Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 247105
Komentarzy: 6500
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 17 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

14 października 2019 , Komentarze (19)

Pomorskie jest jednym z dwóch województw, gdzie PIS nie wygrał. Jestem dumna z tego, nie daliśmy się kupić. Widziałam wczoraj frekwencję, aż dziw brał za aktywność ludzi. Oby był to początek końca czasów mrocznych, ciemnych i głupich. Bo jak inaczej  określać czasy, w których Kuchciński wygrał w swoim okręgu, a wykorzystywanie prywatne kasy narodu nie przyniosło mu ujmy? Uff!, Jak to wytłumaczyć młodym, którzy mają ideały? (szloch). Dziś pogoda wspaniała, rano pojechaliśmy do lasu.  Garnek maślaków się gotuje, pełna suszarka prawdziwków i podgrzybków , na kolację będą rydze. Oczywiście smażone na maśle. A jakich widoków się naoglądałam! Jakie kolory! Jesień jest teraz złota, czerwona, miodowa i brązowa.  Powoli, krok za krokiem , z bystrym wzrokiem skierowanym ku ziemi, i wyszło ponad 5.000 kroków.  Skromny posiłek na łonie natury i powrót do domu. Obiad z resztek wczorajszych. Na jutro szykuję rosół , gulasz z indyka, duszone maślaki w śmietanie. To dla Mamy, bo jutro ma imieniny. Może uda się staruszkę namówić na wizytę na cmentarzu, może wreszcie dotrze do niej, że Ojciec zmarł? Brat zabrał pismo, które do niego napisałam, niech zacznie wreszcie myśleć inaczej, bo Matka to nie bankomat. Zaczynam sypiać .

12 października 2019 , Komentarze (11)

za oknem, przynajmniej na Wybrzeżu.  Pada cały dzień, ponuro, światło od rana. To czas na dzień gospodarczy. Rano wyprawa na Halę Targową, gdzie oprócz innych rzeczy kupiłam gąski zielone, zwane u nas zielonkami. Moja teściowa robiła zupę z zielonek, ja dziś uraczyłam nią męża. Udało mi się powtórzyć smak sprzed lat, obojgunam  smakowało! Zrobiłam też kaszę bulgur zapiekaną z warzywami, takie dania mogłabym jeść codziennie. A do tego kiszona kapusta! Teraz raczę się herbatą  Earl Grey, za sobą ma drobne sprzątanie, ale i trochę lektury. m. in. wywiad z psychologiem de Barbaro, wywiad z Krystyna Zachwatowicz.  Zawsze imponowały mi zwyczaje inteligencji przedwojennej, dotyczące pomocy dla społeczeństwa bardziej ubogiego, pozbawionego możliwości. Przemyślenia pana de Barbaro trafiły od  mnie absolutnie.  Jutro podobno aura ma być i tutaj sprzyjająca.  Mamy zamiar  szukać złotej jesieni wśród nadmorskich  ścieżek.  Dziś natomiast, jak stare grzyby, będziemy  raczyć się ciszą, spokojem i lekturą. A o 17 kolejny koncert mozartowski!.

11 października 2019 , Komentarze (16)

