Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 247689
Komentarzy: 6501
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 18 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

17 czerwca 2021 , Komentarze (3)

zaszczepieńca jest już w moim posiadaniu. Dziś przyjęłam druga dawkę, czuję się dobrze, nawet obiad na jutro już przygotowałam. Pomysł zrodził się wczoraj i dotyczył piątku, w który będą kotlety ziemniaczane z sosem grzybowym z boczniaków.  Ziemniaki już ugotowane i utłuczone, sos gotowy, jutro tylko mig, i obiad będzie.  Ale na dziś , oprócz chłodnika , który zrobiłam, pomysłu nie było, udałam się zatem na halę, szukać natchnienia.  I znalazłam !  U odwiedzanej często pani sprzedającej była papryka różnokolorowa , lekko podwiędła , za 5zł/kg, pomidory za 3zł/ kg , cukinia 5zł /kg , główka czosnku 1zł.  Kupiłam całe towarzystwo, bo od razu przyszło mi do głowy leczo. Gar wyszedł, połowa zjedzona, było pyszne, a ja miałam satysfakcję ogromnej oszczędności nie tylko finansowej. Takie stanowisko z lekko przechodzoną żywnością jest absolutnie potrzebne. Poza tym upał, jak wszędzie, wypiłam już kilka szklanek wody i mimo szczepienia mam nadzieję, że słowa Andrzeja Dudy  o wpływie temperatury na Covid , pozwolą mi żyć spokojnie, ba, może nawet bez maseczek?  Oj , kłania się dr. z czeskiego serialu i jego gołębice!  Etap szukania apartamentu w Lizbonie za nami, coś tam zostało zarezerwowane z możliwością bezpłatnego odwołania. Zabezpieczony spokojniejszy. Jutro na 8 rano moja terapia, wyjdę przed śniadaniem, bo coś tam będę ćwiczyć. Zjem po powrocie.  W domu żaluzje zasłaniają okna,  wewnatrz jest przyjemne 22 stopnie, na zewnątrz 32. Nienawidzę upałów, tęsknię do polskiego lata, takiego max 23 , z deszczami w nocy, z burzami od czasu do czasu.  I to ozonowane powietrze po burzy, oj przydałoby się !!!!!

16 czerwca 2021 , Komentarze (4)

dziś ciasto biszkoptowe z jagodą kamczacką i z truskawkami. Chodziło za mną jakieś owocowe ostatnio, dałam ksylitol zamiast cukru, i to małą porcję, wyszło w sam raz. Dla mojego łasucha domowego będzie  jako dodatek do prawie każdego posiłku. I nie tyje !🤫.  Dostałam powiadomienie, że jutro odbędzie się moja druga dawka, co cieszy i uspokaja.  Mąż dziś wizytował ortopedę, cieszy się, bo  w kolanie nic już mu nie chrupie.  Miałam spać jak niemowlę, guzik! Gdy myśli napłyną, sen się kończy.  A są one takie: czy słoik małosolnych aby mąż  zostawił odkręcony? Wstałam zobaczyć. Co na obiad w weekend? Ach, zrobię gołąbki, nie będzie trzeba nic gotować, wystarczy podgrzać.  W piątek na ćwiczenia terapeutyczne to jaki stój mam zabrać?  Chyba wezmę krótkie spodenki i jakąś koszulkę , bo inaczej się zbytnio spocę. Ciekawe za ile uda się mężowi kupić rano bilety powrotne z Krakowa?  Zbliżają się męża imieniny, dokąd na obiad/kolację? Czy oprócz kupionego już prezentu to jeszcze coś? Ach, rano wstawię pranie, to wyschnie szybko przy takiej pogodzie. No i kwiaty muszę porządnie podlać , bo upał idzie.    I tak sobie rozmyślam przez część nocy, układam co należy ułożyć,  motywuje się do różności.  Pogoda znów jak malowane, spacer udał się , bo nad morzem jest zawsze pięknie.  Popołudnie w domu, aby schronić się przed upałem. Na ulicach coraz więcej kobiet w sukienkach, to uroczo wygląda. Podzielam tę pasje sukienkową i jest mi z tym dobrze.  Na jutro przygotowałam się do chłodnika, to taka kwintesencja letnich smaków.  Przeglądam apartamenty w Lizbonie, wybierając coś na nasz pobyt. To bardzo przyjemne zajęcie. Przyroda nadal zielona , tak pięknie wszędzie pachnie, bo akacja aromatyzuje, jaśmin powoli rozwija pąki, za chwile będą lipy. Dziś zjadłam garść poziomek ogrodowych, które rosną w jednym z gdyńskich parków. Tama rosną także różne zioła,  którymi zawsze aromatyzuję sobie dłonie, jak tylko przechodzimy tamtędy. Na obiad  ziemniak ( 1) w mundurku, szparagi zielone, jajko sadzone, maślanka.  Smaczne i zdrowe.

