Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 247389
Komentarzy: 6501
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 18 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

18 sierpnia 2020 , Komentarze (3)

Rano na biopsję, nie chcieli ogląda wcześniejszych usg,poinformowali, że guzek jest mniejszy niż  w opisie, wynik za tydzień. Nic, tylko czekać. Dziś chłodniej, tak naprawdę, aż chce się wyjść. Po powrocie ze szpitala kawa, telefon do młodszej koleżanki z pracy i pogaduchy. Wczoraj zobaczyłam jej zdjęcie i smutne oczy, stąd ta rozmowa. Dziewczyna w wieku mojego syna, a po kilku przejściach . Cóż, samo życie.  Kolejny film włoski to komedia, średnia, chociaż śmiałam się. Opowieść o tym , jak ojciec radzi sobie z dziećmi pod nieobecność mamy. Czyli standard.  Znów zaprawy pomidorowe, wyszły 4 słoje, kupiliśmy wczoraj w Auchan pomidory po 3,50/ kg. W Gdyni już mniej ludzi , i to widać.  Niestety, brudzą okropnie, służby nie nadążają ze sprzątaniem. Trochę sie chmurzy, może i u nas jakiś deszcz się pojawi?  Przydałoby się zmyć chodniki . Drzewa coraz bardziej jesienne od suszy, moje kwiaty balkonowe dostają codziennie 2x wodę, 2x zraszanie,  są nadal ładne. Jeszcze nawóz co drugi dzień . Zastanawiam się, czy za rok będę chciała mieć kwiaty na balkonie. To zależy od  sytuacji  epidemiologicznej. Jeżeli będzie dobra, to raczej podróże, balkon odpada, szkoda zachodu. Wprawdzie ładnie to wygląda i fajnie siedzieć wśród kwiecia, ale znów załatwianie kolegi do podlewania, fatyga  i tyle.  Cóż, czas pokaże. Weekend zapowiadany jest znów gorący, muszę pomyśleć o łagodnym i lekkim menu. A dziś wreszcie kupiłam moje ulubione jabłka i gruszki. Az ślinka leci!    

17 sierpnia 2020 , Komentarze (2)

I w nastroju też, bo jutro biopsja.  Zapłaciłam  prywatnie, bo z NFZ byłaby za 2 tygodnie, najpierw do lekarza po skierowanie, potem do onkologa, i dopiero tam wyznaczają termin. Na szczęście mam usg z NFZ, bo na takie badanie pierwszy termin przewidywany jest na listopad!  Po cholerę pchać finanse w służbę zdrowia, lepiej  dać posłom i tzw, pierwszej damie, lepiej dać dla TVP, aby durny naród otumanić. I najlepiej niech będzie ich mniej, bo tylko chcieliby większe pensje, emerytury. itd. Posłowie przecież sa sami dla siebie, nie dla Polaków. :x.  Wczorajszy film, pod tytułem "Il Campione" był naprawdę dobry. Opowieść o młodym piłkarzu, sławie z AS- Roma, który  jest wykorzystywany przez wszystkich finansowo, nawet przez ojca. Dopiero nauczyciel, który ma przygotować go do matury , staje się jego przyjacielem.  Dziś będzie komedia o młodym małżeństwie. W ten sposób pozbywam się nieciekawych myśli o mojej tarczycy. Obiad z robiłam z tego, co było. Mięso ze skrzydełek z rosołu, doprawione cebulą, zieloną pietruszką, przyprawami ostrymi, zapakowane w dwie papryki , przykryte mozzarellą , to zalane sosem hiszpańskim pomidorowo-paprykowym, i do piekarnika. Do tego był ogórek kiszony. Z resztki rosołu zrobiłam ogórkową, będzie na jutro. Dzwonił brat, lada moment dojdzie do sprzedaży mieszkania po rodzicach. Byłam tam w piątek, może to był ostatni raz?  Czytam teraz książkę pt. Sonia, autorstwa Magdaleny Louis. Coraz więcej Polek pisze, na dodatek ciekawie. Rozliczenie za dostawę ciepła za zeszły sezon przyniosło nadpłatę, nie za dużą, ale kilkaset złotych. Ciekawe jaka będzie zima w tym roku?  Przeglądarka skierowań do sanatorium pokazała o 1700 mniej  przez niecały miesiąc. Nie jest źle, chociaż według wyliczeń wypada na listopad. Mam jednak nadzieję, że to będzie wcześniej. ładna jesień byłaby dobra.