czyli wszystkim Wam kochane kobitki dziękuję za wpisy. Zdania są  zbieżne, nie obrażam się za żadne określenie, każde jest trafne. Z nowości, brat udał się do notariusza, aby sprawdzić, czy faktycznie testament, który mu okazałam jest prawdziwy!!!!!! Dziś zostawiłam u Mamy pismo do niego , z kopiami wszystkich rachunków, z dokumentami potwierdzającymi płatności i z informacją, że nie chcę mieć z nim żadnych kontaktów więcej.   Jedna z Was przywołała Bareję, zgadzam się , może i ten wieki reżyser - obserwator nie wpadłby na takie pomysły, jak dwukrotne żądanie za przyjazd do Mamy. To się brat zdziwi, że wyłapałam ten drobny "niuansik". To wszystko chyba wynika z faktu, że Ojciec zapisał  cały swój majątek Mamie, a dopiero po Jej odejściu braciszek będzie mógł korzystać. Już nie chcę żyć tym tematem, zabiera mi zbyt dużo energii pozytywnej, zostawiając tę negatywną. Z dobrych wiadomości - pan kamieniarz zrobił już nagrobek  dla Ojca, a ja z rozkoszą powiadomiłam "brata"?, że wykonanie było na nasz wyłączny koszt, bo nie życzę sobie kłótni na temat ceny, konieczności, itd. jak było w przypadku pogrzebu i cmentarza. Dziś chyba będę spać spokojnie. Dziś znów kawa była o 5 rano do łóżka, bo myśli nie pozwalały zasnąć. Zbliża się obiecana złota jesień, już dziś czuje się napływające ciepło. A wczoraj widzieliśmy dwa potężne klucze odlatujących gęsi, słyszeliśmy ich "rozmowy" w locie. Lubię te widoki. No i kolejna radość , to Nobel dla Olgi Tokarczuk. Gdy kiedyś, dawno przeczytałam Biegunów, zauroczona zostałam językiem powieści i sposobem prowadzenia opowieści. "Prowadź swój pług....." trzymał mnie w napięci do ostatniej kartki. Zasłużony Nobel, teraz pora na Księgi Jakubowe. A pani Tokarczuk to taka spokojna, zrównoważona kobieta, uznana przez "elitę władzy" za wroga Polski, za osobę niezrównoważoną i piszącą bzdury. Ot, jak naród pozwolił się otumanić. Dziś obiad ekspresowy, wczoraj zrobiłam zupę krem szparagową, kupiłam ravioli w Lidlu, ravioli z ricottą i prawdziwkami. Było wszystko bardzo smaczne.  Waga ładnie spada, to chyba ze stresu. Była we wtorek na ćwiczeniach, w środę na latino solo. Ależ fajnie się tańczyło! Tęskniłam za tym.

8 października 2019 , Komentarze (12)

dobre samopoczucie.  teraz muszę podjąć decyzje: albo jestem nieugięta i nie  pozwolę wykorzystywać kasy Matki, albo chcę mieć spokój za jej kasę.  Dziś u Matki czekały na mnie paragony za paliwo i rozpiska , nawet do Biura Emerytalnego , na kwotę 360zł. Większość to wizyty synka u mamusi, czyli mój brat nadal chce, abym zwracała mu z pieniędzy Matki  za jego przyjazdy. Musze się z tym przespać, inaczej nie dam rady znaleźć rozwiązania. A już mi się wydawało, że pozbyłam się tego problemu. Chodzi mi po głowie rozkład jazdy komunikacja miejską! :<. Dziś gimnastyka w Fundacji. Było niby lightowo, ale i tak moje nadciśnienie dało  znać. Na szczęście to nie konkurs ani wyścigi, mogę ćwiczyć w swoim rytmie.  Namówiłam kuzynkę na taką aktywność, dziś była się zapisać! Opiekunka Matki dziś częstowała nas pierogami z grzybami i kapustą , zrobionymi przez jej Mamę. Mama natomiast miała bardzo niskie ciśnienie , była ospała, i wyraźnie nie w sosie. Cóż, i Ona ma prawo do gorszego dnia. Za oknem przyczyna takiego samopoczucia. Jest po prostu wstrętnie.  Dziś odebrałam powiększone zdjęcia moich rodziców , z ich podróży poślubnej do Zakopanego. Oprawiliśmy w ramki i powiesiliśmy wśród innych , tematycznie podobnych. Te zdjęcia bardzo przyciągają wzrok naszych gości, każdy jest ciekawy , kogo przedstawiają. Fajna taka historia rodzinnna na ścianie.