15 czerwca 2021 , Komentarze (4)

Ponad 15000 kroków i 10 km. Jak? Brzegiem morza, po piasku, a raczej po wodzie. Bałtyk cieplutki, chłodził fajnie gdy było za gorąco. Szło się równo, szybko i sprawnie, naturalny peeling dla stóp, masaż przy okazji. Ponieważ instytucje kultury otwarte , więc aktualnie niczego mi nie brakuje, tereny spacerowe wokół nas przepiękne, nic , tylko wybierać. Rozczulił mnie widok malca, tak ok. 3 letniego, stał tuż przy brzegu, fale leciutko obmywały mu stopy, a on patrzył zachwyconym wzrokiem i miał tyle szczęścia na twarzy. To był chyba jego pierwszy raz  i prawdopodobnie to kolejny fan morza. Co do wyjazdu, decyzja podjęta, będzie Lizbona, nawet bilety już kupione.   Będziemy mieć 8 dni na smakowanie miasta, jego pobliskich plaż, wdychania atlantyckiej bryzy. Syn odwiedzi przy okazji znajomych z Mury, z którymi pracował przy europejskim projekcie.  Poza tym wreszcie pojawił się pan remontowy, termin ustalony na 15.09. , pomierzone wszystko, zaplanowane , można spokojnie czekać. Odstąpiłam od pomysłu czarnych baterii, aby za kilka lat nie żałować, że uległam modzie.  Jutro  do kupienia bilety powrotne z Krakowa, pojutrze szczepienie drugą dawką , tak powoli realizuję wszystko . Dziś rano terapia manualna, pierwszy raz wyłam z bólu, mam szyję zaklejoną  ściśniętymi mięśniami, to samo lędźwie po prawej stronie, no i plecy.  Wymęczyła mnie dziś kobieta nie na żarty, a jeszcze byłam na Latino Solo, dałam popalić swoim nogom. Wracałam tak zmęczona , jak dawno nie byłam.  Na tańcach stara ekipa, spotykamy się od kilku lat, nie uczymy się kroków od podstaw, tylko wchodzimy w nowe układy. Koszt? 40 zł/ 2 miesiące wakacyjne. chyba więcej wydam na lody przez wakacje.  No i teatr, sztuka pt"ŹLI ŻYDZI". To o szukaniu i podtrzymywaniu swojej tożsamości  narodowej, o pamięci , o historii rodziny. Świetnie zagrane przez młodych aktorów, zupełnie mi nie znanych. Idą upały, czas na chłodniki. Jutro mam zamiar zgromadzić produkty, zobaczy czy będzie ogórkowy, czy z botwinki.  Ogórki małosolne zjedzone, druga partia się kisi.  To świetny dodatek do lekkich kanapek. Moja lawenda na parapecie balkonowym zaczyna kwitnąć,a  ja dziś chyba zasnę jak dziecko, bo czuję ten wysiłek mój i terapeutki. 

