Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 247093
Komentarzy: 6500
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 17 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

23 września 2019 , Komentarze (6)

Pisząc o skarbach, mam na myśli Was, kochane kobiety!  Więcej współczucia mi okazujecie niz brat, który dziś zaczął rozmowę od żądań finansowych. Jeszcze i to mnie czeka, jeszcze i ten kubeł mam przyjąć na siebie.  Przygotowałam więc  wszystkie rozliczenia, wydatki, dokumenty, umówiłam się na środę i będę walczyć o sprawy Matki, aby do końca jej dni miała spokój i zapewnione opłaty. A we czwartek jedziemy do Mielna, wypoczywać i pławić się w luksusie. Marzę o masażu rozluźniającym, o basenie, o porankach z widokiem na morze. I niech tak będzie, bo inaczej i ja zacznę chorować. Dziś jeszcze byłam  zakończyć umowy telefonów komórkowych Ojca, telewizji kalbowej, jutro znów do PZU. Jeszcze od czasu do czasu łapie mnie potrzeba wypłakania się , ale muszę być twarda, bo takie jest życie.  Zimno dziś, a jeszcze wczoraj siedziałam z Matką na balkonie, cieszyłyśmy się ze słońca, grzałyśmy się w jego promieniach. Dyżur  u Matki trwał od 10 do 17:30, czyli prawie pełna zmiana. Ale przynajmniej miałam pewność, że zjadła, że wypoczęła , że była spokojna. Chociaż Ona. Obiad? Tak, pstrąg pieczony + mix sałat.  Odrzucam  kasze jaglaną, bo ma za duży indeks glikeniczny, zostawiam owsiane , dodaję jęczmienne.  Cały czas nie mogę zabrać się do marynowanych buraków, a tak je lubię. Czas, czas, to jest u mnie deficytowe. A w przyszłym tygodniu zaczynam zajęcia na UTW i już się cieszę. :D Kochane moje Vitalianki, jeszcze raz dziękuję wszystkim, które swoimi wpisami upamiętniły także mojego Ojca, Dzięki Wam serdeczne.

21 września 2019 , Komentarze (7)

Wczoraj odbył się pogrzeb Ojca. Uroczysty, z asystą wojskową, z salwami honorowymi, z orderami na poduszkach. Nie udało się powstrzymać łez. Słowa otuchy i kondolencje od wielu osób, wzruszały i pokrzepiały. Panicz pięknie podziękował na koniec.Matki nie było, zapomniała już , że mąż zmarł.Nie chcieliśmy  burzyć jej  spokoju. A dziś od rana ustalanie z opiekunką, jak trafić do Matki , aby dała się umyć . Dziś powinien być  u Matki brat, ale nie zapowiedział się, trudno. Jutro my będziemy od rana cały dzień, bo opiekunka ma wolną niedzielę. Syn już wyjechał do Poznania, jutro ma normalny dzień pracy. Wczoraj wieczorem wspominaliśmy Ojca we trójkę, już po stypie. Dziś o 9 poszliśmy na spacer nad morze, aby pobyć razem w pięknych okolicznościach przyrody. Mój pomysł na wyjazd jest potwierdzany przez wiele osób, które uważają to za doskonały sposób na oderwania się od kolejnych spraw koniecznych.Muszę jeszcze sporo "wychodzić" . Cóż takie życie, konieczność pozamykania po zmarłym jest niezbędna. Wam także dziękuję za słowa otuchy, słowa bardzo potrzebne w takich smutnych chwilach.  Dziś trochę słońca nad morzem, od razu cieplej w domu. Relaksowałam się w kuchni, smażyłam naleśniki, piekę kurczaka, zrobiłam zupę z soczewicy. Jutro zjemy razem z Matką , będzie nam wszystkim przyjemniej. Moja waga cudnie spadła w ostatnich 2 tygodniach o całe 2 kg. I to wcale nie jest woda, to ze stresu i ze zmęczenia. Wczoraj  troje uznaliśmy , że zmęczenie jest masakryczne , i po 21 byliśmy w łóżkach. Teraz oddam sie przyjemnej chwili wyszukania fajnego pobytu, z basenem, spa, z fajna okolicą. 