16 sierpnia 2020 , Komentarze (5)

to tytuł programu  Grażyny Torbickiej, gdy jeszcze było w miarę normalnie  w Polsce. Ten tytuł odzwierciedla moje uczucia do X muzy. W piątek zaczełam tydzień filmu włoskiego, to był "Zdrajca", o likwidacji Cosa Nostry . Brutalny, prawdziwy i ciekawy, bo pokazujący Italię lat 60 i 70, gdy wszyscy praktycznie pracowali dla organizacji.  Wczoraj była przerwa w filmach, na recital Arkadiusza Brykalskiego, wykonującego piosenki  Przybory, Wasowskiego, Młynarskiego. To w Teatrze Ateneum w Sopocie.  Występ świetny, wykonawca spływał potem, dodatkowo podgrzewany jupiterami. Zaangażowany na maksa, z dobrym głosem, warto było. Natomiast nie warto jechać do Sopotu. Podróż SKM to koszmar z powodu gorąca, tłoku i wszelkiego rodzaju typków. Pojechalismy tak, bo zaparkowanie w Sopocie w sezonie to marzenie. Przejście deptakiem Monte Cassino przyprawia o zawrót głowy wobec różnorodności scen rodzajowych, wielości stylów , z golizna włącznie. Szybko skręciliśmy w jedną z uliczek bocznych, aby  absmak pozostawić za sobą. Wróciliśmy do domu taxi. Dziś kolejny film, i tak do czwartku włącznie.  Na szczęście wszystkie projekcje są o 20:30, nie tracimy więc dnia. A w poniedziałek jadę do szpitala , aby na Onkologii umówić się, lub wykonać nakłucie guzka na tarczycy. Trochę urósł, oby był sympatyczny.  Dziś pojechaliśmy trochę posiedzieć w cieniu drzew, w mieście jest okropnie gorąca, a w stronę morza wala tłumy turystów.   Przeczekamy te najgorsze godziny w domu, za żaluzjami, w chłodzie 23 stopniowym.  Na obiad brokułowa i polędwiczki duszone , z sosem zielonym + mizeria.  Taki  niedzielny obiad.   Skończyłam czytać Grishama Wyspa Camino. Nie  polecam, książka najzwyczajniej nudna i bez jaj.

13 sierpnia 2020 , Komentarze (1)

bo  jak inaczej nazwać codzienność emeryta, bez spektakularnych sytuacji? Czytam, to fakt, sporo , drugi. Chodzę codziennie, aby umysł  był zrelaksowany,  wykonując minimum 5 km. Planuję kolejne wyjazdy, bo uwielbiam to robić. Nie oglądam TV, bo nic tam nie ma, nie wzruszam się polityka, bo za bardzo denerwuje. Wczoraj dostałam zdjęcia z Barcelony, od syna, z miejsc nam znanych i odwiedzanych. Zabolało, bo zatęskniłam za tym niewątpliwie pięknym miastem, za jego melodią  , obrazami codzienności Katalończyków, ich wysiadywaniem wieczorem przy stołach.  Moje wysiadywanie ogranicza się do balkon, do parku, lasu itp. bliskości. Obejrzałam dziś kilka propozycji wyjazdowych , tak na już, na teraz.   Ceny dzikie, bo  za tyle mogę spędzić weekend w Lizbonie, albo kilka dni w Pradze. Odrzucam więc  ogromną chęć wyjazdu teraz, przekładając to na np. październik, kiedy to ja będę wybierać, grymasić i przebierać. A poza tym?  Na obiad zupa krem z cukinii, kaszotto z grzybami i gulaszem z udźca indyka + surówka z pora. Na deser owoce miękkie , czyli malina i truskawka, obie  porcje bez smaku. Zaczęłam ostatnio  więcej zajmować się swoim ciałem, tzn. namaszczam je, pielęgnuję troskliwie , wynajduję  co raz jakieś balsamy do ciała , wąchając je jak narkoman. Bo nie znoszę zapachu np. mango na ciele, pachnie mi sikami, nie lubię brzoskwini na twarzy, bo czuję się jak z budyniem. A czas spędzony w perfumerii, czy drogerii, to dla mnie fajny czas poszukiwań i czuję się jak dziecko w sklepie z zabawkami. Dużo kupuję kosmetyków naturalnych. Waga niestety stoi, chociaż dużo piję, ograniczyłam słodycze, pieczywo także. Chyba czas na wizytę u endokrynologa.  Skończyłam wczoraj " Sedno życia", polecam gorąco.   

