Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 247530
Komentarzy: 6501
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 18 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

26 stycznia 2021 , Komentarze (8)

czyli pogoda w kratkę. Wczoraj zwiastuny wiosny, dziś ponuractwo i dużo chłodniej. W tym miesiącu, nawet nie codziennie, bo były dni, gdy nie wychodziłam z domu, wydreptałam 145.179 kroków i 90,54 km. A to jeszcze nie koniec miesiąca. Nieźle,  tak mi się wydaje.  A może tylko wydaje?  Powinnam się porównywać do lepszych, nie do gorszych. Wiem jedno, moje stawy są aktywowane codziennie, i to się liczy. Dzisiejszy spacer zaliczony, sporo mniej ludzi, widać pogoda odstraszyła. Mąż rano został zapisany do szczepienia i dostał termin na 11 marca. To niezły termin, a wniosek taki wysnułam, że mniejsze punkty szczepień dają szybciej gwarancję realizacji. Na obiad dziś ruszyłam zapasy pomidorowego przecieru zrobionego jesienią. Niestety, była tez i pizza. Wprawdzie tylko 1/2 , ale była. I na dodatek z porem, bo mężowi nie chciało się czekać, to wziął tę, która była gotowa. Teraz cierpię. Pozbyłam się ostatecznie wszelkich ozdób po świętach, nawet świece w świecznikach pozmieniałam. Na ulicach pusto,bardzo dużo sklepów polikwidowanych, nieciekawie się dzieje. Dla poprawy nastroju kupiłam w Lidlu róże, żółte róże, mam nadzieję, że trochę postoją. Podobno zima jeszcze wróci, także na Wybrzeże. A ja od lat zimę lubię oglądać na obrazkach, zdjęciach, przez okno.  To chyba z wiekiem przychodzi. Szkoda, że tak niewiele 😌

25 stycznia 2021 , Komentarze (9)

mnie ogarnęła po dzisiejszym spacerze. Spacer!  9 kilometrów i 14.000 kroków! Z Sopot Wyścigi do Gdyni Orłowo. Pogoda bajka, słońce, niebieściutkie morze, piasek  złocący się i brak wiatru. Pojechaliśmy SKM do Wyścigów, znów podziwiałam secesyjne kamienice sopockie. To domy z duszą, te nowoczesne bryłowce z betonu absolutnie nie w moim guście. Lubię okna z wykuszem, ze szprosami, załamania dachu, ciekawe balkoniki , itp. cudeńka. Marzenie jedno z tych niespełnionych, to wygrana w lotto takiej kwoty, aby wyremontować stary dom, unowocześnić jego bebechy, zostawić wszystkie detale znamionujące epokę , urządzić  wygodnie , tyle. Nie jeden raz udało się zasnąć z takim marzeniem przed oczami. Szukałam w ogródkach przebiśniegów, ale widać za wcześnie dla nich. Po powrocie obiad smakował znakomicie. Dzień zaczęłam owsianką z jabłkiem, żurawiną, siemieniem lnianym, chia, słonecznikiem, miodem. Na naszą wędrówkę zabraliśmy herbatę i czekoladę gorzką, ale skusiliśmy się na espresso  na plaży , i kawałek browni. Porcję podzieliliśmy na pół, to i tak wystarczyło. Na obiad reszta ziemniaczanki i perliczki. Jutro będzie pomidorówka ze słoika zrobionego jesienią.  Wczoraj szwagierka powiadomiła, że w połowie lutego będą szczepieni, niestety mąż mój nie załapał się na ten termin. Szkoda, widać w mniejszych miejscowościach łatwiej. Dzień coraz dłuższy, koniec stycznia niedługi i właściwie 2 miesiące do kolejnych  świat. Szybko zleci, zobaczymy się z paniczem. Podobno od lutego luzik w hotelach, może uda się wykorzystać posiadany voucher? 