17 września 2019 , Komentarze (5)

Zabiegana jestem niemożliwie. Kto przeżył pogrzeb najbliższych, ten wie, co mam na myśli. Od poniedziałku biegamy po urzędach, instytucjach, zakładach , itd. Może to i lepiej, bo na rozmyślania nie ma czasu. Schudłam, nie mam specjalnie apetytu i okazji do jedzenia. Dziś przyjechał Panicz, podtrzymuje mnie na duchu, kochane dziecko!  Jutro chyba zrobimy sobie reset , aby nie oszaleć. A po całym ceremioniałe, gdy załatwimy sprawy do spodu, umówieni jesteśmy z mężem na jakis pobyt  w spa, aby zrelaksować się trochę. Dziś  zrobiłam rozliczenie  kasy wydanej na rodziców do tej pory. Sporo tego. Dziękuję  wszystkim za wyrazy współczucia, zawsze sa potrzebne. A teraz pozwólcie, że na parę dni wyciszę się . Pa.

16 września 2019 , Komentarze (18)

Ojciec zmarł w nocy z soboty na niedzielę. Obudził mnie telefon po 6 , informujący o tym fakcie. Długo nie mogłam się pozbierać, ciśnienie skoczyło mi do 172, poszłam do szpitala i dostałam Captopril na obniżenie.  Potem spotkanie z bratem, omawianie obowiązkowych czynności, no i pytanie: czy powiedzieć Mamie. Dziś załatwianie od samego rana, już jest większość  ogarnięta , jeszcze tylko wniosek o rentę rodzinną  i będzie spokój. Jak się czuję? Nijak.bo Ojciec dożył pięknego wieku 90 lat, ostatnia choroba przyniosła tylko cierpienie i ból, a szans na zmianę  raczej nie było. Rozmawialiśmy i widzieliśmy się jeszcze w sobotę, i dziękuje opatrzności, że pojechałam się z Ojcem zobaczyć. Pozdrawiam Was;(

13 września 2019 , Komentarze (3)

Rano byłam u fryzjera, to chwila relaksu, którą lubię. Szczególnie masaż głowy wychodzi rewelacyjnie. Potem do Mamy, podałam II śniadanie ( serek wiejski, maliny, łyżeczka miodu, kawałek bułki maślanej z masłem), nastawiliśmy pranie, drobne układanki. Rozmowa z opiekunką na temat żywienia, zrobiłam kopytka z fury ziemniaków, które bratowa ugotowała dla Mamy(?). Dziś u nas na obiad  kasza gryczana z kurkami duszonymi + mix sałat. Jakie to było dobre! Teraz gotuję zupę zieloną, z brokuła i szpinaku. Będzie na jutro, ale niewielką porcję zjem na kolację. Na jutro będzie także polędwica z dorsza, bo mięso jakoś mi nie wchodzi. Wolę białko w postaci strączkowej.  Pogoda nieciekawa, zrobiło się szaro, chłodno i deszczowo. Wieczorami znów sporo czytam, nie lubię TV, wolę pomarzyć przy lekturze.  Ten weekend będziemy mieć dla siebie. Teraz mam pole do zastanowienia się, co zrobić z wolnym czasem. Jedno jest pewne- poranna kawa będzie w łóżku!

