Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 247719
Komentarzy: 6501
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 18 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

9 lipca 2021 , Komentarze (3)

Taka parafraza dziś mnie naszła. Rano o 7 świeciły się jeszcze latarnie, tak było ponuro. Z czasem niewiele się zmieniło, jest duszno, parno i 27 stopni. Cierpię, gdy wychodzę, dlatego też  robię to gdy muszę. Zakupy warzywno - owocowe na Hali Targowej, teraz obżeram się bobem.Dokończyliśmy dziś leczo, zrobiłam porządek w kosmetykach i w butach, przejrzałam przyprawy pod kątem dat, pranie udaje , że schnie. Odebrałam sukienkę od krawcowej poprawiaczki. Niby nic, a mokra jestem jak po kąpieli.  Na przyszły poniedziałek jesteśmy umówieni z projektantką Leroy Marlin, aby dopracować projekt łazienki. W sprawie Lizbony jestem coraz bliższa przełożenia na przyszły rok. Dzisiejsza noc była okropna, ja się po prostu męczę, zero spania, wstaję zmęczona. Marzę o lightowej pogodzie, ale to się nie ziści, niestety.  Do wyjazdu do Krakowa zostały 2 dni, powoli przygotowuję  dom na nasza nieobecność. Żal tylko roślin balkonowych, ale trudno, coś za coś. Ostatnio jadam sporo warzyw, owoce, pije dużo wody, organizm ma więc co wypocić.  Sypiam nago, ale to i tak za gorąco. Na jutro i na niedzielę będzie pieczony drób, jakoś inne mięso nie wchodzi nam.  O jagnięcinie czy baraninie można pomarzyć.  Zbliża się pora moich leków, muszę więc coś przegryźć, narazie!!!

7 lipca 2021 , Komentarze (3)

Dzień za dniem mija, dziś upał był ( huraaa) nieziemski. O 9 rano było w cieniu 27 stopni. Uciekaliśmy z bulwaru, bo tam patelnia. W domu od razu prysznic, człowiek lepi się od potu jak górnik po nocce na przodku. Aktualny stan temperatury, to 21 , i to mi odpowiada. Kwiaty  piją deszcz na balkonie, ja czuję komfort. Dziś zaliczyłam panią podolog, która zrobiła mi doskonały pedicure.  To przed wyjazdem, aby moje stópki miały odporność.  Z rana ćwiczyłam, rozciągałam moje mięśnie górne i dolne, leżałam na akumacie, czyli część dnia dla ciała była.  Na obiad rosół z makaronem i mięso indycze  gotowane. Nie chce się jeść w taką pogodę. Nabyłam kolejną sukienkę letnia. Jest bardzo wdzięczna, w drobny rzucik, a leży jak marzenie. Wczorajszy mecz Włochy - Hiszpania  był podobno wspaniały, tak ocenił mąż, ciesząc się z wygranej Itaniano vero. Dziś urodziny miesiąca, na hali widziałam kurki, można wybrać się do lasu, nawet dla samego chodzenia. Nadal potrzebuję wody jak kania  wiadomo czego. Prawie 3 butelki dziennie wypijam, organizm przyswaja, a ciało  fajnie wygląda.  Jutro będę szykować rzeczy do Krakowa. Najważniejsze są buty, potem dobry humor i optymizm. Zbliża się pora moich lekarstw, żegnam się zatem, do następnego razu. Pozdrawiam was, obojętnie gdzie jesteście.

6 lipca 2021 , Komentarze (3)