11 sierpnia 2020 , Komentarze (10)

Zaczęłam robić  przetwory pomidorowe. Udało mi się kupić malinowe za 4 zł/kg i za 3zł te normalne. Zrobiłam już 9 słoi, takich 2 l. przecieru. Zapach i smak zimową porą to poezja . A jakie zdrowe! nie muszę kupować koncentratu, a im dłużej gotuję to cudo, tym więcej wyzwalam zdrowotnych właściwości. Taki to owoc!:p. Tańszy raczej nie będzie. A przecier robię na oliwie, z całą wiązką pietruszki zielonej na 4 kg pomidorów, trochę soli, pieprzu, odrobina cukru. Nie bawię się w przecieranie, tylko blenduję i do słoi. Mniejszych, większych, aby otwierać w razie potrzeby. Jako dziecko zastanawiałam się nad treścią piosenki Addio pomidory, teraz ją rozumiem całkowicie. Dziś na obiad chłodnik z botwinki, spaghetti z brokułami , czerwona porzeczka na deser.  Kolejny sok pomidorowy wypity, już trochę zaczyna mi przeszkadzać ten smak, wolę ten własny. Dopiję jednak partię do końca. Wizyta w bibliotece, udało się wypożyczyć "Sedno życia" Katarzyny Kieleckiej, to kolejna książka tej autorki, poprzednia pt. "Piętno dzieciństwa" była spojrzeniem brata na dzieciństwo, teraz czytam o siostrze. Dobrze się czyta, chociaż to o przemocy rodzinnej, o chorobach, o raku i o samotności.  W zeszłym tygodniu przeczytałam 4 książki, łykam je po prostu. Dziś trochę chłodniej, ale zapowiedzi kolejnych upałów przerażają mnie. Syn już w Barcelonie, a ja dziś śniłam o stolicy Katalonii. Dziwne to było, bo zgubiłam się  jakiejś wycieczce, zaopiekowała sie mną rodzina arystokratyczna  , z  artystą malarzem  w tle. Na szczęście odnalazł mnie  mąż, bo w tym malarstwie dużo było szaleństwa.  Nie analizuję snów, nie zawsze je pamiętam, nie przywiązuje wagi do ich treści.  Jak przeczytałam w wymienionej książce:" W sumie całe życie  jest z góry zamkniętą sprawą , Wszystko już było, jak powiedział ben Akiba. " 

9 sierpnia 2020 , Komentarze (6)

wczoraj panicz wrócił do siebie. Szykuje się do kolejnego wyjazdu, tym razem do Barcelony, na 8 dni. Zazdroszczę jak cholera! Dni z synkiem minęły szybko i miło. Zadowolenie z jedzenia, wieczorne rozmowy przy winku o planach zawodowych i prywatnych, wypad za miasto aby posiedzieć w cieniu drzew, poczytać w naturze, jeden obiad  fundowany przez panicza. Syn i tak sporo pracował  w trakcie pobytu, opowiadał o wykładaniu zdalnym, nie będąc fanem tego rozwiązania. Nacieszyliśmy się sobą chociaż trochę. A dziś spowolniony dzień, chociażby z powodu upału, który daje mi się we znaki niemiłosiernie. Dziś w południe wyjście do kina na "Włoskie wakacje", taki lekki film z ukochaną Toskanią w tle. W poniedziałek fryzjer, w piątek usg tarczycy i  pierwszy film z serii Ogni Giorno, czyli tydzień kina włoskiego. Przerwa w filmach na 15 sierpnia, gdy odwiedzimy Teatr Atelier w Sopocie i posłuchamy piosenek Wojciecha Młynarskiego. Mam zatem zajęcia aż do 20 sierpnia. Po drodze pewnie będzie wizyta u notariusza, aby zakończyć sprzedaż mieszkania po rodzicach. Nudzić się nie będzie więc czasu. W czasie pobytu syna grzeszyłam z jedzeniem, teraz wracam na utarte szlaki, aby je utrwalić. Niezmiennie piję sok pomidorowy codziennie, dużo wody, bo prawie 2 l. Śpię tylko pod powłoką, tak jest gorąco  w nocy, a ja potrzebuje chłodu dla dobrego snu.  Podobno po 15 aura trochę się uspokoi. Oby!    

