dziś u mnie. W nocy wiało, hulało, że hej!. Aura zmieniła się o 180 stopni. Wychodzić w taką pogodę nie ma co. Dlatego od rana zabrałam się za przygotowania do Wielkanocy. Najpierw ozdoby wybrałam, te, które zawiozę do Poznania. Potem domowe, łącznie z przygotowaniem nowych poduszek, serwet i bieżników. Jest kolorowo, pastelowo i wiosennie. Wczoraj pojechaliśmy kupić nowe kołdry w Jysku. Lubie ich produkty, są naturalne i dobrej jakości. Kupujemy tam któryś raz. Wybraliśmy kołdry podwójne, spinane zima/ lato. Do tego dwa jaski, stare rzeczy oddamy do schroniska dla psów, proszą o takie do wyściełania boksów. Syn zdrowieje po szczepionce, objawy powoli mijają, co cieszy niezmiernie. Dzień za dniem mija, coraz bliżej wiosny kalendarzowej i astronomicznej. Tak bardzo chciałabym ciepła na Wielkanoc! Dziś na obiad rosół z makaronem, pieczony kurczak i mix sałat. Lubię taką sałatę, którą przyrządzam z sosem z musztardy, miodu, oliwy , octu balsamicznego i cytryny. Dodaje cieniutko pokrojone jabłko,miechunkę( jeżeli mam), słonecznik prażony, nasiona chia i siemie lniane. Duża porcja daje gwarancję, że jeszcze na kolację zjem zieleninę. Dla męża mam marchewkę gotowaną, tym razem z korzeniem pietruszki. Oglądałam ostatnio na TVN Style program o restauracji Dzika Kaczka. Znajduje się na Mazurach, a podawane tam posiłki spowodowały u mnie ślinotok. Nasze peregrynacje po Polsce i świecie zawsze związane są z kulinariami. Lubimy smakować, podglądać przygotowanie potraw, poznawać nowe smaki. A przy okazji fajnie się spędza czas z ludźmi o podobnych upodobaniach. Jak tylko będzie możliwość, to odwiedzę Dziką Kaczkę. Do dziś wspominam Dworek Koper , gdzie trafiliśmy w trakcie wyjazdu na koncert Jaromira Nohavicy w Pile. Ach , te smażone rydze, te uszka w barszczu, zrazy ! No i pobyt w Białym Zdroju, gdzie aktualnie mamy już dobrych znajomych. Waga ok, nadal nie rośnie, pomimo chałwy, którą raczył się nawet mąż. Była wspaniała. Od jutra mam szlaban na takie uciechy, bo 15 marca będę robic badania. Musze więc organizm przygotować do ich treści. Wczoraj zrobiliśmy sobie z mężem wieczór twórczości Jeremiego Przybory. Ach te perełki słowne! To był prawdziwy mistrz słowa. Teraz " mistrzami" zostają ludzie w typie Obajtka. Jego język jest synonimem czasów i poziomu jego mocodawców.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
syrenkowa
7 marca 2021, 15:44W Poznaniu też wieje, ale nie pada. Nie wiem nawet jakieś prognozy. Koło Piły, niedaleko Krępska, jest przydrożna smażalnia ryb z rewelacyjnym pstrągiem, ale nie pamiętam jak się nazywa. Fajnie, że mieliście taki wieczór udany, ja też z Mamą wracam czasami do Starszych Panów, Dudka i innych mistrzów słowa 😀
Gacaz
7 marca 2021, 13:46Pogoda nie najlepsza. Zimno wietrznie i ponuro.
Marynia1958
7 marca 2021, 13:16Tak, dzisiaj bardzo ponury dzień, dobrego nastroju 😀