12 września 2019 , Komentarze (10)

W domu pachnie grzybami po dzisiejszym zbiorze kurek.  W lesie jesień okrutnie widać. Lubię płodozmian w porach roku, ale chciałabym jeszcze babiego lata. A tu czas herbaty popołudniowej nadszedł. Lubię szczególnie Earl Grey, jej aromat i smak. Porządki na balkonie zrobione, mniej kwiecia zostało i już nie przesiaduję tam, bo zimno. Wczorajsza wizyta u Ojca przykra, widok smutny. Wpadłam dziś na pomysł, aby jutro, podczas wizyty u Mamy, nagrać ją w telefonie, z pozdrowieniami dla Ojca i ciepłym słowem. Przykro mi było kłamać, gdy pytał, czy Mama  wspomina o nim.  Zadałam dziś mężowi pytanie, kiedy zaczyna się starość. Chwilę zastanawialiśmy się oboje i doszliśmy do wniosku, że u każdego inaczej. Z pewnością pierwsze symptomy to niechciejstwo, brak pasji do czegokolwiek, a szczególnie pasji poznawczej. I ociężałość spowodowana natłokiem TV, brak chęci do ruchu, obojętność na wszystko. Skoro kieruje nami nasz umysł, to właśnie od jego stanu uzależnione jest nasze jestestwo.  I dlatego cieszę się, że niedługo mój UTW zaczyna zajęcia, że spotkam znajomych, że zacznę posługiwać się moimi półkulami przy zapamiętywaniu układu tanecznego, przy wydobywaniu z zakamarków pamięci angielskich zwrotów, przy rozciąganiu ciała dla jego dobra! Dzisiejsza wycieczka do lasu znów spowodowała tęsknotę za widokiem przyrody. A w sprawie diety to mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że pieczywo wieczorem to błąd i poranna masakra wagowa. Dziś rosół  z makaronem i pulpety w sosie koperkowym. Na jutro szykuję kurki, ale czeka też kalafior, którego część chcę zakisić.  Musze zabrać się za powidła, bo niedługo węgierek zabraknie. A moja spiżarka w garażu zapełnia się ładnie i cieszy oko. 

10 września 2019 , Komentarze (3)

że stan Ojca nie ulegnie poprawie.Wiek robi swoje, sposób odżywiania się także, cóż. Od wczoraj Ojciec jest karmiony przez sondę, bo tylko w taki sposób można mu zaaplikować jedzenie. Brat wybrał kontakty z Mamą, a ja nie boję się widoku odchodzącego człowieka, tylko taki ogromny  żal mnie ogarnia. Zapominam o wszystkich złych chwilach, niedobrych dniach, kłótniach. teraz to nie ma żadnego znaczenia. ;(. Dziś  dzień wolny od zajęć rodzinnych. Załatwiamy swoje sprawy, odwołujemy wizyty zamówione wcześnie, już niepotrzebne, załatwiany kolejne refundacje. A poza tym kupiłam nowe dżinsy dla siebie, stare miały felerne szwy na udzie, które puszczają. Pogoda dziś fatalna, cały dzień nawiedza nas Hans, przynosząc opady, wiatr i sztorm. Zrobiło się zimno i naprawdę jesiennie. Przed chwilą dzwoniła opiekunka, Mama dziś zjadła bardzo dużo, co cieszy, ma humor i werwę, nawet poprasowała kilka rzeczy! Ojca nie wspomina, chyba już całkiem zapomniała o nim. Okrutna to choroba. Po Positivum spałam  doskonale, ale obudziłam się po 5. Wstałam przed szóstą , zrobiłam kawę dla obojga i zaniosłam do łóżka. Takie miłe chwile, których ostatnio nie było zbyt wiele. Śniadanie zjadłam dopiero przed 9 i była to kasza jaglana ze śliwkami, z jogurtem, z miodem i ze słonecznikiem.  Mój balkon coraz bardziej jesienny się robi, powoli pozbywam się kwiatów.  W domu chłodno, bo mamy zawsze otwarte okna, ale za to śpimy wspaniale. Jutro wizyta u Ojca, musze zebrać siły.