2 sierpnia 2020 , Komentarze (7)

jak to u emerytów, szybko czas mija.  Ostatnie dni były cieplutkie, wystawiałam sie do słońca i na wędrówkach i na balkonie. Poranki niestety chłodne, ale za to śpimy dobrze.Jadam tez zdrowo, przynajmniej tak myślę.  Mięso piekę, najczęściej drób, jadam owoce, pije codziennie sok pomidorowy, słodycze staram się omijać. Nie zawsze to wychodzi, ale ograniczenie jest spore. Nad morzem różnie, raz ciepło, raz zimno, w poniedziałek znów popada. Ludzi aż tak dużo nie ma, niestety wchodzą wszędzie i tacy bez maseczek.  Jestesmy z mężem w grupie ryzyka, staramy się więc zabezpieczać,  dystansując się. Czytam sporo, bo trafiłam w bibliotece na ciekawe pozycje. W piątek zaczął się w Gdyni Panel Literacki, czyli wydawnictwa wystawiają swoje książki na bulwarze.  Byliśmy tam w sobotę, pogoda sprzyjała, kupiliśmy 7 książek, w tym 3 czeskie, limeryki Szymborskiej, dwa kieszonkowe kryminały po 5 zł i jedną pozycję włoską, także z przeceny, której mąż szukał od dłuższego czasu. Po powrocie do domu  z ogromną przyjemnością zasiedliśmy z kawą do przeglądania tych "zdobyczy". Jutro  mąż ma kolejny przegląd, tym razem rejestracyjny, potem odwiedzimy dwa cmentarze i mieszkanie po rodzicach. Zabiorę resztę pościeli i oddam do hospicjum. We wtorek po południu, na obiad, przyjedzie panicz. Plany moje w sprawie żarełka dla dziecka to: leczo z chorizo, zapiekany bakłażan z pieczarkami, pomidorami i mozzarellą., naleśniki z mięsem, gulasz  z kopytkami, zupa pomidorowa ze świeżych  pomidorów. Z pewnością dziecię będzie chciało zjeść coś także " na mieście" , nie spinam się,  szkoda życia.  Moje bóle mięśniowe nóg przeszły, być może był to brak magnezu, potasu, może za mało mięsa jadłam i brak było B12.  Jutro mam telewizytę z moim lekarzem,  chcę kupić szczepionki p-ko grypie i muszę mieć receptę.  To tyle  u mnie. Widziałam ostatnio fajny przepis na tiramisu z malinami, mam ochote na  wykonanie.     

30 lipca 2020 , Komentarze (6)

Dziś chłodno, wietrznie i  deszczowo. Nad morze wyszliśmy przed 9, złapaliśmy jeszcze trochę słońca. Po drodze kupiłam  w Empiku  możliwość nabywania przez rok różne usługi i towary ze zniżką 15%. Kosztowało mnie to 40zł. Nawet na samo Boże Narodzenie się przyda.. Widoczność dziś doskonała, Półwysep Helski jak na dłoni, podobnie Mierzeja . Było czym oddychać. Grzecznie nakładamy maseczki  w sklepach, unikamy skupisk ludzkich.  Postanowiliśmy zaszczepić się p-ko grypie. Trochę przeraża mnie ten wzrost zachorowań. Staram się zwracać uwagę ( grzecznie) ludziom, aby nakładali maski , pytając po prostu, dlaczego ich nie mają. Reakcje są różne. Zezwolenie na wesela, śluby , komunie i inne uroczystości kościelne  tłumne, to był naprawdę błąd. Lobby kościelne swoje zrobiło. :( Właśnie słyszę zapowiedź, że obostrzenia  wrócą. Moja dieta   jako tako, chociaż waga tylko lekko drgnęła. Na śniadanie kasza, albo owsianka, sporo owoców z kefirem, mięso z warzywami, grahamka w ilościach skromnych i co 2- 3 dzień.  Dziś na obiad ziemniaki i kurki w śmietanie. Tylko tyle. Codziennie wypijam 330ml. soku pomidorowego. Na jutro planuję ciemny makaron + fasolka szparagowa ( wolę zieloną ) + pomidorki koktajlowe.  Na śniadanie będzie jajecznica, ale i twaróg z czarnuszka. Rząd zajął się walką z gender , kompletnie odwracając znaczenie i pojęcie tego słowa, wydaje mi się, że celowo. Moim zdaniem ma to odwrócić uwagę od haosu w gospodarce, od planów   w stosunku do  kopalń, od podwyżek. A "ciemny naród" to kupuje. 