24 stycznia 2021 , Komentarze (4)

Czas  biegnie bardzo szybko, a nawet zap......la. Mam takie uczucie, chociaż jestem na emeryturze. Dni kolejne mijają jak w kalejdoskopie, ich powtarzalność jest niestety zgubna, nie jeden raz zastanawiałam się , co za dzień mamy. Brak instytucji kultury ( poza biblioteką) doskwiera mi absolutnie. Tęsknię rozpaczliwie do kina, do którego potrafiliśmy chodzić nawet 2x w tygodniu. W Gazzetta Italia wywiad z Kasią Smutniak, która też jest uzależniona od cinema. I ja to rozumiem! Poza tym teatr, a jest ich w Trójmieście trochę. Wczoraj przechodziliśmy koło Miejskiego, repertuar wystawiony, co z tego? No i koncerty, muzyki klasycznej, mniej poważnej, każdej interesującej. Słuchanie z płyt cd nie daje takiej satysfakcji, nasze życie kulturalne zubożało okrutnie. 😥 Dziś wyszliśmy jak zwykle koło 10. Wybraliśmy na spacer miejsca mniej uczęszczane , i faktycznie było pusto. Powrót bulwarem, gdy już było tam pełno.  Teraz pada, znów nam się udało. Wczoraj oglądaliśmy film "Czas na miłość", widziany wprawdzie kilka razy, ale nadal uroczy. Niestety , pozwoliłam sobie zjeść w czasie filmu jabłko, wafelka, co odbiło się od razu na porannej wadze. Jestem zła na siebie, że nie potrafię się pozbyć łakomstwa. Może faktycznie szklanka wody pomoże. Perliczka wyszła doskonale, soczysta, smaczna i aromatyczna. Upiekłam w jej sosie kilka ziemniaków, mąż śpiewał pieśni pochwalne.  Zamawiam dziś kilka miodów z pasieki Sadowskich, oraz kawę  z palarni  Tommy Cafe.   Spodziewam się dostawy w tygodniu.  Tym kolejnym, który pewnie będzie wyglądał jak poprzedni, a jedyną atrakcja będzie przygotowanie jakiegoś fajnego posiłku.  Och, byle do wiosny, bo już naprawdę trudno jest wytrzymać. 

23 stycznia 2021 , Komentarze (5)

 wspomnienie o teściowej. Z tej okazji na jutro mam zupę ziemniaczaną krem, okraszoną podsmażoną cebulka i kawałkami kiełbaski. Podam posypane koperkiem. Udało mi się odtworzyć smak zapamiętany. Poza tym upiekłam perliczkę, uprzednio włożyłam pod jej skórę masło wymieszane z pietruszka zieloną, teraz w domu pachnie obłędnie, a ja mam pewność, że mięso będzie soczyste. Wczoraj był przepiękny dzień, słoneczny, pełen optymizmu i taki radosny przez to. Długi spacer nad morzem, wdychaliśmy mocno bez maseczek, czyszcząc płuca. Pomimo beznadziejnej nocy ( nie spałam do 30:30), nie byłam zmęczona , a raczej pełna werwy i optymizmu. Cóż, dziś także byliśmy nad morzem, gratulując sobie, że wychodzimy wcześnie, bo pada od jakiegoś czasu i zrobiło się ciemno. Zaplanowana wizyta w Gdańsku lub w Sopocie odłożona  do czasu poprawy. Wczoraj przydźwigałam z biblioteki 9 książek, więc taki deszczowy weekend nie jest mi straszny. Jeszcze tylko dobra herbata, zapalona świeczka, i żyć nie umierać.  Kupiłam dziś w Empiku Gazzetta Italia, wydanie grudzień- styczeń, aby poczytać sobie w języku Petrarki i innych. Jego melodia urzeka mnie  od lat  i właściwie nie ma dla mnie znaczenia, co tam Włosi mówią, byleby mówili😉. Pisowski harmonogram szczepień runął jak domek z kart. Tak ogromnie żal mi ludzi stojących od nocy pod punktami szczepień, upodlonych  przez rząd, który nie potrafi korzystać z rozwiązań sprawdzonych, tylko wszystko chce centralnie. Przypominam sobie rodziców, którzy z internetem nie mieli nic wspólnego, smartfony były dla nich niezrozumiałe, a stacjonarny telefon często nie odbierany z powodu wad słuchu. Blisko nas mieszka   pan w wieku 92 lat, na szczęście ma bliskich, którzy potrafią się nim zająć. A ci samotni? Ci bez możliwości wyjścia?  