9 września 2019 , Komentarze (6)

To tytuł filmu sprzed lat, z młodą Marią Seweryn. Ale ja nie o tym, raczej o uczuciach targających ( dosłownie) mną. W niedzielę byliśmy w Białogórze, przeszliśmy z kijkami do rzeczki Granicznej i z powrotem. Wcześniej wypiliśmy kawę w hotelu Sześć Dębów w Prusewie. Wracam tam co jakiś czas, bo to przepiękne miejsce, pełne  cacuszek z czasów secesji, wspaniały park, klimacik ciepła i troski o gościa.  Wrócilismy do domu  zmęczeni, ale zadowoleni z wysiłku, po przejściu  prawie 8 km i wykonaniu ponad 11.000 kroków. Dawno tak nie maszerowałam i mój zapał był oczywisty. Spałam dziś dobrze, ze wspomaganiem, ale dobrze. Piekę ciasto ze śliwkami i z jabłkami, dziś Mama kończy pobyt w szpitalu, zawozimy ją do domu, zaopatrzoną w krupnik, ciasto, smakołyki na kolację. W przypadku Mamy sprawa jest jasna, należy jej zapewnić jedzenie, pozwolić odpoczywać i wszystko za nią wykonać. W przypadku Ojca sprawa jest gorsza. Odwiedziny w sobotę skutkowały złym humorem, bo za często jest myty(!), nie ma przy łóżku butów ( nawet nie siada), a my po prostu poszliśmy sobie na dancing , zamiast z nim rozmawiać! Gorsze jest to, że Ojciec prawie wcale nie je i co tu zrobić? . Dziś w aptece dostałam informację o leku  Megace, po którym łaknienie ma wrócić. Lek na . receptę, może coś wiecie na jego temat?  Od dziś zaczęłam zażywać Positivum. Kuzynka mi doradziła, abym i ja nie wylądowała w szpitalu. Muszę sobie poprzestawiać priorytety życiowe, będzie mi łatwiej, będę spokojniejsza. Po prostu  MUSZĘ  przekonać siebie, że więcej zrobic nie można. Tyle.. 

6 września 2019 , Komentarze (8)

Jutro  sobota, chcę pojechać nad  otwarte morze. Chcę przestać myśleć o sytuacji rodziców, chce odpocząć  od tych męczących spraw. Czy się uda? Nie wiem, bo pogoda jutro nieciekawa, może zatem zamienię morze na muzeum? Dziś Ojciec został wypisany ze szpitala, ze wskazaniem do ZOL. Znalazłam taki , Ojciec został umieszczony. Przyjechał tam po kilku godzinach oczekiwania na transport, z trzęsącą się brodą ze strachu, że został sam . Nie zapomnę jego radości, gdy nas zobaczył na miejscu. Nadal żyje w swoim świecie , gdzie o logice trudno mówić. Został od razu wykąpany, co przyjął z radością, rozlokowaliśmy Ojca , nakarmiliśmy i pojechaliśmy do domu. Dzień  zaczęliśmy o 6 , wczoraj wróciliśmy ok. 21, noc znów bezsenna. Rano byliśmy u Matki, jej stan  jest "stabilny", nie pozwoliła sobie zrobić gastroskopii, o kolonoskopii nie ma co marzyć. Prawdopodobnie w poniedziałek zostanie wypisana do domu. Opiekunka już jest powiadomiona , może wszystko jakoś wróci do normy.  Dzwonił mój Panicz, dostałam opieprz, że nie dbam o siebie, i zobowiązanie do odpoczynku i dbania o siebie. Dobre dziecko!Ale jak to zrobić? Może znacie sposób na wyłączenie myślenia? I serdeczne dzieki za Wasze słowa otuchy. Niestety serial trwa nadal. ;(

4 września 2019 , Komentarze (8)

