Pada dziś, mocno pada. To dobrze, bo susza , rośliny więdną, kurz wszędzie i brud. Przynajmniej ulice zostaną zmyte po turystach nocnych. A ich obecność tej nocy dała się we znaki. Jeszcze o 4: 40 śpiewano sto lat, a wędrówki w te i we wte bez końca. Wczoraj zaniosłam do naszej biblioteki wawelską zakładkę do książek, dla pani najczęściej widywanej. Ucieszyła się , a to przecież drobiazg. Na spacerze wspominaliśmy pobyt w Krakowie, ten był 9 z kolei. "Chwytaj dzień" Wodeckiego, do słów Cygana, towarzyszył nam bez przerwy. Jak mądrość z tej piosenki wynika! Trochę Netflixa było, obejrzeliśmy nudny film pt."Toskania", o kucharzu duńskim, który zmienia styl życia po wizycie w Italii. Szkoda, że taki temat można tak zepsuć. Wieczorem dwa odcinki serialu "Prawnik z Lincolna". Szału nie ma, też szkoda. A ponieważ oboje z mężem nie jesteśmy fascynatami s.f i fantazy, większość pozycji niestety nas nie interesuje. Ale próby polubienia będą podejmowane. Za oknem bz., nadal pada, dało mi to możliwość do uporządkowania przypraw kuchennych. Z Poznani sygnał, że wczoraj późnym wieczorem potężna burza szalała. Kiedyś przeżyliśmy straszną burzę nad jeziorem, gdy błyskawice i grzmoty waliły co chwila, a ich blask właściwie nie gasł. Nie spadła wówczas kropla deszczu, a pobliskie drzewo niestety ucierpiało. To wówczas " najstarsi Kaszubi" orzekli, że takiej burzy jeszcze nie było. Cóż, czasy się zmieniły, klimat i warunki także, burze coraz straszniejsze. O, mąż nastawił Franka Sinatrę, lubię. Dziś posiłek właściwie gotowy, bo muszę wykorzystać sznycle indycze, będzie zupa jarzynowa, surówka z młodej kapusty i szparagi , zielone oczywiście. Nie pisze o śniadaniach i kolacjach, bo one są dla mnie oczywiste. Rano dwie kromki chleba , raczej z nabiałem, z pomidorem, ze szczypiorem, do tego kawa z mlekiem, którą zawsze wypijam po posiłku. Kolacja zaś to coś zielonego, np. mix sałat, jeżeli nie było jej do obiadu, albo resztka surówki, jakiś jogurt naturalny i herbata ziołowa. Czasem kromka chleba chrupkiego. Jak to dobrze, że takiej pogody nie było w Krakowie podczas naszego pobytu! W piątek zaopatrzyłam się kolejne książki biblioteczne, dzisiejszy deszcz mam więc w nosie!
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
mmMalgorzatka
21 maja 2022, 13:54Najgorsza burze przeżyłam w Tatrach. Pogoda śliczna, żadnej chmury, spokojnie się wspinaczy na szczyt. Aż tu nagle, w ciągu 10 minut totalna zmiana, niebo granatowe i burza. Pioruny walił w szczyt, jeden za drugim. Czym prędzej schodzimy na dół. I ku wielkiemu zdumieniu mojemu, mnóstwo ludzi dalej szlo w górę. Od tamtej pory nie odważyłam się na zdobywanie kolejnego szczytu. Chyba tego żałuję.
ognik1958
21 maja 2022, 12:46hmm wiem jak jest dziwnie jak nikt nawet nie zajrzy nie skomentuje wiesz masz stosunkowo niewielką nadwagę ale warto i to zwalić ja to robie sposobem by w bilansie po wsiem był niewielki niedobór kalorii ..u ciebie wystarczyło by taak z 500 kcal dziennie ja sie pilnuje i liczy za mnie wujek Google a mnie pozostaje wstawiać jadło tez liczone z tabelki i spalanie w chodzie co za mnie liczy smartfonik i taak z paluszkiem w d... trzymam forę od lat by sie nie dac paskudnemu jojo co czycha a dzwiami ups!! powodzenia Tomek👍