7 października 2019 , Komentarze (6)

Od rana u Matki, podałam jej śniadanie, potem chwilka pogaduszek, niestety bez treści, bo Mama już nie "ciągnie" tematu. Ok. południa przyszła kuzynka, kawa, potem razem obiad. Mama była bardzo zainteresowana naszymi rozmowami, siedziała przy  stole cały czas, chociaż była zmęczona. O 15:30 wracaliśmy do domu, bo na 17 koncert mozartowski w teatrze . Ach, cóż za perełki leciały od strony muzyków, jakie to było cudne! A po koncercie, inauguracyjnym, bo to festiwal mozartowski, poczęstunek  niespodzianka. Sernik wiedeński i tort Sachera + kawa. Takie koncerty to ja lubię. Ludzie uśmiechnięci, dużo znajomych fascynatów muzyki klasycznej. Kolejne koncerty z naszymi biletami 12 i 20 października . Syn z kolei poleca film Joker, kupiłam dziś bilety, aby naocznie sprawdzić jego zachwyt.  Pogoda dziś zmienna, ok. 11 stopni, ale pranie i tak wywiesiłam na balkon. Jest wiatr i słońce, powinno pomóc. Robiłam dziś internetowe przelewy należności mieszkaniowych rodziców. Musze się tym zająć, bo płaca jak za zboże. Pewnie ktoś Ojcu wcisnął wspaniałą ofertę, a on biedak nie potrafił odmówić. Rano obawiałam się trochę wagi po wczorajszych "igraszkach" z Mozartem, ale nie, jest ok.   Jutro gimnastyka, tez pomoże, dziś spacer zaliczony i prawie 8.000 kroków. Systematycznośc czyni mistrza i tego bedę sie trzymać.

4 października 2019 , Komentarze (2)

Nie dość, że chodzę koło spraw Mamy na okrągło, to jeszcze zaplanowałam sobie mnóstwo atrakcji na ten miesiąc. Ale cóż zrobić, skoro to pomaga? Trzy koncerty, wyjazd do Krakowa na 4 dni, kino, a między nimi wizyty w urzędach, instytucjach , no i u Mamy. Dziś zawiozłam jej zupę pomidorową z moich zapraw, zupa z kaszą orkiszową i z indykiem. Do tego śledź w sosie śmietanowo- chrzanowym + ciepłe ziemniaki. Ach jak wsuwała moja rodzicielka , a my z nią, bo tam jedliśmy obiad. Mama zadowolona, rozgadana, ale pyta o Ojca. Odpowiadam, że zmarł, ale to tylko na chwilę przyjmuje do wiadomości, bo już po chwili pyta, czy poszedł po zakupy. Co parę dni wyjmuję ze skrzynki rodziców informacje o opłatach, podwyżkach, naliczeniach. Siadam do komputera i robię przelewy. Byłam dziś ponownie w urzędzie skarbowym, złożyłam wniosek o przyjęciu prawa majątkowego w postaci wkładu bankowego. Tak chciał Ojciec, a ta kasa nie wchodzi do masy spadkowej, a ja przeznaczę je na wydatki Mamy. Trzeba mieć honor i dotrzymywać słowa. Dziś zapakowałam dwie ogromne torby z Ikea naszymi  okryciami zimowymi. Zaniosę je do sklepu charytatywnego, po co mają leżeć w szafie, skoro już kilka lat ich nie używamy? Jutro sobota, może zrobię sobie dzień lenia? Wczoraj zamiast proszku do pieczenia dała sodę oczyszczoną do ciasta. Porcja za duża, ciasto gorzkie, ale mój domowy łasuch i tak je zjada!

