Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 247547
Komentarzy: 6501
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 18 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

7 stycznia 2021 , Komentarze (4)

Bardzo , bardzo nieśmiało padał śnieg. Ale był, nie widziany od dawna. Może jednak uda się w tym roku nałożyć śniegowce, pójść na spacer w kopnym śniegu, rzucić kulką w męża?  Spałam dziś bardzo długo, aż mój luby przyszedł zaniepokojony, co się dzieje. A ja wyspałam się za wszystkie czasy Pod chłodnym prysznicem wspominałam pobyty nad jeziorem, bo chłodna woda przypomniała mi kąpiele w jeziorze.  I najbardziej lubiłam te lata, gdy wkoło było mało ludzi, mało domków, bylismy tam jakby sami, tylko na weekendy pojawiali się ludzie.Mało płotów i ogrodzeń, nawet sarna przeszła przez działkę, zdziwiona naszą obecnością, żurawie  stały blisko na polu, a wioskowe psy przychodziły do nas na wyżerkę. Po latach okolica znów przeżywała boom, pojawili się ludzie z radiami, samochodami, grillami. Zaczęły się budowy, grodzenia, wyznaczanie , co moje, nasze, wasze. Ciche jezioro zaczęło rozbrzmiewać krzykami, nawoływaniami i muzyką. Teraz jesteśmy zadowoleni, że sprzedaż poszła tak szybko. Dziś morze spokojne, mimo niskiej temperatury było ciepło, bo bez wiatru. Znów energetyczny marsz, po którym czuję się  doskonale. Owsianka dziś na śniadanie, z 1/2 jabłka , łyżka syropu klonowego i jogurtem. Na obiad zupa krem z pieczonej papryki ( pycha!) oraz wczorajsze mięso w sosie kurkowym z makaronem i do tego buraczki.  Na jutro znów planuje grzyby, bo będzie kasza  z pieczarkami, zapiekana w piekarniku, kasza gryczana oczywiście, bo taka jest w tej potrawie najlepsza.  Chciałam kupić wędzoną rybę,  zamarzyłam o paście  z makreli , ale nic z tego, może jutro?  Wczorajsza sytuacja w USA potwierdziła tylko, że Tramp jest człowiekiem niezrównoważonym, ale strach był, że coś się stanie. A pan Duda, wbrew wszystkim na świecie uznał, że to wewnetrzne sprawy USA, oj, szkoda gadać.  

6 stycznia 2021 , Komentarze (11)

zawsze kojarzy mi się z synem, który nawet latem potrafił  ni z pietruszki zaśpiewać kolędę o 3 królach! Za oknem ponuractwo na maksa, niestety. Na dodatek pada. Wczorajszy wieczór i noc lało okrutnie. Na szczęście morze odwiedziliśmy wcześniej. Był sztorm, powietrze balsamiczne, fale przewalały sie nawet przez falochron. Czas pomyśleć o rozebraniu choinki, niestety.  Wczorajsze informacje na temat szczepień wskazują, że męża obejmie grupa do lutego, a ja będę czekać  niestety w najliczniejszej grupie. Trudno, czasami tak bywa. I kto by pomyślał, że znów wiek jest w cenie?!😛. Dziś postanowiliśmy  z mężem zrobić sobie dzień literacko- muzyczny. Dinah Washington śpiewa cichutko, już przygotowałam sobie kilka pozycji książkowych do wyboru. Wczorajsze warsztaty kulinarne pozwolą dziś tylko  jeść, bo wszystko gotowe. Faktycznie wykorzystałam zamrożone kurki, już pora na nie była. Za oknem cisza, miasto śpi chyba, ludzi nie widać . Mąż przygotował kawę w kawiarce włoskiej, zapach rozchodzi się po całym mieszkaniu! Wczoraj rozmawiałam ze szwagierką ( żoną szwagra) z Łeby. W małych miejscowościach szczepienia pewnie będa szybciej, bo mniej ludzi. Jesteśmy pokoleniem ludzi odpornych, szczepionych w dzieciństwie na różne choroby, to daje nam odporność , mam nadzieję. Nostalgiczna piosenka Dinah  znów spowodowała tęsknotę za wyjazdem , chociażby do Malborka!  Ostatnio bylismy tam, gdy trwał remont, wart byłoby zobaczyć po. Wspominam nasz pobyt we Fromborku. To był tylko weekend, ale zauroczyła nas katedra, gdzie wysluchalismy koncertu, zobaczylismy miejsce pochowania Kopernika, potem muzeum jedno, drugie, planetarium. To miejsce odwiedzane chyba tylko latem, a tak ciekawe. Teraz tylko zewnętrzne atrakcje zostały, ale narazie aura nie sprzyja dalszym wyjazdom. Chyba znów usiądę nad atlasem  i będę szukać lokalnych ciekawostek. A wieczorem chyba skusze się na ćwiczenia, bo brak dzisiejszego spaceru musze czyms zastapić. 