Wiem, lato w Polsce jest krótko, przynajmniej tak bywało. Ale i tak nie znoszę upału, pocenia się, zmęczenia, braku snu.  Nie sypiam dobrze, dziś wstałam o 4, wyszłam na balkon, było tak przyjemnie chłodno. Coraz częściej myślę o hamaku na balkonie, tylko mewy aktywne całą dobę są przeszkodą. Odwołałam rezerwację na zwiedzanie okolic Kalisza.  Mąż przypomniał sobie, że 3 sierpnia ma ortopedę, że po tym przegląd samochodu, itd.  Cóż było robić, Paweł ani pisnął..... ! Pozostanie  nam " podróż w nieznane", czyli ad hoc do samochodu i przed siebie.  Tak zawsze chciałam zwiedzać Polskę, tylko ta pogoda!🥵.  Zaniosłam sukienkę wybraną na wesele do krawieckich poprawek, bo chyba coś zrzuciłam z siebie. Będzie sporo zwężona, huraaa!  Były dziś tańce latino solo, i moja ukochana cha-cha.  Czułam się po zajęciach jak po siłowni w saunie. Uwielbiam tańczyć, to nie musi być koniecznie w parach, bo małyżonek mój oporny w sprawie figur. Do tego odpowiednia muzyka niezbędna, a muzykę też wielbię, od klasycznej do  bardziej "wysublimowanych" rodzajów .  Jedzenie w taki upał to koszmar. Dziś dokończyłam wczorajszą mizerię z jogurtem greckim, czosnkiem i koperkiem, zjadłam miseczkę leczo i tyle. Zeszła druga butelka wody, a to raczej nie koniec. Na balkonie nie da rady wysiedzieć, na szczęście spacer był przed południem. Patrząc na świat i na to, co się dzieje, myślę, że tak wygląda początek końca świata.  Zaczęlam czytać książkę pt" Druga żona", thriller psychologiczny, może okazać się ok. Muszę wyszukać jakieś fajne życzenia dla młodej pary, dziś dałam znać chrześniakowi, że będziemy na uroczystości i na weselu.  Planujemy "przemknąć " wśród gości, trochę porozmawiać, dać się zauważyć , i do domu.  Oby nie było takiego upału! To strach wówczas jeść cokolwiek. Dobra, zobaczymy , czas pokaże, nara!

5 lipca 2021 , Komentarze (2)

Dziś miał się rozpocząć montaż nowych drzwi wewnętrznych. Miał , i tyle, bo są urlopy, bo są w niedoczasie, bo brak ludzi. Zamówienie złozyliśmy 27 maja, przewidując wystarczający termin  6 tygodni na dostawę. Po kilkudniowych rozmowach ostatecznie dowiedzieliśmy się, że termin u nas nie jest znany. Dupa i tyle. Chcę się wycofać z umowy, zamówię gdzie indziej  i po remoncie łazienki.  Jutro pojedziemy do punktu przyjmującego zlecenia, aby coś ustalić.  Od czwartku  był syn, nacieszyliśmy się sobą, nagadaliśmy. Nasz wyjazd do Lizbony też pod znakiem zapytania, dodatkowo wybraliśmy Rzym, ostatecznie zadecydujemy w przyszłym tygodniu. Wczoraj byliśmy w lesie, spędziliśmy kilka godzin  wśród zieleni, ja w hamaku z książką. Po powrocie restauracja tajska, bo tak lubimy. Ciężko było z miejscem, w Gdyni dużo ludzi , wszędzie tłok. W sobotę restauracja Santorini, obiad stawiał Panicz w ramach swoich urodzin.  Z powodu upałów sypiam kiepsko, zmęczona jestem szybko, pocę się i co chwila wchodzę pod prysznic. Wilgoć w powietrzu ogromna, sól w domu bryluje się i jest mokra.  Jestem już po terapii, wydrukowałam przed chwilą  ćwiczenia wskazane mi, od jutra będę "prostować" moje ciało. Na dzisiejszy obiad syneczek mój ukochany (!) zażyczył sobie rosół z makaronem i watróbkę drobiową smażoną.  Jak powiedział, tak było ( bo już pojechał), a westchnień i zachwytów  nie było końca!  Moja lawenda za oknem wybujała się zrobiła, pachnie  i dekoruje balkon.  W przyszły poniedziałek będziemy już w Krakowie. Przed wyjazdem mam jeszcze wizytę u podologa, aby wędrówki po grodzie Kraka były  mniej uciążliwe.  Skończyłam czytać Chmielarza "Podpalacz", nadal lubię , teraz zabiorę się za jakąś inna formę literacką.  Tv nie oglądam już absolutnie, a to także z powodu Euro 20, bo moi chłopcy okupowali odbiornik . Zamówiłam kolejny wyjazd wakacyjny, tym razem w rejony Kalisza, aby poznać otoczenie, zabytki i ciekawostki tamtego regionu.  Wyjazd 2 sierpnia, także zatem niedługo.  To narazie tyle, wakacje trwają, co i na Vitalii widać. A ja pozdrawiam. 

