W nocy lekko padało, czyli podlało rośliny. Wbrew zapowiedziom pogoda dziś cudowna, aktualnie 28 stopni, a nad wodą przyjmuje się to lekko i przyjemnie. Kręgosłup w nocy dawał o sobie znać w postaci bólu biodra i całej nogi, bo aż do stopy. Muszę koniecznie zapisać się gdzieś na masaże. Po śniadaniu rower, znów 8 km, w tym połowa po drogach leśnych, z wądołami, piaskiem, korzeniami wystającymi na drodze, itp atrakcjami. Czuję się wówczas jak Maja Włoszczowska na emeryturze. Trzymam rower pedałami i uwielbiam tę adrenalinę, czy tym razem przejadę, czy jednak zarzuci mnie i zmusi do stopu. Dla ciekawych - nie nie mieszkam nad jeziorem, bywam tu wiosną, latem i jesienią, jak pogoda i obowiązki pozwolą. To domek letniskowy, a jego największy komfort w taki upał to możliwość korzystania z wody w każdym momencie. Teraz jestem po kąpieli, której zażywam wg. wskazówek ortopedy, czyli na plecach. Obok mnie lampka białego wina z wodą, czyli tzw.szprycer, najlepszy napój na upały. Dziś zabrakło koziego sera do buraków, zrobiłam zatem sałatkę z nektarynkami i rukola. Bardzo smakowita, polecam! Doprawianie według upodobań. Jutro wracamy do domu, bo autko ma przegląd, ja chcę zrobić jakieś zakupy żywnościowe, bo w piątek, jak co roku, jedziemy do kuzynki męża, też nad jezioro. Zastanawiałam się, co zrobić na obiad do zabrania, padło na paprykę faszerowaną , tę jasnożółtą. Wszyscy lubią, a zjeść można ze wszystkim. Kuzynka wybiera się we wrześniu po raz pierwszy do sanatorium i oczekuje "instruktażu " co zabrać, itp. Nad jezioro wrócimy po weekendzie, jak czas, inne zajęcia i możliwości pozwolą.