21 stycznia 2021 , Komentarze (7)

Dziś kolejne zabawy w kuchni. Tym razem , po zakupach w Auchanie, na jutro zrobiłam zupę tajską, z kapustą pak- choi, z grzybami shitake, z mleczkiem kokosowym, trawą cytrynową, liśćmi limonki, sosem sojowym, sosem rybnym, warzywkami pozostałymi. Pychotka, bo wlałam resztkę rosołu drobiowego, ach , ach, jakie dobre!🤪. Poza tym naleśniki z mięsem, farsz zrobiłam ostry, mąż odjechał smakowo! To sama przyjemność  widzieć uśmiech po posiłku, prawda?  Poza tym  zwrócono nam kasę za niedoszłą wycieczkę do Bawarii, co także uspokoiło mnie. Dolegliwości  po upadku powoli odchodzą w zapomnienie. Żeberka jeszcze nawalają, ale likwiduje ten ból , przytrzymując mój atrybut kobiecości w pewnej ustalonej pozycji ( bo to tylko podczas snu). Po śniegu zostało ledwo wspomnienie, dzisiejsza wędrówka po bulwarze była prawie suchym butem. Słońce bardzo, bardzo nieśmiało wyglądało, ale było przyjemnie i tak jakoś radośniej. Świąteczne poisencje powoli  zostają bez liści, ale to prawdziwie sezonowy kwiat, więc nie żałuję. Dzień jest coraz dłuższy, słychać już inne ptaki, mam nadzieję na szybkie przedwiośnie.  Oboje z mężem jesteśmy zdrowi, co cieszy, i to tyle. Koniec tygodnia tuz tuż, może jakaś wycieczka do Gdańska? Do Sopotu? 

19 stycznia 2021 , Komentarze (16)

Moje obawy rozwiane zostały już wczoraj, bo ręka nie spuchła, okazało się, że to tylko stłuczenie. Po nocy lepiej, żebra niestety bolą ,i  będą boleć aż przestaną, wyjścia nie ma. Zawsze przy tego rodzaju upadkach myślę o nadgarstkach, które z wiekiem stają się bardziej narażone. Może trzeba poćwiczyć upadki? Pamiętam taki jeden, gdy przyjechaliśmy do domu nad jeziorem. Zobaczyłam za niskim płotkiem pięknego prawdziwka, bardzo się spieszyłam do niego, przełożyłam jedną nogę, druga "się opóźniła", a ja padając myślałam przede wszystkim, aby na siądźkę (to od Wańkowicza). Udało się, niestety ucierpiały moje plecy i bok z żebrami. Też trwało to i trwało.  Dosyć jednak o tych mocno przyziemnych sprawach 😁. Barszcz wykończony, w domu zapach rosołu snuje się i kusi  mnie co chwila do kuchni. Rosół klasyczny, na dwóch gatunkach drobiu ( indyk i kaczka), z dużą ilością włoszczyzny, od razu przypomniałam sobie o  mamie, która celebrowała gotowanie rosołu. A, i jeszcze gotuje się w garnku Zepter , który po niej odziedziczyłam. Część rosołu zamrożę, będzie do zupy tajskiej, gdy najdzie mnie ochota.  Dla zdrowia zrobiłam dziś koktajl zielony, ze szpinaku, imbiru, cytryny, pietruszki zielonej, selera naciowego i miodu. Wczoraj czytałam o właściwościach cytryny jako całości, zamroziłam jedną, zetrę potem na tarce wraz ze skórą, która podobno ma nieprawdopodobne "zdolności" prozdrowotne.  Będę dodawać do koktajli, zup, napojów. Dziś wyjścia nie ma, przeznaczyłam ten dzień na odkażanie. Umyłam drzwi i klamki, łazienkę, blaty w kuchni. Mąż odkurzył i umył podłogi. Niestety, przy pogodzie ze śniegiem i błotem, w domu szybko się brudzi. Przeszłam na lekturę lżejszą, to nie kryminał, ale Krystyna Mirek "Droga do szczęśćia".  Fajnie mi się zasypia po takiej bajce. Wczoraj dzwonił panicz, chwalił się zrobiona własnoręcznie pizzą, ugotowanym risotto z borowikami, krewetkami , na domowym bulionie. Zuch chłopak!👍

18 stycznia 2021 , Komentarze (12)