29 czerwca 2021 , Komentarze (3)

czerwca.  Jako dziecko zawsze liczyłam dni wakacji, ciesząc się, że te dwa jednakowo długie miesiące jeszcze przede mną. Teraz mam wakacje cały czas, nie nudzę się, bo jest co robić. Tylko pogoda nie dla mnie. Za gorąco. Wczoraj spędziliśmy dzień na działce znajomych, było przyjemnie, chociaż męcząco. Siedzenie cały czas, rozmowy i jedzenie, to dla mnie za gęsto.  Mąż poszedł się wykapać, pokonując 346 stopni w każda stronę.  W okolicach Władysławowa i Rozewia ludzi ogrom. Wróciliśmy ok. 20, oboje zmęczeni, od razu poszliśmy do łóżka. Niedzielny film pt. Najlepsze lata, był świetny. To opowieść o  czwórce przyjaciół, ich losy na przestrzeni lat, wzloty i upadki, piękna przyjaźń, która przetrwała lata mimo zawirowań. I obrazy Rzymu, znane mi, oglądane z radością i nostalgią. Dziś ponownie terapia, co ta kobieta ze mną wyprawia! Jaki ból w nogach, udach, pośladkach. Znów dostałam ćwiczenia, to kolejne. Muszę je wykonywać, bo noce chciałabym przesypiać spokojnie. Dziś upał, po terapii  spacer, zakupy , gotowanie. Na obiad  makaron z pomidorami i surówka z kapusty, kalarepy i koperku. Gotuje się rosół z kury wiejskiej, będzie jutro na obiad i będzie stanowił także bazę dla zupy tajskiej na czwartek.  Jutro fryzjer z samego rana, a potem mam wolne, bez planów.  Dziś zrobiłam przelewy, zmieniłam ustawienia  w banku, przejrzałam co trzeba.  Lawenda za oknem jest coraz piękniejsza, pachnąca i bujna. Nadal chodzę w sukienkach i jest mi z tym dobrze. Czekam na przyjazd syneczka, aby uściskać . Miasto z rana jest takie rześkie, lekki chłodek od morza przyjemnie owiewa twarz, potem nagrzane mury za bardzo grzeją, siedzimy w domu , zasłonięci przed upałem.  Wyjazd do Krakowa coraz bliżej, jeszcze zmiana drzwi po drodze, jeszcze chwilka i powitam gród królewski.  Oj , mam tyle planów na Kraków. Nie mogę się doczekać.  Na Vitalii pusto, cicho, wymiotło wszystkich wakacyjnie. Odpoczywajcie kobitki, póki można. 

27 czerwca 2021 , Komentarze (2)

Wczoraj byliśmy w kinie. Historia o miłości, ogromnej, prawdziwej, ale smutna, bo choroba zagościła w związku. Film zagrany koncertowo, okazywanie uczuć  w sposób dyskretny,ale tak wspaniały, że pomarzyć o takiej miłości, o takim przywiązaniu, uczuciu. To historia dwóch gejów, grają Colin Firth I Stanley Tucci,obaj rewelacyjni, stonowani, klasa sama w sobie. Film nosi tytuł "Supernova". Długo jeszcze, albo i wcale , nie doczekamy się w naszym kraju takiej tolerancji, takiego nie wsadzania nosa w czyjeś życie , takiego traktowania każdego z szacunkiem i bez nienawiści. Po seansie ludzie siedzieli jeszcze  w ciszy, przeżywając oglądane obrazy. Na sali było ok. 20 osób. Sami maniacy , jak my. A dziś kolejny film, tym razem włoski , pt:"Najlepsze lata". Ta częstotliwość odwiedzania X muzy wynika z faktu, że teraz można, a nie wiadomo jak długo. Dziś obudziłam się o 5, zbudziły mnie trele ptasie i głosy mew, które chyba wcale nie śpią. Teraz jest 11 , a ja mam zrobiony już obiad : tarta z boczkiem , cebulą i serem, sałatka z kapusty pekińskiej ,z koperkiem  i ogórkiem konserwowym ( wykorzystanie resztki), owoce z jogurtem greckim. Jutro jedziemy na cały dzień do Rozewia, na działkę znajomych. Zapowiedzieli, abyśmy nic nie brali do jedzenia, ale tak z pustą ręka to nie wypada. Zabiorę owoce do sangrii, samą sangrię kiedyś kupioną w tygodniu hiszpańskim w LIdlu. Będzie jak znalazł na upal. Trochę słodyczy i dobry humor. Mąż cieszy się, bo zamierza brać kąpiel w Bałtyku, ja spasuję, to nie są lata, gdy lubiłam prezentować się w kostiumie kąpielowym. Po terapii mam tyle siniaków, że wyglądam jak pobita. Syn zapowiedział się już we czwartek, co cieszy. Teraz tylko żarełko przygotować, aby nie tracić czasu w kuchni, tylko pobyć z dzieckiem. Wczoraj ćwiczyłam zadane ćwiczenia, w nocy nogi mniej bolały, być może to po rolowaniu  i rozciąganiu. Dziś próbowałam posiedzieć na balkonie, ale jest za chłodno!!!   A, jeszcze wczoraj , wybuch niepohamowanego śmiechy na wiadomość, że Głódź każe się nazywać "ekscelencja sołtys".  Takiego absurdu jeszcze ze strony pasibrzuchów nie było. Oby wreszcie jakoś zakończył się ten idiotyczny taniec kościoła polskiego.   Zaczęłam czytać kolejną książkę Pata Conroy'a, tym razem to " Na południe od Broad". Z TV właściwie całkiem zrezygnowałam, wolę czytać, popatrzeć na zieleń, posłuchać życia miasta.  Moja lawenda zaczyna kwitnąć, lipa na podwórku aromatyzuje całe powietrze, lubię te aromaty lata.  Kolejny raz wywnioskowałam, że ciemne pieczywo nie jest dla mnie.  Za ciężkie, mam okrutne wzdęcia .  Ograniczę pieczywo w ogóle, tak będzie lepiej. 

