Cześć
Ostatnie dni zleciały w sumie na kupowaniu podarunków najbliższym . Oczywiście z racji naszego, a raczej mojego powrotu do Polski . Dopiero dziś do mnie dotarło, że to praktycznie koniec. Za tydzień będę już siedziała w biurze... Ech jaka szkoda.
Dieta - trzymam się wyznaczonego limitu kcal. Mąż wczoraj stwierdził, że to już prawie miesiąc odkąd na nią przeszłam. Poprawiłam go mówiąc, że dietą można było nazwać styczeń, ale teraz jest to dla mnie coś normalnego, potrafię tak dobrać jedzonko, aby nie głodować, zrezygnowałam w dużej mierze ze słodyczy i słodkich napojów. Poza tym jem naprawdę dużo warzyw i owoców .
Wczorajsza sytuacja powala na kolana. I to dosłownie. Mieliśmy w planach pojechać na zakupy po 15. O 15 ładnie wyszliśmy z domku, P miał zakluczyć mieszkanie. W pewnym momencie usłyszałam zdanie, które mnie zmroziło "Czy Ty przypadkiem nie zostawiłaś klucza z wewnętrznej strony mieszkania?". No i już wiedziałam, że jestem w totalnej dziurze. Otóż nigdy, ale to nigdy nie zdarzyło mi się coś takiego, jak na złość wczoraj go jednak zostawiłam. No i dzięki mnie nie mieliśmy jak wejść do środka. Staliśmy tak na korytarzu zastanawiając się co począć. Oczywiście P nie sprawdził wcześniej czy mój klucz jest w zamku, bo po pierwsze nigdy mi się to nie zdarzyło, ale o tym wspominałam, a po drugie to ja ostatnia wychodziłam z mieszkania. No i P jak to facet wziął sprawę w swoje ręce. Znalazł na necie firmę świadczącą usługi otwierania drzwi. Zadzwonił, dogadał się po hiszpańsku, bo oczywiście po angielsku nikt nie potrafił i po godzinie przyjechał pan. Otwarcie zajęło mu dosłownie 10 sekund. Tak oto straciliśmy ponad 400zł. Ciul już z tą kasę, cieszyłam się jak małe dziecko kiedy mogłam wejść do mieszkania. A zapomniałam dodać, że w drzwiach nie ma klamek takich typowych jak u nas w Pl, żeby otworzyć drzwi, nawet jak nie są zakluczone potrzebne są klucze.