4 stycznia 2021 , Komentarze (2)

W środę kolejne święto, takie trochę na siłę wprowadzone niedawno, a ja mam dosyć świętowania. Wolę normalną codzienność, z obowiązkami, koniecznością wyjścia , chociażby po zieloną pietruszkę, gdy czas biegnie zupełnie inaczej i ciemność wieczoru przychodzi nagle i niespodziewanie. Przygotowałam się dziś zakupowo na wizytę kuzynki z mężem, ale właśnie zadzwoniła, że nie przyjdą w środę, bo coś tam, coś tam. Nie nalegałam, spotkanie nie zając, do marca daleko. Za to mam już obcykane menu świąteczne w postaci:  zupy z pieczonej papryki i marchewki, podanej z grzankami czosnkowymi, polędwiczki wieprzowej w sosie kurkowym, ciasta biszkoptowego z brzoskwiniami. Co z tego zrobię, czas pokaże oraz moja wola realizacji. Jakby co, to jestem przygotowana na inny najazd.  A propos jazdy, pojechaliśmy do Jyska zobaczyć szafki na obuwie, bo internet internetem, ale pomacane wygląda inaczej. Zobaczyłam, zniechęciłam się, szukam dalej. A szukam  wobec pomysłu przearanżowania przedpokoju, aby stał się wygodniejszy w użytkowaniu i kolorystycznie milszy. Zdaje się jednak, że skończy się na stolarzu i zamówieniu, przy okazji wykona szafę nietypową na okrycia wierzchnie, według mojego projektu. Za to synek szaleje w internecie i kupuje, kupuje. Cieszę się, bo pamiętam jeszcze zdobywanie  wszystkiego do umeblowania naszego mieszkania, teraz jest łatwiej.  Wymyśliłam natomiast zadanie na dziś, które już zrealizowałam, w postaci uporządkowania szuflady z rajstopami. Mam ich od licha i ciut, ciut, leżą teraz w przegródkach, ułożone kolorami, grubością oraz fasonami( we wzorki), część poszła się bujać. Wczoraj zabrałam się za rysowanie, zgodnie z prezentem darowanym na Gwiazdkę. Narysowałam pierwszego w moim życiu siedzącego kota, kota tyłem, zająca czy królika, ulice w perspektywie. Tzw. widoczki nie sprawiają mi trudności, bo zawsze je lubiłam rysować. Chyba latem zabiorę się za malowanie w plenerze. Kiedyś było to frajdą. Wagi pilnuję i to widać . 

1 stycznia 2021 , Komentarze (3)