Wczoraj rano , po wizycie w szpitalu u Ojca, pojechaliśmy do Mamy. Czekać na pralkę, a poza tym miała umówioną wizytę u lekarza rodzicielki, aby ocenić wyniki morfologii.  Rzut oka na te wyniki i decyzja- natychmiast do szpitala, przy hemoglobinie 7,4, tylko tak można zdecydować- to słowa  lekarza. W przychodni zamówiono transport medyczny, ja pędem do domu, aby Mamę przygotować. No i ta pralka, która akurat miała "przyjść" w okresie transportu do szpitala. Telefon do opiekunki, aby przyszła i umyła Mamę, bo nie zrobiła tego rano(?), telefon do brata, aby poinformować o sytuacji  i tu brak zrozumienia, co mnie bardzo zaskoczyło. Pralka wstawiona, stara oddana, za chwilę ratownicy medyczni przyjechali, pojechaliśmy na SOR. Tam uzyskaliśmy informację, że nie ma miejsca na oddziale wewnętrznym i Mama nie będzie przyjęta. Postawiłam się, poprosiłam na piśmie, że stan jej nie zagraża zdrowiu i życiu.  Łaskawie  zdecydowano o diagnozowaniu na miejscu. Po 2 godzinach oczekiwania badania - EKG, przy którym  pielęgniarka zaczęła na Mamę krzyczeć, a ona biedna ma kłopoty ze słuchem i ze zrozumieniem . Znów moja reakcja, na co uslyszałam, że mam poczekać na korytarzu. Odmówiłam ,łaskawie pozwolono mi zostać. Określono mnie jako roszczeniowego i agresywnego członka rodziny. Mam to w dupie!. Byłam przy Mamie w czasie kolejnych badań, widziałam jej bezradność, strach . Wyglądała jak dziecko, które nie wie , co się z nim dzieje. Kolejne godziny oczekiwania, mąż już chodził po ścianach z nerwów ( pan doktor z SOR spędził godzinę poza gabinetem , na kolacji), Mama coraz bardziej zmęczona, chce się położyć, nie zdaje sobie sprawy  gdzie jesteśmy. O 19 zmiana dyżuru, mamy nadzieję na szybka reakcję, a tu zero.. Idę na oddział wewnętrzny, tam panie pielęgniarki radzą, abym zrobiła małą awanturkę, wówczas ktoś się zainteresuje. Przy okazji mówią, że czekają na Mamę od 14. Wchodzę na chama do doktora na SOR, określam dokładnie moje żądanie, po 5 minutach jedziemy na oddział . O godzinie 20:30 Mama zostaje przyjęta. Jest wykończona, chce iść do domu, kładzie się do łóżka i prawie zaraz zasypia.  Pani doktor zażyczyła sobie na drugi dzień jakieś wyniki gastroskopii Mamy, a ja poprosiłam, czy mogą być na czwartek, abyśmy mogli znaleźć czas na własne potrzeby I tu usłyszałam: "To wygląda jakbyście państwo specjalnie chcieli oddać rodziców do szpitala, aby sobie odpocząć." Tu moje nerwy już puściły. Oznajmiłam przedstawicielce "służby zdrowia" , że zagalopowała się, nie życzę sobie takich insynuacji i mam nadzieję, że nigdy więcej nie uslyszę takich uwag, które są nie fair, całkowicie mijają się z prawdą  i są nie na miejscu. Nie czekałam na przeprosiny, po prostu wyszłam. I wcale nie spałam dobrze, mimo tabletek, które zażywam od 2 tygodni. Brat nie dzwonił, ja też nie będę się wyrywać. Dziś mąż pojechał po zmianę  bielizny dla Ojca, po wyniki badań Mamy i drobiazgi dla niej, a po wizycie w szpitali zabrał mnie siłą  do lasu. Pojechaliśmy na kilka godzin, zebrałam garstkę kurek, odwiedziłam tereny moje dawnej "posiadłości". Po powrocie znów szpital, rozmowa z lekarzem Mamy,  Tak natychmiast potrzebne wyniki nie zostały przejrzane, może wieczorem?) wizyta u Ojca, golenie , rozmowa na temat wizji, które Ojcu się przewijają. Narazie czekają oboje na kolejne zabiegi. A moje ciśnienie dziś rano  było ponad 160/58 i ciągły ból głowy. Czy dam radę?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.