dłoń i cycek, bo upadłam na ulicy. Zapatrzyłam się na liście dębu, tak piękne w kolorze miedzi, i nie zauważyłam ukrytego pod śniegiem występu na chodniku. Upadłam jak długa, całym ciałem, lekko podparłam się dłonią.  Nie puchnie, więc to tylko stłuczenie, ale jestem zła na siebie za gapiostwo. Może stłuczone żebro, bo boli, gdy nabiorę powietrza. Na żebra rady nie ma, musi samo przejść,  z dłonią poczekam do jutra, ale źle nie jest, bo mogę pisać.  Wczoraj wyszliśmy nad morze późnym popołudniem, gdy już robiło się ciemno. Mróz -10 stopni, morze ciche, jakby czekało na coś, skrzypiący śnieg pod stopami, iskrzący się w światłach. Dawno nie miałam takich wrażeń, od razu wróciło dzieciństwo, gdy brat ze stopami jak kajaki wyślizgiwał nam górkę, gdy robiliśmy wojnę na śnieżki, gdy sanki były obowiązkowe, a do domu wracało się z czerwonymi policzkami i mokrymi rękawiczkami. Ręce wkładało się wówczas pod kran z zimną wodą. Po obiedzie czuliśmy absolutną potrzebę wyjścia, i ten spacer pomógł. Chociaż na chwilę, ale pomógł. Dziś wykonaliśmy ponad 10.000 kroków, ludzi nad morzem mniej, większość w wieku "młodzieży starszej".  A przed spaniem wczoraj wybieraliśmy miejsce, do którego pojechalibyśmy, gdyby można. Decyzja nie zapadła. Skończyłam czytać losy Elizy, Klary i Judyty, 3 tomy udało się przeczytać w pięć dni. Teraz biorę się za jakiś kryminał, tak dla płodozmianu. Mąż wstał wcześniej, zamówiłam jajko na twardo na śniadanie, zjadłam z ogromną przyjemnością , widocznie jakiś brak w organiźmie.  Nadal jemy barszcz, na szczęście to końcówka, jakoś nie udaje mi się gotować mało zupy. Na drugie danie kupiłam gotowe pierogi z pieczarkami i szpinakiem, smaczne były, ale jednak domowe to jest to. Cierpliwie czekamy na swoją kolej szczepienia, ale cienko to widzę. 

17 stycznia 2021 , Komentarze (8)

No i jest, przyszła. Prawdziwa zima, potrzebna bardzo dla przyrody, dla odnowy . Słychać dzieciaki szalejące na śniegu. Wczoraj była i burza śnieżna i intensywne opady śniegu. Oglądałam zdjęcia z bulwaru, tłumy ludzi, dlatego my zostaliśmy w domu.  Zrobiłam barszcz ukraiński z fasolą, zapiekankę z resztek, jak zwykle ulubione danie męża. A barszcz super, smak zapamiętany z dzieciństwa. Waga  w porządku, nie waha się, czego żałuje, bo wolałabym spadek. Ale przy stagnacji o to raczej trudno. Dziś c.d. barszczu oraz filety z indyka pieczone  z warzywami, ryżem jaśminowym, zalane cydrem. Do tego brukselka i już. Gdy pilnuję posiłków pod kątem tłuszczu, smażenia, cukru, czuję się ok. Niestety, mój pociąg do słodyczy, szczególnie czekoladowych, jest trudny do ogarnięcia. Dla zdrowia staram się jednak. Czytam 3 tomową powieść Agnieszki Wojdowicz : Eliza, Klara, Judyta. Wciagneła ,mnie, bo rzecz dzieje się  głównie w Krakowie XIX wieku, gdy bohaterki poruszają się znanymi mi ulicami, gdy odwiedzają miejsca , które widziałam. To bardzo przyjemne uczucie. Książki są darowane pod choinkę, czeka mnie jeszcze Kasia Nosowska i Joanna Bator. Brukselkę zrobię na parze, bo tak lubię najbardziej. Wówczas jej prawdziwy smak się pojawia. Wczoraj mąż dał mi na chwilkę na uszy słuchawki , Marka Knopflera i Philadelfię . Słuchamy jej zawsze podczas podróży, Boże jak zatęskniłam za jakimś wyjazdem, za wypadem gdzies w Polskę! Aż mi się łzy pojawiły z tęsknoty! A tymczasem czekamy na szczepienie, które, jak to w Polsce, będzie kiedyś, albo trochę później . To takie wkurzające, gdy oglądam "namaszczonych " funkcjonariuszy, poruszających sie po kraju bez barier ustalonych przez nich dla maluczkich. Lubię wiedzieć, co się dzieje w Polsce, na świecie, ale ruszaja mnie teksty o tym, że Kaczyński znów pojawił się na ambonie i stamtąd głosił coś na kształt homilii.  To jakaś paranoja! Pożegnałam się z kościołem jako instytucją, bliżej mi do Boga w domu.