12 czerwca 2021 , Komentarze (7)

Od  prawie  dwóch lat żyliśmy w ciszy, bo nocne harce uliczne były niedozwolone. Z wyjątkiem czasu protestu kobiet było cicho, miasto zasypiało spokojnie i  zdrowo. Wiosną budziły śpiewy ptaków, zapach miasta był inny, taki zdrowszy. Ta cisza była cudowna, pozwalała na marzenia nieprzerywane, takie, które pojawiają się między jawą a snem, nad ranem. Wystarczyło zamknąć na chwile oczy , a pojawiały się cudowne obrazy, nieprawdopodobne historie, które powodowały uśmiech na twarzy przez cały dzień😍. Cisza została brutalnie przerwana, niestety. To się nazywa powrót do normalności , nazywane jest też koniecznością odreagowania.  Tak między 2 a 4 rano jeszcze odzywają się jakieś ryczące niedopitki, do 1 przewalają się hordy młodzieży, rozmawiającej między sobą krzykiem , na odległość kilkunastu metrów. Wulgaryzmy, przekleństwa, zwyczajowa Q..wa jako przerywnik do wszystkiego, padająca z ust męskich i damskich, bez różnicy. Moja młodość też lubiła imprezy, zabawy, śmiechy, ale nie takie, które miały innych w poważaniu. Gdy słyszę Kazika "Polskę" od razu przychodzi mi na myśl poranny obraz rozpaczy  ulicznej. I zabawnie wyglądają na koncertach Kazika ludziki  śpiewające z zapałem tę frazę o zarzyganych chodnikach. Mieszkam w ścisłym centrum miasta, wiem co się z tym liczy, ale na Boga, baw się dla siebie🥵.   Już , wygadałam się.  Dzis zmiana pogody na taką bardziej normalną Polsce.  W Gdyni  pada od rana, wystawiłam kwiaty pod ten deszcz, aby i one doznały rozkoszy  z nieba. Bo przyroda wdzięczna za tę pompę , to naprawdę widać.  Wczoraj dzwonił  syn, i teraz mam dylemat pt. Lizbona czy Rzym?  W Rzymie byłam, Lizbona jest na liście miejsc do odwiedzenia, ale to miasto  chodzone pod górę.  Wyjazd będzie  ok. 20 sierpnia, w Rzymie będzie upał, w Lizbonie od Atlantyku  bryza pozwoli żyć . Poza tym w Lizbonie jest taniej, apartamenty są nowoczesne  i wygodniejsze.  No i co wybrać?  Prawdopodobnie polecimy Lufthanzą do Frankfurtu i dalej do Rzymu/Lizbony. Może już nie zawracać , tylko polecieć nad Atlantyk?  Takie dylematy są bardzo przyjemne, szkoda, że nie można jednocześnie i tu i tu. A narazie kupiliśmy dziś bilety do Krakowa na pendolino . To już za miesiąc, jak ten czas leci!!!!

11 czerwca 2021 , Komentarze (5)