25 czerwca 2021 , Komentarze (1)

Nadal rozczula mnie widok małych dzieci  ubranych " na galowo" , bo to koniec zajęć w szkole. Dziś widziałam takich sporo, jeszcze z rodzicami, potem będą szły solo po świadectwo. Na 8 szłam na terapię manualną, oj, nacierpiałam się dziś sporo, mam "zadane ćwiczenia", aby mięsień gruszkowaty wreszcie zaczął normalnie funkcjonować, aby blizny na ciele, nawet te sprzed pół wieku, przestały ciągnąć, aby powięzi przy kolanach odciążyć. Człowiek jest tak skonstruowany, że jedno zależy od drugiego, że chory kawałek ciała powoduje powoli chorobę drugiego, obciążonego.  Wczoraj przedeptałam ponad 10km. , byliśmy z mężem na imieninowym obiedzie, wracaliśmy skonani przed deszczem. Na szczęście tylko popadało, bo na południu zawierucha taka, że szkoda ludzi i dobytku .Dziś lekko chłodniej, znów zakupy dla mojego  ukochanego. Hurra!, Udało się, mamy to. W domu jeszcze były przymiarki, coraz większy uśmiech na twarzy, a u mnie ulga, że się udało. Zaczyna się znów cykl filmów włoskich, pierwszy zobaczymy w niedzielę. Kupiłam w sumie bilety na 3 seanse, dwa pozostałe to filmy  spoza Italii.  Po terapii czuję się jak potłuczona, obita, a czeka mnie jeszcze seria ćwiczeń.  Na szczęście one nie trwają długo, a systematyczność jest najważniejsza. Za tydzień zobaczę Panicza, przyjedzie na weekend, aby posmakować rodzicielskiej czułości. W zeszłym roku wyjechaliśmy razem z rana  do lasu znanego nam , zabraliśmy foteliki, wałówkę, picie, książki.  Spędziliśmy kilka ładnych godzin na tzw. łonie natury, w drodze powrotnej jakiś obiad syn chce powtórki. Na szczęście blisko Trójmiasta jest dużo terenów zielonych, lasów, można skorzystać z ich istnienia i spędzić naprawdę fajnie czas. Dziś na obiad ogórkowa , z własnych ogórów ukiszonych. Ciepło jest, nie chce się więcej jeść, a woda schodzi u mnie litrami. Obliczyłam, że zjadam , nie zawsze, najwyżej 2-4 plasterki wędliny na tydzień. Raczej twaróg, napewno pomidory i kiszone ogórki, sporo sałat różnych. A, wczoraj znów kupiłam bób, dla mnie on jest jak dla innych chipsy lub orzeszki. Mogę jeść, jeść i jeszcze raz . Ograniczam ilość bobu przy zakupie, bo wiem, że duża ilość niespecjalnie na mnie działa. Dziś piątek, dla ludzi pracujących początek weekendu, ja mam weekend właściwie codziennie. Dlatego też łapię się czasami na tym, że nie kojarzę, jaki to dzień tygodnia, bo po prostu nie liczę dni( ani lat, jak było w piosence, dawnej piosence).

