Śniadanie - dwie kromki ciemnego chleba z i szynką , pół kiełbasy
Obiado-kolacja - kotlet i fasolka szparagowa
1010 kcal.
dzisiaj cały dzień w biegu , do domu wróciłam o 23 , nawet nie miałam czasu,żeby myśleć o jedzeniu..
Musiałabym zacząć ćwiczyć, chociaż na rowerku stacjonarnym ,ale na razie dobrze,że chociaż przestałam jest chipsy i fast foody.
Szkoda,że moja sylwetka z vitali nie odzwierciedla tego co jest na żywo Tak to bym była laska No ale cóż, skoro się żarło przez prawie dwa lata regularnie fast foody i inne świństwa to musiało się tak skończyć,że w ciągu 1,5 roku przybrałam 10kg i teraz weź to zrzucaj człowieku :)
Ważyć się będę raz w tygodniu.
Z jednej strony dobrze,że już nie liczyłam kalorii , bałam się ,że z powrotem wpędzę się w anoreksje i bulimie.
Chociaż nie powiem,że nie przychodzą mi na myśl głodówki i wymioty. Ale z perspektywy czasu, wiem ,że to nie ma sensu. Już wole być szczęśliwym grubasem wpierniczającym fast foody, niż nieszczęśliwą chudą dziewczyną, która po przejściu parę kroków zaczyna się męczyć i płacze na myśl o zjedzeniu czegoś.
Nie powiem,że nie podobało mi się to ,że waga tak szybko leciała mi w dół i ,że w miesiąc potrafiłam schudnąć nawet 8 kg. Ale jednak zniszczona psychika była i to bardzo.
Myślałam nad wykupieniem diety OXY, kosztuje tylko 50 zł a niby dziewczyny na tym potrafią schudnąć 4-5 kg w miesiąc. Mam jakąś rozpisaną dietę, ale to było jak jeszcze byłam wegetarianką więc nie ma w niej mięsa..
Może sama sobie jakąś rozpiszę i będę się trzymała planu :) Albo po prostu MŻ , bez żadnego myślenia o tym co się zje bo to też mi się nie uśmiecha.