3 października 2019 , Komentarze (4)

Dziś był cudny dzień , słoneczny, cieplutki, taki radosny i  jasny. Z rana sąsiadka dzwoniła, aby wpaść po pigwę. Z rozkoszą, i  już nastawiłam na nalewkę. Duże słoje kupiliśmy w galerii, gdzie udało się namówić męża na nową kurtkę. Hurra ja !!!!!  Ale zakup także nowej pościeli w Jysku, preferuję białą.  Na obiad pomidorówka i gulasz  z indyka z maślakami. Do tego kasza orkiszowa i kiszona kapusta. Po zakupach pojechaliśmy na cmentarz do Ojca , znów zrobiło mi się tak miękko. Cudny widok na Osadę Rybacką i Hel w oddali . Chwilka rozmowy z miejscowym rybakiem na emeryturze. Wypytywał, co w Gdyni słychać , jakby to inne miasto było! Widocznie niezbyt często jedzie do centrum. Jesień widać za oknem , bo to i pora na nią. Znajomi nadal mówią o wysypie grzybów, ale ja mam już dość. Jutro mój dzień u Matki, chcę zjeść razem obiad, a będzie to śledź w śmietanie, z jabłkiem i cebulą, do tego ciepłe ziemniaki. Pycha! W najbliższą niedzielę opiekunka ma wolne, będziemy dyżurować tak do 16, bo wieczorem koncert mozartowski w Teatrze Miejskim w Gdyni. Opiekunka przyjdzie dopiero wieczorem.  

2 października 2019 , Komentarze (10)

Za oknem szaruga, aż  strach.  Od razu chce się ciepłych zup, cięższych potraw. Dla mnie rosół i  kasza z warzywami wystarczy. Dziś owsianka z jabłkiem i migdałami. Do tego 2 łyżki jogurtu i łyżeczka miodu. Takie śniadania lubię, chociaż nie gardzę i bajglem z dobrą pasztetową, z serem, z twarogiem. Waga zbiesiła się poprzez pobyt  relaksacyjny, muszę teraz to nadgonić. Dziś kolejny dzień zmagań z biurokracją, ale także sukcesy. Zamówiłam już nagrobek dla Ojca, zapłacę z pieniędzy otrzymanych  z banku na wypadek śmierci. One nie wchodzą do masy spadkowej, będzie więc z głowy kolejna awantura, że "za bogato".  Kamieniarz obiecał wykonać do 1 listopada. Byłam też w urzędzie skarbowym, uzgodniłam co i jak, potwierdziłam moje stanowisko i będę się tego trzymać. Złożyłam wniosek o zasiłek pogrzebowy  w biurze emerytalnym Ojca. Z mojej strony  wykonałam wszystko. Teraz mogę zacząć czas żałoby. ;(

Wasze oburzenie na zachowanie brata jest zrozumiałe, bo potrącanie z kasy matki za dojazdy do niej jest po prostu obrzydliwe. Kończę jednak ten temat, nie wiem jak się sytuacja rozwinie, mam czas do końca lutego, aby zdecydować. 

W naszej Fundacji wykupiliśmy sobie wycieczkę na przyszły rok, tym razem będzie Bawaria. To dopiero w czerwcu, ale już chętnych było wielu. Płatność w ratach nie obciąża zbytnio kieszeni "emeryta" A zajęcia ruchowe zaczną się od przyszłego tygodnia . Dobre i to.  Z takich bardziej "wesołych" sytuacji, to moja Mama  poinformowana o śmierci Ojca stwierdziła, że wie o tym, ale przecież ona ma już drugiego męża ! Uff,  i co ja mam na to powiedzieć?

30 września 2019 , Komentarze (12)

