do pracy bagatela godzine, bo na szczescie obudzilam sie o 9 a nie z timerem o 1 po poludniu. Co do jedzenia to nie wiem czy wszystko pamietam...
Sniadanie:
Jajecznica na szynce
II Sniadanie:
jogurt
Lunch:
kurczak z szynka zapiekany w ciescie
Obiad:
mieso mielone z cebulka zapiekane w ciescie
Dodatki:
jogurt x 2
74 CD
Ok wiec wieczorem skonczylo sie ostatecznie na 'ciescie' nadziewanym kurczakiem i szynka, kurczak jakistam w marynacie jogurtowo, kokosowej, pistacjowej i plackach proteinowych (a bynajmniej na takie wygladaly i smakowaly) z pieczarkami. Niestety nie obeszlo sie bez wina i piwka i jestem na siebie wsciekla, bo mialam nie pic. A dzisiaj dostalam @ wiec kas jest pogorszony x2 przez miesiaczkowe zle samopoczucie...blah
74
Grrr...Zaspalam prawie do pracy. Chcialam byc wczesnie a tymczasem o 6.30 zadzwonil budzik, wiec ja zadzwonilam do mojego slonca, zeby je obudzic, bo prosilo i...zasnelam spowrotem jakby mi ktos przygrzal palka w glowe. Budze sie i mysle, a jeszcze chwilka mam jeszcze czas i sie przewalam w lozku i mysle, ze trzeb by przestawic budzik jakbym zasnela czy cos. Biore tel. do reki i z przerazeniem wyskoczylam z lozka, bo jak sie okazalo to 'chwilka' to bylo 1,5 h....
Do pracy przynajmniej zdarzylam na czas...choc nie bylam wczesniej. Coz lepsze to niz nic. Najgorsze, ze nie zdarzylam zjesc sniadania...zapakowalam wiec maly budyn i 2 jogurty do torby i postaram sie na nich przezyc do wieczora, bo nie moge sobie pozwolic na kupienie lunchu :-( A wieczorem ide na kolacje biznesowa do hinduskiej restauracji, na szczescie bylam tam pare razy i wiem, ze maja potrawy ktore moge jesc znaczy sie bez wegli. A co ostatecznie zjadlam to napisze pewnie juztro.