23 czerwca 2021 , Komentarze (1)

Najpierw jednak dziękuję Wam za ocenę miejsca mojego życia, czyli Gdyni. Tak, żyje się tu dobrze, jesteśmy otoczeni wzgórzami morenowymi, a więc lasów nie brak, morze o rzut kamieniem, Gdańsk, Sopot, Półwysep , ach , same atrakcje. To naprawdę dobre miejsce do życia. Poznanie Gdyni naprawdę jest warte grzechu. Polecam! Dziś odwiedziny grobów naszych ojców, bo tylko tak możemy im dziękować . Mąż stracił swojego tatę, gdy miał 7 lat, w 1957r. , ja niedawno, 2 lata będą we wrześniu. Teraz tylko wspomnienia zostały, i na dodatek te dobre, bo o niedobrych nie chce się pamiętać.  O swoim tacie mogę powiedzieć, że po nim mam  tę absolutną niezgodę na łamanie prawa, na niegodne zachowanie, na oszustwo czy szalbierstwo. Nie miał wprawdzie poczucia humoru, ale wierzył w naukę i wiedzę , w posiadanie wykształcenia. Był dumny z mojego zawodu,  z wnuka naukowca, czekał na jego profesurę. Dziś postawiłam mu na grobie bukiet lilii, kolorowych, bo lubił kwiaty żywe, gardząc sztucznymi. Brakuje mi go, co uważam za normalne uczucie.  🙁 Dziś znów ciepło, wprawdzie nie upalnie, ale i tak trzeba się chować przed słońcem.  Nie udało się kupić nic dla mojego wybrednego męża, sam chodził po sklepach, ale on nie widzi fajnych rzeczy, trzeba mu pokazać. Nie chciał, trudno. Wizyta w Castoramie pod katem remontu łazienki. Coraz bardziej kształtuje się jej wizerunek, na szczęście jesteśmy zgodnie, już zgodnie, na co poświęciłam kilka miesięcy. Wczoraj Poznań zalany, dziś syn będzie dzwonił, dowiem się więcej, bo to wcale nie fajna sprawa. Ugotowałam ogórkową z moich kiszonych, będzie na piątek, bo jutro obiad proszony z okazji imienin męża. Rozmowa z sąsiadką ., a właściwie dawna sąsiadką, bo od swoich młodzieńczych lat mieszkała w Anglii.  Dziś to pani licząca ponad 50 lat, od 8 miesięcy mieszka z mężem w Polsce, w Gdyni. Są zadowolenia i szczęśliwi. Tak właśnie pojmuję Europę bez granic .  Żywieniowo ok. jadam jak chce, co chce i jest mi z tym dobrze. Pijam ok 2,5-3 l. wody dziennie, organizm zdrowo to przyjmuje. 

22 czerwca 2021 , Komentarze (8)