W numerologii nowy rok ma piątkę. Oby  był takim rokiem. Kiedyś mój kolega powiedział,że te nieparzyste lata są lepsze. U mnie nie do końca tak , bo w 2019 zmarł ojciec, mama chorowała już, brat napadł na mnie o kasę mamy. Prześledzenie ostatnich lat pokazuje, że każdy rok jest w 1/2 dobry, w 1/2 taki sobie, albo gorszy.  Dziś Nowy Rok, tradycyjnie zwlekłam dupsko z łóżka, aby nie zostać w nim na 12 miesięcy.  Spacer energetyczny nad morze, nie taki noga za nogą jak emeryt Dulski na Kopiec Kościuszki, ale szybki marsz. Po drodze omawialiśmy nasze plany wyjazdowe , podsumowaliśmy dotychczasowe pobyty  w Polsce i za granicą. I doszliśmy do wniosku, że najlepiej podróżuje się nam we dwoje, albo z naszą fundacją.  Lubimy wejść
nawet do malutkiego, lokalnego muzeum, nie mamy zahamowań przed nawiązaniem kontaktu z lokalsami, odkrywanie perełek zapomnianych albo nieodkrytych to nasza fascynacja.  Gdy mam ochotę pobyć w wielkim mieście, to w Polsce Kraków lub Poznań, za granicą Barcelona lub  Rzym. Chociaż Berlin także jest ciekawy i przyjazny. Wczorajszy Sylwester był specyficzny, bo dwuosobowy.  Przed 18 zjedliśmy kolację ( sałatka jarzynowa tradycyjna, bo jarzyny z rosołu, bigos, bo został od świat, wędliny, warzywa, sery), potem wypiłam 2 Aperole, od 22 do 23 : 30 tańczyłam  sambę, cza-czę, obok mąż pląsał, ale nie chciał załapać kroków.Wypiłam całą karafkę Brita wody, o 24 złożyliśmy sobie życzenia, porozmawialiśmy z synem i jego dziewczyną ( kobieta ma 42 lata), życząc im zdrowia i szczęścia, poszliśmy spać.  Było cicho i spokojnie , bo wszystkie fajerwerki się skończyły. Nowy Rok przyszedł niezauważalnie. Na obiad perliczka , która smakowała naprawdę doskonale, bo udało mi się nie wysuszyć mięsa. Nad morzem było bardzo dużo ludzi, co jest pozytywne. Moi znajomi po Covid nadal nie wychodzą,chociaż mają wskazania do tego. Szkoda!🤫

30 grudnia 2020 , Komentarze (12)

Dziś przedostatni dzień roku, dla mnie był to rok różnorodny. Pełen strat , ale były i dobre strony.  Weszłam w 2020r. z chorą , leżącą mamą i z unieruchomionym mężem.  Nieciekawe historie z bratem  spowodowały, że częściej nocami nie spałam , stres  i bezsilność na chamstwo mnie zżerały. Mama zmarła 9 kwietnia , nie życzę nikomu pogrzebu w dobie obostrzeń pandemii. Potem zaczęły się rozliczenia z bratem,  sprawy spadkowe, podejrzenia, zarzuty ,skończyły się we wrześniu, gdy sprzedaliśmy mieszkanie po rodzicach. Od tego czasu nie mam z nim kontaktu, nie tęsknię za tym , uspokoiłam się. Dobre rzeczy?  Świadomość, że zrobiłam dla mamy wszystko, co można było, kilka fajnych wyjazdów, kupno mieszkania przez syna, obdarowanego przeze mnie kasą. Zdrowie męża, które polepszyło się po zmianie lekarza i po rehabilitacji. Fajne kontakty z nowo poznanymi ludźmi, dobry stan mojego zdrowia, z pominięciem spraw kardiologicznych. Udało się dotychczas utrzymać Covida z daleka od nas. Awans syna i jego zadowolenie z pracy, w której jest doceniany i szanowany.  Kolejna rzecz to niestety waga, która poszybowała, gdy uspokoiłam się. To jednak jest do naprawienia i postaram się to zrobić. Cieplutkie, bo rodzinne święta i mimo wszystko optymizm na przyszły rok. Mimo wszystko życzę sobie , aby nowy rok był lepszy. Dziś miałam rano lenia, bo z powodu braku snu ( pełnia?), czytałam do 3 . Wstałam jednak posłusznie i poszliśmy nad morze, zobaczyć urok Gdyni, Bałtyku, przyrody. Zadowolona byłam z siebie, że udało się zwalczyć tego drania lenia, że zadbałam o to, aby moje mięśnie się nie kurczyły. Dziś na śniadanie owsianka z jabłkiem, cynamonem i słonecznikiem, na obiad polędwiczki z indyka z patelni grillowej + mix sałat. Czyli źle nie było.

29 grudnia 2020 , Komentarze (7)