Pobyt w Mielnie udał się, powtórzymy jeszcze. Dodatkowo w drodze powrotnej zajechaliśmy do szwagra do Łeby i tu,,,, koszenie grzybów!!! Co za zbiory! Jakie okazy tzw. amerykańskich prawdziwków, tych zwyczajnych, podgrzybków, a nawet rydzów! Przywiozłam do domu kilka słoików marynowanych, sporo suszu, i maślaki do śmietany.  Wyjazd pełen wrażeń, chociaż nadal czuje się jak potłuczona po środowej rozmowie z bratem. Atak nastąpił frontalny na mnie, na męża, nawet na syna. Słowa wulgarne, obraźliwe, bo nie chciałam dać pieniędzy, które według testamentu dziedziczy Matka! Mąż do dziś nie może się pozbierać! Oboje nie możemy tego przetrawić, nie śpimy w nocy , myślimy o całej sytuacji. Dziś zajechaliśmy do Matki wracając z Łeby, ucieszyła się staruszka, zjedliśmy razem śniadanie, trochę malowankami ją zajęłam. Drobne zakupy, bo w lodówce pusto, a brat był wczoraj. Powiedział, że mam mu zwracać za paliwo za odwiedziny Matki. A gumę żuje cały czas, to nie sposób na stres. Rozmowa z opiekunką, jakieś ustalenia odnośnie opieki, trochę sprzątania. W porze obiadowej zjechaliśmy do domu, miłym zaskoczeniem są ciepłe kaloryfery. Już gotuję rosół na jutro, w domu pachnie pięknie, a za oknem koszmar. Po drodze widzieliśmy żurawie szykujące się do odlotu. Stały stadami na polach, moknąc w deszczu. Wczoraj na niebie klucze gęsi. To już prawdziwa jesień moje panie, niestety narazie deszczowa. Od jutra zaczynam zajęcia UTW.

24 września 2019 , Komentarze (4)

jest piękna kolorami, klangorem odlatująch żurawi, bezkresem pustych pól. Pojechaliśmy połazić po lesie, a przy okazji trochę grzybów nazbierać. Udał się wyjazd, bo dziś na Wybrzeżu pogoda znakomita. Kurki śladowe, ale sporo kozaków, podgrzybki, maślaki i prawdziwki. Sporo suszę , a na jutro będzie kasza jęczmienna, albo gryczana, z grzybami.Robię takie danie zapiekane w piekarniku, bo na wierzch naczynia kładę kozi ser. Odebrałam ostatnie dokumenty z USC i udałam się do PZU, aby dokończyć  sprawę polis. Przyjął mnie mężczyzna i zażądał dokumentów, które już dostarczyłam, a w PZU skopiowano. Moje tlumaczenie, że sprawa jest otwarta wyjaśnił słowami:" W Polsce proszę pani takie są przepisy ." Ton był bardzo, bardzo arogancki, a pan nie miał ochoty szukać w komputerze sprawy. Wręczyłam mu akty z USC, a przy facecie stanęła kobieta, pokazała mu palcem coś na ekranie komputera, prawdopodobnie zakładkę do mojej sprawy. Ja próbuję zdzwonić do męża, aby doniósł dokumenty, a pani na to ,że nie trzeba. Przeprasza , że to nowy pracownik i nie orientuje się  dobrze w obsłudze. On nadal swoje i trzymając odpis aktu ślubu żąda oświadczenia męża, że jesteśmy małżeństwem.I znów konsternacja, pani przeprasza, pokazuje mu, że ma dokument, tłumaczy niewiedzą, a co facet? Facet obraził się, wstał i powiedział, że nie będzie obsługiwał!!!!Taki bohater! Męża zdążyłam zatrzymać w domu, gorąco pozdrowiłam od niego panią kompetentną , która kolejny raz zdziwiła się na inne żądane poprzednio przez PZU dokumenty. Moja wyobraźnia pozwoliła na umieszczenie  w opisanej sytuacji osoby starszej, schorowanej, która z dużym wysiłkiem dotarła do jednostki, z ogromnymi problemami zebrała dokumenty, które okazały się zbędne. Litości, ludzie, zmieńmy to, bo najwyższa pora, aby petenta traktować przyjaźnie, nie jak wroga. A na koniec kobieta obiecała, że porozmawia z pracownikiem na temat pokory, bo jako świadek całej rozmowy wie, że facet musi się jeszcze sporo nauczyć.  Po tej "udanej" wizycie spotkałam jeszcze kolegę, który uczestniczył w pogrzebie Ojca. Pytał o stosunek brata do Ojca, bo widok faceta żującego gumę na pogrzebie nie był zbyt miły. Ja chcę już wyjechać! Zostawić to wszystko za sobą chociaż na chwilę (szloch).

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.