28 lipca 2020 , Komentarze (4)

będę  jadła pod kontrolą. Własną kontrolą, ale jednak. Moja waga nie podoba mi się absolutnie. Dlatego własnie dziś  na śniadanie zjadłam owsiankę z paprochami ( słonecznik, orzechy, borówki, daktyl i śliwki suszone) + kawa z mlekiem. Na II śn. była 1/2 grahamki, część z twarogiem i czarnuszką , część z polędwicą sopocką i ogórkiem kiszonym. Poza tym planuję dziś na obiad chłodnik i placki ziemniaczano- cukiniowe, pieczone w piekarniku , podane z sosem jogurtowym. Na podwieczorek będzie sok pomidorowy, a o kolacji pomyślę, jeżeli będzie taka potrzeba. Wykluczam słodycze absolutnie i pyszne białe pieczywo, które tak cudnie szkodzi mojej sylwetce. Dziś spacer z samego rana, bo po 8. Było tak przyjemnie chłodno, wietrzyk dodatkowo czynił komfort. Tylko widok bezdomnych psuł nastrój. Bardzo dużo takich ludzi  widać latem.  Siadanie na ławce w parku jest dziś ryzykowne, bo grozi czymś. Naprawdę czuję, że miasto w centrum zostało opanowane przez takich osobników. Mąż dzwonił do straży miejskiej , zbulwersowany załatwianiem  potrzeb fizjologicznych w środku miasta. Niestety, nasze codzienne wędrówki tą samą trasą potwierdzają, że straże mają gdzieś  porządek. Wolą zaczaić się na zdobycie jakiegoś mandatu, miast zajmować się brudasami.   Dodatkowo śmieci pozostawiane w workach foliowych, do których dostają się mewy, rozdrapując je po całej ulicy. Smutne to widoki. ;(. Coraz krótsze są dni, zmierzch zapada wcześniej, widać zbliżający się koniec lata. Od jutra ma być lekko chłodniej, może powtórka z leśnego zbieractwa? Pomyślę o tym rano.  A w ramach dbałości o zdrowie, będziemy się szczepić  p-ko grypie. 

26 lipca 2020 , Komentarze (5)

Dał mi się we znaki, niestety. Nowe sandały muszę zanieść do szewca ( ha, ha  a wczoraj o nich śpiewałam!), aby przykleił mi wkładki, co by zakryły szwy, które robią mi bąble. Wróciłam do domu znów  jak niepełnosprawna, mąż mnie ratował pielęgnacyjnie, mam na kilka dni z głowy większe wypady. Obiad jak pisałam, drób i pieczone warzywa. Pycha. Z warzyw pozostałych z obiadu zrobiłam zupę krem, wyszła smaczna, naprawdę.  Przyjemny relaks na balkonie, z książką, z kawą , do czasu deszczu. Pompa była wspaniała podstawiłam pod ten deszcz  moje rośliny, aby i one się napiły.  Powietrze zrobiło się balsamicznie przyjemne, ozon pachniał. Panicz dzwonił, będzie na początku sierpnia, na 4 dni, aż.  Nie zdążę się rozkręcić, cóż dobre i to. Jutro mąż zawodzi samochód do doktora, na badania okresowe.Zapowiadają od środy kilka dni chłodniejszych. to dobrze, bo wolę  takie.    

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.