Co tu dużo pisać, powtarzalność nieraz dobija. Są momenty , że radość mnie rozpiera z powodu swobody życia, nieraz z kolei chciałoby się coś innego. Nie zadowolisz człowieka, chyba każdy tak ma.  Po dwóch seansach terapii manualnej mogę powiedzieć, że kobieta czyni cuda, zna te "sekretne" miejsca stanowiące źródło bólu, a po seansie czuję się świetnie.  Jeszcze 5 takich spotkań  i mam ogromną nadzieję, na poprawę. Poza tym muszę wrócić do akumaty, aby moje ciało i w dni bez terapii miało "zabawę".  Dziś odwiedziliśmy dwa cmentarze, pora była, bo przy takim upale kwiaty po prostu umierają . Po witomińskim chodziliśmy jak po parku, tyle tam zieleni, a wczesną porą ludzi prawie zero i tylko ptactwo daje koncert.  Obiecałam sobie i Hance 10, że sukienka w lato będzie rządzić. Tak jest, mam ich tyle, że mogę zmieniać co chwilę. Czuję się przy tym elegancko, modnie i baaardzo kobieco.  Nogi same się opalają , ramiona takoż , jest ok.  Dziś piątek, popełniłam zatem obiad bezmięsny, w postaci zupy z młodego szczawiu, oraz racuszków  na maślance , z truskawkami. Wyszła spora porcja , mąż ze smakiem zajadał , bo oboje dawno nie jadaliśmy takich  przedszkolnych posiłków, a to bardzo smaczne.  Pogoda nadal wspaniała, popołudniowe chwile na balkonie są naprawde przyjemne, bo i poczytać można, i kawa smakuje inaczej, i komarka na chwilkę można złapać.  Spotkałam dziś znajomego, z którym kiedyś pracowałam, chwalił, że wyglądam kwitnąco, a nie należy on do sypiących komplementy. I tu znów taka myśl przychodzi do głowy, że warto nawet w zwykły piątek nałożyć fajne korale do sukienki, nawet , gdy stoi się po włoszczyznę, to nie przeszkadza.  Jutro kupimy bilety do Krakowa, bo to tylko miesiąc został do wyjazdu.  Czas ucieka, szczególnie na emeryturze.  W niedziele do teatru, we wtorek terapia i Latino Solo, w tak zwanym międzyczasie normalne zajęcia domowe.  Od pani ginekolog dostałam coś na htz, stosuję, spodziewam się lepszego samopoczucia. Dziś np. spałam wspaniale, bez wspomagaczy, nie ma to jak estrogeny! Na szczęście to nie leki doustne, nie obciążają wątroby. Szukałam dziś  w kilku miejscach fasolki zielonej, o niebo lepszej od żółtej, preferowanej przez większość. Przestałam kupować tę żółtą, gdy  poczytałam o właściwościach zielonej, a jej smak przemówił do mnie  bezwzględnie. Zamiast mięty kupiłam kolendrę- nie znoszę- syn ucieszy się  z tego zakupu, a ja oddam mu we władanie.  Z kolędrą tak jest, albo się ja kocha, albo nie znosi. U mnie to drugi przypadek, ale podlewam ja i dbam, aby do przyjazdu panicza wytrzymała. 

9 czerwca 2021 , Komentarze (4)

Wypadałoby mieć nową kieckę na uroczystość chrześniaka, ale też taką, która będzie potem używana. Udało się, kupiłam  sukienkę  len z domieszką viskozy( nie będzie się tak gniotła), ma na beżowym ( lnianym po prostu) tle jakieś granatowe maziaje, nie przeszkadzające , a dodające elegancji. Krój jak najbardziej prosty, do tego mam przepiękny żakiet granatowy , zapinany na jeden ozdobny guzioł srebrzysty, moje Gabory na stopy , biżu i już, baba gotowa.  Żakiet na szczęście nie jest długi, raczej z tych ozdobnych niż ubierających.  Sukienka posłuży mi z pewnością wiele razy, bo nie znoszę ubrań kupowanych na raz. To to mam z głowy, teraz zajmę się  swoim ciałem i jego terapią. To jutro po południu, ale już dzisiejsza noc była lżejsza, mniejszy ból i ruch lepszy. Prezent też oczywisty, chcą kasę, dostana kasę. Dziś lekko chłodniej, bo pojawił się wiatr silniejszy.  Poza sukienką zrobiliśmy zakupy spożywczo - domowe, ale bez szaleństw. Nadal przyświeca mi idea., aby jeść sezonowo, kupować na bieżąco i nie drogo. Dlatego dziś jajko sadzone, micha sałaty i ziemniaki z koperkiem, popijaliśmy kefirem.  Sałata została jeszcze na kolację, co cieszy niezmiernie.  Wizyta w bibliotece, znów nabrałam książek, ale lubię mieć z czego wybierać. Na balkon dokupiłam ziół, aby ładnie pachniały i służyły do potraw.  Bardzo Wam dziękuję w imieniu syna, za życzenia urodzinowe.  Przekażę przy najbliższym kontakcie.  Iga Światek niestety odpadła z dalszej gry, ale pokazała niesamowita klasę. Ma dopiero 20 lat, a zapał nieprawdopodobny do tenisa. Nasza duma , tylko niech PiS jej nie zagarnia dla siebie. Owoce coraz tańsze, uwielbiam tę porę roku. Dziś kupiłam nowa odmianę moreli, są soczyste, dojrzałe i maja kolor buraka. Smak wspaniały. Moje ogórki małosolne wyszły smaczne, zajadam się nimi jak tylko można.  Pozdrawiam .

