Cześć!
Wczoraj dzień treningowy - trampoliny+wzmacnianie górnych partii. Mimo to trochę zagapiłam się z jedzeniem i... zjadłam za mało. Miałam na treningu też nauczkę za zjedzenie za małej ilości węgli. Po prostu nie miałam siły
06.02.2019
1780 kcal
białka - 92,8 g
tłuszcze - 77 g
węglowodany - 175,4 g
Na śniadania bardzo lubię jeść omlety na słodko lub słono. Są sycące, ale niestety nie zawsze mam czas na przygotowania.
Pracuję zdalnie z domu, 8/9 h dziennie. Do tego jednocześnie zajmuję się roczną córcią, więc nie zawsze mam dla siebie tyle czasu, ile bym chciała.
Wczoraj był omlet z pieczarkami: 2 jajka, 2 łyżki mąki pszennej, 2 łyżki oliwy z oliwek, 60 g pieczarek, 1 łyżka mozarelli, 1 łyżka nasion słonecznika. To daje aż 513 kcal (liczę w Fitatu).
Z uwagi na szybkość przygotowania codziennie jem też warzywa na patelnię, czasem 200, czasem 400 g. Różnie. Czasem z ryżem, czasem z makaronem, kurczakiem, indykiem.... Wczoraj były warzywa z ryżem i do tego sznycel z indyka. Niestety w panierce, ale już nie chciało mi się przygotowywać nic więcej, a to robiłam też dla męża. Później robiłam jeszcze sałatkę z kurczakiem, ale jej zdjęć dziś nie mam.
Ostatni rok był dla mnie dość przełomowy, bo wykonałam w nim wiele ważnych dla mnie kroków, na polu rodzinnym i zawodowym. Wiecie jednak, co bardzo mi pomogło? Odpuszczanie. Dotarło do mnie, że nie muszę. Po prostu nie muszę być najlepsza, nie muszę mieć zawsze racji, znać się na wszystkim, o wszystkim mieć coś do powiedzenia, nie muszę być naj w każdej dziedzinie, nie muszę być „idealną matką i kobietą”, nie muszę być najmądrzejsza, najpiękniejsza, nie muszę mieć idealnej figury. Dzięki temu przestałam wchodzić w zbędne dyskusje i tracić czas na różne dywagacje. Zaczęłam za to doceniać wagę każdej chwili, każdej drobnostki, która daje choć małe poczucie szczęścia. I jest mi lepiej, tak po prostu. I Wam też to polecam. Odpuszczajcie sobie czasem :)
Pozdrawiam Was