A było tak pieknie, a było tak ładnie... to sie musiał okres napatoczyć i od razu +0,4 kg. Wrrr... Jedyne pocieszenie w tym, że jak się okres skończy, to się wszystko normuje. To ta pieruńska woda się zatrzymuje w organiźmie.
Z drugiej strony nie powinnam narzekać, bo inne Dziewczyny podskakują nawet do 2 kg w tym okresie - o zgrozo! I tak wkurza mnie te +0,4 kg...
Dzis zaopatrzyłam się w hantelki ze zmiennym obciążeniem - jak to się fachowo mówi. Potrzebne do Treningu, który mi zaproponowano. Są fajne, moge sobie modyfikowac wagę itp. Na początku będę ćwiczyć samym gryfem + nakrętki bo to prawie 1,8 kg na jedną rękę a ćwiczy się najczęściej obiema.
Dziś biegałam - takie ćwiczenie mam w rozgrzewce, a potem w ćwiczeniu cardio. Biegałam - jesli można tak nazwać to, co dziś wyprawiało moje ciało. Oj, bunt był, że hoho. Ale dałam radę. Pierwszy raz się tak spociłam. Nogi ledwie przerzucałam do przodu. Mam nadzieję, że to przez ten okres... Bo jesli tak ma wyglądać moja kondycja, to ja pierdziu...
Ten tydzień jest ostatnim tygodniem przygotowawczym. Od poniedziałku zaczynam właściwe ćwiczenia. Zastanawiam się jakie będą? Pewnie dadzą mi w doopke... Oby tylko nie kazali za dużo biegać :P
A u Was jak? Dajecie radę?
Pozdrawiam