8 czerwca 2021 , Komentarze (5)

Wczoraj mój  syneczek skończył 40 lat. Serdeczny, prawy i dobry człowiek. Lubię mojego syna, bo że kocham nad życie to normalne. W pracy przywitano syna ciastem i kawą podaną w dziekanacie, życzenia od kolegów z pracy, prezencik w  postaci kwiata doniczkowego. To miłe, że pamiętali i świętowali razem.  Z racji odległości my tylko życzenia, o prezencie będziemy rozmawiać, gdy panicz przyjedzie. Wczoraj był mój chrześniak z narzeczoną, przynieśli zaproszenie na ślub. Na weselu ma być ok. 90 osób, ma być wyłącznie muzyka disco polo(!?), oni nie są zaszczepieni , bo są przeciwni(?). Nic nie wiem na temat większości zaproszonych osób, czy to antyszczepionkowcy, czy jakoś inaczej  ogarnęli ten temat. Ślub odbędzie się  w altanie przy lokalu weselnym, raczej nie uniknę uczestnictwa, ale postanowiliśmy z mężem zostać chwilkę i wymknąć się, gdy już nikt nie będzie miał mocno przeciw naszej decyzji. Oboje młodzi uwielbiają wesela i ich zdaniem tylko przy disco polo można się dobrze bawić. Tu : wiem , to ich święto, dlatego nic nie komentowałam, ale niestety, ta muzyka jest dla mnie niestrawna, jakiś czas wytrzymam, nawet muszę i tyle. Oby było ciepło i bez deszczu, to na zewnątrz będzie można przebywać. Kościelnego ślubu nie będzie, bo panna  młoda po rozwodzie. Nie pytałam , nie wiem, nie moja sprawa.  A dziś byłam na terapii manualnej mojego kręgosłupa lędźwiowego , i nie tylko. Na plecach miałam stawiane bańki, pani terapeutka rozluźniała moje mięśnie miednicy i inne, naciskając w miejscach nieprawdopodobnych. Ból duży, na szczęście jestem wytrzymała na takie rozrywki. Zamówiłam serię 6 zabiegów, będę je miała do 2 lipca.  Godzinna terapia kosztuje  80zł, bo z naszej Fundacji jest zniżka dla członków. W domu mam rolować pośladki na piłeczce. To była najwyższa pora, bo nocami budziłam się z bólu ud. Zapisałam się na wakacyjne zajęcia Latino Solo.   Pochodzę tyle, ile będę mogła, ile pozwoli czas spędzany w Gdyni. Przy tych zajęciach przynajmniej wiem, że wszystkie uczestniczki są zaszczepione.  Pogoda nadal doskonała. Na szczęście nad morzem wiaterek, można więc wytrzymać ten upał.  Już widziałam odważnych kapiących się w Bałtyku. Codzienna aktywność nadal funkcjonuje, przy takiej aurze nie trudno o to. Wychodzimy  rano, aby uniknąć zgiełku. Trochę pokrzyżuje nasze wędrówki ta terapia, bo zaczynam o 8. Tak wybrałam, przynajmniej mam dzień wolny poza nią.  Wizyta u ginekologa potwierdziła, że wszystko jest w porządku, teraz tylko raz do roku kontrolować.  Jestem zatem zdrową babą.!😛