Nie, nie związane z wagą, bo to mój obowiązek wobec ciała i zdrowia. Musze zrzucić 2 kg , które dostałam  w "prezencie" na Gwiazdkę . Plany dotyczą remontu, bo bez zmian w chałupie jakoś źle się żyje. Pojechaliśmy z rana do Castoramy, obejrzeliśmy gres, płytki, panel, umywalki, miski sedesowe, baterie i lampy. Ustaliliśmy z panią w projektach, jak skorzystać z jej usług, kupiliśmy lampę do sypialni, która wcale nie była w planie. Ale ponieważ mąż był dziś nieoporny, kułam żelazo i udało się. Lampa wisi, a ja pozbyłam się paskudztwa sprzed 30 lat. W tzw. międzyczasie zadzwoniłam do naszego pana remontowego, obgadałam co , jak, i kiedy, umówiliśmy sie na obmiar  niedługo, a prace same będą w okolicach Wielkanocy. Jeszcze tylko muszę męża namówić na kabinę walk- in, bo jest najwygodniejsza, najmniej wymagająca pod kątem mycia , najmniej uciążliwa w użytkowaniu.  A wracając do spraw vitaliowych, na obiad zupa krem z wczoraj, czyli ziemniaczano- porowa, po małej porcji, spagheti ciemne  w sosie pomidorowym, i tyle.  I ustalenia ze śniadania- koniec z kawa o poranku, bo zamula mi żołądek i powoduje za dużo kwasów. Będę się raczyć delikatną herbatą ziołową. Skończyłam czytać "Szmaragdowa tablicę", treść jak z Kodu Leonadra da Vinci, można się pobawić. Najbardziej podobała mi się postać Teo, geja z Madrytu, wyrazista i jednoznaczna. Pyszny jest! Dziś ponuro, deszcz pada, ciemno już o 15. Na mojej ulicy trwają remonty w licznie 4 , od dłuższego czasu na dodatek, ludzie w tych remontowanych domach mają zasłonięte okna od 3 miesięcy, permanentny hałas i brud. Nie zazdroszczę. A mój pan remontowy pozwoli nam wyjechać na czas najgorszego syfu, i to jest w tym zamiarze najlepsze. 

28 grudnia 2020 , Komentarze (2)

to  fakt, że dziś normalny dzień, taki bez  kokard, bombek, itp.  Sztorm na Bałtyku , wprawdzie niewielki, ale porywy są znaczne. Nawdychaliśmy się jodu, ludzi mało, bo to wczesna pora, o której tylko seniorzy, matki/ojcowie z wózkami i psiarze. Dzielnie stoją bike caffe, czekając na chętnych.  Szara pogoda , w śmietniku walają się kartony i inne opakowania po prezentach. Niedługo i choinki smętne, bez igieł,  trafią obok. Rzeczywistość pokazuje, że życie toczy się bez względu na sympatie, potrzeby czy nostalgie. Weszłam do Lidla po kaszę gryczaną, wyszłam bez kaszy , ale z perliczką. Będzie na Nowy Rok jak znalazł. Mąż miał kontakt z naszym lekarzem, pytał o szczepionki p-ko grypie, usłyszał od lekarza, że zero możliwości. Zadzwonił z pytaniem do znanej sieci aptek, nie ma szans, usłyszał, już w październiku apteki słyszały od dostawców, że to ostatnia dostawa.  A dziś,  w dniu NARODOWEGO (!🤪) szczepienia, gdy premier osobiście liczył na lotnisku dostarczone szczepionki na Covid-19, niefrasobliwy pan Dworczyk  powiedział, że szczepionek na grypę jest nadmiar , że nie ma mowy o braku. Ładnie dworuje sobie pan Dworczyk z narodu, nie ma co.  W lodówce zrobiło mi się pustawo, bo część produktów poszła w ludzi.A co! Zapragnęłam zupy, brak świadomości, że warzyw mało spowodował, że będzie ziemniaczano-porowa. Za oknem tylko 4 stopnie, rozgrzewka się przyda. Załatwiam przelewy, aby Nowy Rok powitać z czystym kontem. Tak lubię . Mąż otworzył płytę prezentową Gipsy King, oj będą tańce na Sylwestra. A do nich Cava od synka, z Balcerony. Namiastka szaleństwa seniorów.