Popadało, schłodziło się, aktualnie tylko 22 stopnie. Uwielbiam taką temperaturę, takie powietrze do oddychania.  Z samego rana, bo 7:30 byliśmy na plaży i kąpaliśmy się w morzu!!!! 🤪 Woda cudowna, temperatura powietrza oscylowała koło 25, woda jak balsam , a plaża pusta.  To było naprawdę fajne doznanie, poszliśmy przed śniadaniem, jak wstałam tylko zęby do porządku, kostium na ciało i wio na plażę. Wracaliśmy tacy zrelaksowani, bo pływałam na plecach , głowa zanurzona, ciało rozluźnione. Potem śniadanie na balkonie, kawa z kawiarki , książka, ach , życie emeryta jest cudowne! Niestety po chwili kleiłam się mocno, temperatura poszybowała do 29 , na tańce nie wybrałam się. Zbyt ekstremalnie dla mnie, a tam brak klimatyzacji.  Na obiad kalafiorowa z koperkiem, bo dostałam wczoraj taniego kalafiora ( 2zł) , miałam kapkę rosołu, tak to zagospodarowałam. Truskawki z jogurtem były na deser i tyle. Wczoraj udało mi się także kupić o 50% kaniej fajne sandały   Riekera, przy okazji pozbyłam się innych tej firmy, mocno już wysłużonych. Wieczorem wczoraj byliśmy na spacerze, aby zaczerpnąć bryzy morskiej.  Najpierw po kieliszku Aperola , potem chwila z Grażyną Łobaszewską ,  przy letniej scenie bluesa. Powrót do domu, gdy zmierzch zapadał, ale nadal miasto żyło.   Jutro Dzień Ojca, wybieramy się na oba cmentarze, kwiaty już kupiłam, bo z samego rana wyjazd. Potem mąż chce zahaczyć o jakieś sklepy, aby kupić dla siebie jakąś odzież. Jak ma ochotę,mus ze korzystać. Ćwiczenia zadane przez terapeutkę wykonuję, masuje pośladki piłeczką, rozciągam mięśnie głębokie, napręrzam dno miednicy. W piątek przekonam się , jak mi poszło. Dzisiejsza noc zapowiada się bardzo przyjemnie, może wreszcie zasnę snem długim, bez przerywników.

20 czerwca 2021 , Komentarze (5)

Coraz bardziej doskwiera mi ta pogoda. Po prostu dla mnie jest za gorąco, za gorąco jest dla roślin, zwierząt, dla  dzieci i dla starszych, do których i ja się zaliczam. Wiekowo. Dziś  wyjście z domu po 8 rano, aby uniknąć ukropu, a i tak już było  28 stopni. Na szczęście nad morzem wspaniała bryza, dało się wytrzymać.  Po powrocie balkoning, do czasu, gdy słońce przejdzie na stronę południową. Potem tylko chowanie się w środku, gdzie wszystko pozasłaniane, aby zachować temperaturę 24 stopni. Inaczej nie da się żyć. Wypijam ok. 3 l. wody, organizm żąda co chwile nawodnienia, kilka chłodnych natrysków w ciągu dnia, noce pod prześcieradłem, a i tak budzę się kilkakrotnie.  Czekam z utęsknieniem zmiany pogody na chłodniejszą, burz przynoszących odświeżenie powietrza, no i opadów, aby zmyć ten lepki kurz  panoszący się wszędzie. Jestem opalona, ot, tak po drodze, a nigdy nie zabiegałam o opaleniznę. Boję się nadmiernego przebywania na słońcu, mam uczulenie  na przedramionach na promienie UV. Mąż siedzi w Euro 2020, ja czytam namiętnie. Skończyłam wczoraj  "Sieroce pociągi", książkę o sytuacji sierot w latach kryzysu w USA. Jacy to straszni ludzie zajmowali się tymi  dziećmi, jakie okrutne losy ich spotykały. Straszne!!! Aktualnie zaś czytam "Muzykę plaży" Pata Conroya, polecam gorąco, bo to ciekawa i bardzo dobrze napisana powieść.  O życiu.  Sprawa żywienia w upale?  Ugotowałam gołąbki, więc jemy gołąbki. A poza tym sporo ogórków małosolnych , własnych, kopy pomidorów, owoce, nabiał z rana. Jakoś nie mam klimatu na  wymyślanie potraw.  Jest po prostu za ciepło.  Moja terapia odbędzie się dopiero w kolejny piątek, pani  wygniatająca pojechała na szkolenie. A ja mam zadane ćwiczenia domowe, masuję więc piłeczka pośladki, ćwiczę dno miednicy, rozciągam wszystkie mięśnie okołobiodrowe.  Wystawiłam pod oknem, na trawniku, pojemnik z wodą. Dla ptasząt, które tak same z siebie dają przepiękne koncerty swoimi gardełkami. Sąsiedzi także okupują balkony, każdy bierze, co może.  Na szczęście nasze podwórko jest zamkniętym obszarem, mocno zadrzewionym, zielonym i spokojnym. Można odpocząć . Lawenda rozrozła mi się pięknie, zaczyna kwitnąć. Parapet w tym roku wygląda jak piękna łąka  i to mnie cieszy. A poza tymi bzdetami życie toczy się dalej. Co przyniesie? Pogadamy za jakiś czas, gdy pora wakacyjna minie. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.