6 czerwca 2021 , Komentarze (7)

Już letnie sukienki noszę, już obuwie letnie, a to przecież dopiero początek czerwca. Temperatura akuratna dla mnie , i oby taka została.  Byliśmy w Łebie, tłumy ludzi, nie lubię tak. Trzeba było daleko iść plażą, aby poczuć samotność. A morze urzekało jak zawsze, plaża szeroka i biały piasek. Tylko te hałaśliwe ulice pełne  kiczowatych  dupereli, wszędzie disco polo i woń jedzenia.  Popołudniami siedzieliśmy w ogrodzie szwagra, w spokoju i ciszy. Wczoraj czytałam w internecie, że Gdynia została wybrana przez Warszawiaków miastem do zamieszkania na stałe. Chwalono jej klimat, infrastrukturę, bliskość do morza, dostęp do instytucji kultury. Moje serce rosło, gdy to czytałam, bo faktycznie, Gdynia jest przyjazna ludziom, pozbawiona badziewia i tandety, z mnóstwem restauracyjek i kawiarni, z plażą w środku miasta. Oferta kulturalna podobna do warszawskiej, ale bez oszałamiającej ilości, że trudno wybrać. My już zaliczyliśmy kino 3 razy od otwarcia, mamy bilety do teatru, śledzę strony informacyjne, aby być na bieżąco. Dziś zbyt dużo ludzi  w okolicach plaży, to z samego rana, bo po 8, pojechaliśmy w lasy witomińsko- chylońskie. Cisza, spokój, świergot ptasi, zieleń powalająca i ani ludzia.  Kijki w dłonie i marsz! Przeszliśmy szybkim krokiem ponad 7 km, chłonąc zieleń i ciszę. Popołudnie to balkoning, z książką , kawą , pod parasolem.  Nastał czas zieleniny, młodych warzyw, to dziś na obiad znów sałata z ogórkiem , koperkiem i arbuzem, kalaforr , ziemniak i szparagi gotowane na parze + udo kurczaka.  Lubie takie proste jedzenie, przygotowuję mięso dzień wcześniej , po powrocie wszystko szybko siadamy do stołu.  W piątek byliśmy we włoskiej restauracji, zjadłam jak zawsze aglio olio. mąż wziął gnocchi z ricottą i szpinakiem . Oboje byliśmy zadowoleni, popiliśmy karafka domowego białego , zrobiło się wakacyjnie.  A od poniedziałku normalne życie, ginekolog, masażytka, spotkanie z chrześniakiem bo ma 30 lipca ślub. Wesele raczej ominę, to nie pora na zabawy z nieznajomymi.  A co poza tym? Cisza na Vitalii, jakby dzieciaki na wakacje wyjechały. Domyślam się, że większość korzysta z poluzowania i  nie bawi się  komputerkiem.  