27 grudnia 2020 , Komentarze (2)

I dobrze, bo  przejadłam się. Może nie ilościowo, ale ta różnorodność mi nie służy. Przede wszystkim , podziękowania Wam za życzenia. To miłe, przywołuje uśmiech na twarzy i tak fajnie łechce koło serducha. Dziś z samego rana syn pojechał do siebie. Spędziliśmy te  święta tak blisko siebie, bez zamieszania wyjściem do kogoś, przyjściem kogoś. Było mnóstwo czytania, słuchania muzyki, gry, rozmowy, śmiechy. Dogadzaliśmy sobie aż nadto. Wczoraj  poszliśmy na spacer, najpierw na cmentarz, odwiedzić teściów, potem na bulwar. Było mroźnie, ale przyjemnie, na bulwarze tłum ludzi, którzy wpadli na ten sam pomysł. Po powrocie lepsze samopoczucie i apetyt  niestety większy. Hamowałam się, jedząc pół porcji, ale i tak waga dziś koszmarna. Bo to i winko było i cudowne tiramisu z ajerkoniakiem( polecam). Prezenty wspaniałe, plany zapoczątkowane, optymizm w sercu. Ale i tak zalążek świąt wyjazdowych pojawił się. Przygotowałam naprawdę niewielkie porcje jedzenia, zostało sporo, trzeba będzie oddać. Zamieszania i bieganiny było sporo, zupełnie niepotrzebne, chociaż  bliskie , znajome i tradycyjne. Z wiekiem coraz mniej potrzebujemy, coraz mniej jemy, sens Bożego Narodzenia pozostaje w choince, opłatku, kolędzie, rodzinie. Dziś pogoda zimowa, na zewnątrz -1 stopień. Czytam, tv włączyłam po raz pierwszy od czwartku. Syn przysłał sms, że dojechał. Wymieniam z żoną szwagra przemyślenia na temat świąt. Życie sączy się powoli , mam zamiar  iść dziś wcześniej do łóżka, z moim ukochanym w szkockiej krateczce, z książką. Dostałam sporo dobrych kosmetyków, po sesji " dla urody" położę się odnowiona i będę pachnieć, pachnieć, do samego rana.  Taki będzie odpoczynek po Bożym Narodzeniu.

23 grudnia 2020 , Komentarze (12)

Jutro mam imieniny, w pierwszy dzień Swiąt 43 rocznicę ślubu. Trochę przygotowań w związku z tym, aby pandemia nie pozbawiła nas radości świętowania. Będziemy we troje, już umawiamy się na dni czytelnicze. Dziś zrobiłam tiramisu, usmażyłam naleśniki z grzybami i kapusta, ugotowałam ziemniaki w mundurkach, jutro będą odsmażane. Susz namoczony, muszę pamiętać o wyjęciu  z zamrażalnika ryb i mięs. Życzenia wysłałam, pocztą i mailowo. I Wam drogie Vitalianki życzę samego dobra. Zdrowia, bo o to nam ostatnio najbardziej chodzi. Szczęścia, aby można było być jak najdłużej. Powodzenia, aby plany i marzenia mogły być realizowane. WESOŁYCH ŚWIĄT.😍

20 grudnia 2020 , Komentarze (5)

Wyszedł boski, a najdziwniejsze, że co roku smakuje mi tak samo, udaje mi sie powtarzać smak. Dziś na śniadanie z rozkoszą  zjadłam kawałek z chlebem. I właściwie zastanawiałam się, dlaczego robię go 1-2 razy w roku. Przecież to nic trudnego. W dobie byle jakich wędlin chyba będę częściej piec. I wczoraj i dzis pogoda nad morzem przepiękna, dużo słońca, dziś pojechaliśmy do Kolibek, przeszliśmy parkiem do Kamiennego Potoku, wróciliśmy plażą, zahaczając o molo w Orłowie. Było wspaniale, wiaterek wiał w plecy, słońce operowało całkiem , całkiem, a nad morzem można bez maseczki. I to jest właśnie przepiękne, gdy można pełna pierś powietrza złapać. Wczoraj syn dzwonił, dzielnie pozałatwiał wszystko, chociaż pracuje  dużo i intensywnie. Przyjedzie w środę, a ja marzę, aby mógł wypocząć. Dzwoniła koleżanka z terenu naszej byłej działki rekreacyjnej. Opowiadała o nastrojach panujących na tamtejszym terenie, o zachowaniu naszych następców. Cóż, po raz kolejny gratulujemy sobie z mężem, że podjęliśmy decyzje o sprzedaży. W temacie świąt  przygotowałam listę niezbędników do zakupu. Jest krótka, co cieszy, bo mam prawie wszystko zrobione.  Jednak będzie choinka, mała, ale prawdziwa. Niech pachnie, niech świeci i błyszczy. To taka radość stroić ją, zdobić  światełkami, a potem przyciemnić światlo i patrzeć na jej piękno. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.