13 stycznia 2021 , Komentarze (9)

bo dziś sporo chłodniej. Pogoda wyżowa, słońce rozkosznie  świeciło na  spacerze. Co za radość iść tak wzdłuż morza, podziwiać jego bezkres i na dodatek  w słońcu!  To była chyba nagroda dla mnie za boleści poranne u stomatologa. Odwiedzam go/ją co 3-4 miesiące od kilkunastu lat.  Po zastrzyku znieczulającym  miałam znów usta karpia, na szczęście maseczka zakrywa te niedogodność. Na fotelu dentystycznym siedzę spięta jak struna, ściskam bezwiednie ręce, i czekam na ból. A potem jestem tak zmęczona tym naprężeniem, że hej!  No  ale spokój na jakiś czas. Dla zaspokojenia potrzeby snu, niestety wczoraj połknęłam chemię, spałam dobrze , wreszcie wypoczęłam, ale to żadne rozwiązanie. Musze jakoś znów zastanowić się, co jest przyczyną stanu  bezsenności. Waga ok, ale dolegliwości wątrobowo/żołądkowe. Dziś ich mniej, na obiad zjadłam ziemniaki z gotowaną marchewką, uspokoiło się. No cóż, z wiekiem każda materia się zużywa, psuje i działa gorzej! Oddałam wszystkie ( przeczytane już) książki do biblioteki, nie pożyczyłam nic, teraz zajmę się gwiazdkowymi prezentami. Wieczory coraz późniejsze, coraz jaśniej jest. Zapowiadana zmiana pogody chyba nadchodzi, temperatura spadła do 1 stopnia. Zapowiedzi obostrzeń covidowych do marca/kwietnia lekko przerażają. Z czego mają żyć  restauratorzy, sklepy w galeriach, kluby fitness?  W Gdyni widać coraz więcej zamkniętych lokali, czekajacych na kolejny wynajem. A branże nastawione na turystów ?  Wpływu na to nie mam, ale denerwuje mnie nonszalancja  ludzi chodzących bez maski w sklepach, w pomieszczeniach zamkniętych. Spokojnie kobieto, powtarzam sobie, ale musiałabym przestać myśleć, aby tego spokoju zaznać. A tego na szczęście nikt mi nie zabroni🤪  

10 stycznia 2021 , Komentarze (6)

Po choince śladu nie ma, wszystkie ozdoby zapakowane, czekają na  kolejne Boże Narodzenie. Czas nieubłaganie mija, a za oknem nadal ciemno , ponuro, o śniegu nie ma co marzyć. Dziś morze było spokojne, ale na horyzoncie wisiała dziwna chmura, ogromna jak góra. Statki na redzie wyglądaly jak stojące na tle jakiś szczytów. I muszę powiedzieć, że ten widok nie był przyjemny, od razu wyobraziłam sobie ogromną falę kierująca się  do lądu. Zero ucieczki i ratunku.  Wiele osób stawało spoglądając w jej kierunku, nie byłam więc osamotniona w tym zdziwieniu.  A sama wędrówka dzisiejsza miła, chociaż wyjątkowo ciężko było oddychać, na szczęście nad morze, w parach i na skwerach można funkcjonować bez. Taki porządny haust powietrza, to coś cudownego. Szukam śladów najmniejszych zmieniającej się pory roku, słychać dziś było świergot ptaka, nie znam gościa, ale to ten z tych wczesnowiosennych. Żarełko spoko, waga w ryzach, mąż z uśmiechem na ustach, bo było dziś mięso w sosie. Prozaiczny schab pieczony , acz dobrze doprawiony spowodował ten stan oblicza. Jak łatwo zrobić przyjemność mężczyźnie!😛  Ćwiczenia wykonywane przez męża  według wskazań  fizoterapeuty skutkują większym zgięciem nogi w stawie kolanowym. Huraa!, niedawno był to kąt prosty, teraz jest  prawie cała zgięta!  Potęga organizmu, umysłu i silnej woli.  Zapisaliśmy się na szczepienia, o terminie zostaniemy powiadomieni. Dzwoniłam na 989, tam także mało wiedzą, taka to Polska właśnie.  Czytam Katarzyny Puzyńskiej Łaskuna, zobaczymy, czy przypadkiem  nie zwróci się w trend Bondy, czyli czary, mary, czego nie lubię.  Nadal poświęcam sporo czasu ma moje podróże wirtualne, czyli szukanie, śledzenie na mapie, oglądanie zdjęć, filmików z miejsc, do których mam zamiar się udać w tym roku.  Oby jak najszybciej te szczepienia, to moja cicha nadzieja, chociaż rozsądek mówi, że nie mam co liczyć na cud.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.