1 czerwca 2021 , Skomentuj

zabrałam się zatem za  zmianę odzieży w szafie. Uff, nie lubię tego robić , ale trzeba. Przy okazji naocznie ustaliłam ilość posiadanych spodni letnich, sukienek, spódnic, itd. Mogę kilka lat nie kupować. Na szczęście wszystko do siebie pasuje. Lato mi zatem nie straszne. Ale i tak po lecie pozbędę się kilku rzeczy, bo wietrzenie w szafie jest potrzebne. Haniu10, jestem z Tobą, czas sukienek nadchodzi, nikt nam nie zarzuci braku kobiecości😍. Wczoraj znów kino było, tym razem Ojciec z oskarowa rola Hopkinsa. Jak on to zagrał, klękajcie narody! Jaka prawda i rozpacz  w tym filmie. Od razu przypomniałam sobie rodziców, strach mamy przed kąpielą, strach ojca przed obcymi w domu. Ta nieporadność starego, chorego człowieka tak rozczula. Wiem, trzeba mieć anielska cierpliwość, przyznaję, nie zawsze ją miałam, ale Alzheimer to choroba całej rodziny, cierpią wszyscy. I teraz tylko mieć ufność, że nas ta straszna choroba nie dotknie.🙁 Dzwoniłam do kuzynki, w połowie czerwca będzie miała usuniętą część żołądka, jutro jeszcze piąta chemia. Czuje się dobrze, jeżeli tak można określić ten stan. Zaproponowałam jej staranie się o szpital uzdrowiskowy po operacji.  Dziś DD, wysłałam do Panicza kilka fajnych obrazków, zapowiedziałam telefon wieczorem. Biedak zmęczony, bo rusza nabór na studia.  Do mnie już nikt nie zadzwoni, niestety. Jutro jedziemy do Łeby, do szwagra. To ostatnie dni takiej możliwości, bo od przyszłego tygodnia mają gości w wynajmowanych apartamentach. Będzie więc kilka dni gadania,  śmiechu, wspominania. No i spacery nad otwartym morzem, siedzenie na piasku, gdy pogoda pozwoli. Wszystko z dala od ludzi. Zabieram ze sobą trochę przygotowanego żarełka, aby było więcej czasu wolnego.  Czerwiec zaczął sie ładnie, slonecznie, niech to trwa!!!

30 maja 2021 , Komentarze (4)

Pojechaliśmy dziś  do Sopot - Wyścigi, z zamiarem przejścia do Gdyni. Udało się, chociaż miejscami nad morze wiało ostro, fale wysokie, ale słonecznie. Przysiedliśmy chwilkę na skwerku koło Grand Hotelu, poczytaliśmy zabrane książki, nacieszyliśy się słońce, złożyliśmy ukłony Agacie Kuleszy, która przechodziła obok. To tylko moje przenikliwe spojrzenie ją rozpoznało, tak mam. W drodze powrotnej  wspięliśmy się na Kolibki, i tu niespodzianka. Po drodze spotkaliśmy dawno niewidzianego kolegę, w moim wieku, niestety aktualnie chorego na Parkinsona.  Przykre to, stąd moja niepewność bytu. Brak dopaminy, czyli m. in. hormonu szczęścia , powoduje tę straszna chorobę neurologiczną. Gdy po rozmowie z kolega i jego żoną poszliśmy dalej, obiecałam mężowi, że zawsze dostanie ode mnie kopniaka, jeżeli będzie niezadowolony z czegoś. Reguła Tewie Mleczarza powinna przyświecać nam  codziennie.  Bo zawsze, zawsze można spojrzeć na każda sytuację z innej strony, cieszyć się drobiazgami, nie zamartwiać się byle gównem, a szczególnie tym, na co wpływu nie mamy.  Siekło mnie  to spotkanie, ta świadomość niespodziewanego , to było przykre. A tak często  przed laty razem grywaliśmy w brydża! Smutne to było spotkanie.  Poza tym dziś był balkoning, bo słoneczko operował znośnie.  Wreszcie moje kwiatki dostały solidna porcję grzania. Wczoraj oglądałam Okrasę, jutro mam zamiar zrobić rosti. Zaplanowałam je z łososiem, sosem jogurtowo- koperkowo- czosnkowym. Powinno być pyszne jedzonko, do tego zupa krem z marchwi i papryki, wystarczy. Zajadałam się sałata przez ostatnie dni. Zwykła masłowa, z koperkiem i ogórkiem zielonym + sos winegret = poezja.  W środę wybieramy się do Łeby do szwagra, w poniedziałek  7 czerwca ginekolog, 8 czerwca masaż leczniczy. Zamówiłam serię zabiegów.  Spodziewam się ponadto, że pogoda wreszcie się zmieni, bo dziś w nocy normalnie zmarzłam.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.