Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 280073
Komentarzy: 6805
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 8 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

10 lipca 2018 , Komentarze (11)

Pamiętajcie, gorąca woda, ocet i soda. To najlepsze środki do "wyprania" pralki i zmywarki. Dziś wykonałam te czynności u rodziców, wreszcie mają czyste urządzenia. Nakarmiłam towarzystwo, zjedli chętnie i ze smakiem, zostało sporo na jutro. Mama wykapana, wymyta, pielucha nałożona, głowa wyprana, ojciec zadowolony, ja zmęczona.  Wizyta u fryzjera to chwilka relaksu przy prasie tzw. brukowej.Potem zakupy, chwilka spaceru, smażenie kotletów i jazda do rodziców. Wszystko w biegu, na tempo. Cały czas jestem w takim stresie, że byle co mnie wyprowadza z równowagi. Każdy powrót do domu to rozpacz, żal i wściekłość jednocześnie. Mogłabym kopać, gryźć i szarpać aż do bólu.Zajadam ten stan, co odbija sie na mojej wadze. Rozsądek poszedł się bujać. Jestem niedobra dla męża, kłócimy sie o byle co, po prostu przerasta to mnie. I naprawdę żadne słowa pociechy nie pomagają. Ja chce widzieć czyn, rezultat, działanie , a tu dupa. Jest mi naprawdę ciężko, i jestem w rozpaczy, tak musze to okreslic. 

9 lipca 2018 , Komentarze (2)

Najpierw na halę, po warzywa, mięso i owoce. Kupiłam skrzydła na rosół ( dla rodziców), pierś na kotlety ( dla rodziców), kapustę  słodką, będę ją dusić ( dla rodziców). Potem dojrzałe banany, zrobiłam ciasto bananowe ( dla rodziców), trochę produktów na leczo dla nas i dla... rodziców. Potem wizyta u agenta ubezpieczeniowego, rozmowa z ubezpieczycielem w sprawie ponownej wizyty likwidatora. Stamtąd do Fundacji po bilety na występ Piotra Beczały. Kolejny krok, to wyjazd do Castoramy, aby wybrać środki do likwidacji  szkody, czyli podkład, farbę, szpachlę, itp. Stamtąd powrót do domu, zostałam zaproszona do tajskiej kuchni na obiad. Moja zupa "tajska" nie odbiega dużo od tej z knajpki. Sajgonki ze szpinakiem  pycha, najadłam się jak mops.! Powrót do domu i taniec kuchenny , aby przygotować wszystko na jutro. Z domu wyszliśmy przed 9, wróciliśmy o 15, usiadłam 0 16:30. Jutro będę znów słuchać , jaka to jestem młoda, pełna sił i jak  mam dobrze. Zamówiłam sobie wizytę u fryzjera na jutro rano, w środę wizyta likwidatora,  w tzw.międzyczasie  koleżanka od kosztorysowania, majster remontowy. Ach, jak mam cudownie, nic tylko leżę i pachnę! 

8 lipca 2018 , Komentarze (9)

Mundial nie interesuje mnie, poszłam więc do łóżka ok.21;30.Wyspałam się wreszcie, ale wstałam i tak po 6, syn wyjeżdżał, przecież trzeba było  pożegnać panicza. Śniadanko, herbatka, buzi, i tyle. Za tydzień dziecko leci do Kanady, potem pielgrzymka do Częstochowy, potem Rzym, potem Ateny. Tak teraz młodzi mają. A my zostaliśmy jak dwa grzyby  z tym całym bałaganem . Na śniadanie owsianka z borówkami, miodem i słonecznikiem. Zalewam płatki gorąca wodą , potem jogurt i dodatki, i gotowe. Nadal pijam kolagen  z wit. C. Po śniadaniu spacer na bulwar, mimo wczesnej pory już sporo ludzi. Opalają się, spacerują, rowery, rolki, biegają. Widać było uczestników Open'era, którzy  spakowani wracali do domu. Ale i tacy byli, którzy okupowali ławki miejskie, odsypiając zabawę. Cóż, lato! Na spacerze zjadłam lody śmietankowe i borówki, które zabrałam z domu. Popołudnie będzie leniwe, tylko zrobię przegląd farb pod kątem ich jakości , wydrukuję  fakturę za osuszanie, rezerwację pobytu w Borkowie, zarezerwuję bilety do kina na "Ostatnie prosecco...." Na obiad resztki z wczoraj , mam zatem wolne od kuchni. Waga w porządku, jelita pracują doskonale i regularnie.Dziś zjadłam tylko dwie malutkie kromki chleba i więcej nie będzie, obiecuję. Sobie i Wam.

7 lipca 2018 , Komentarze (6)

zastaliśmy kolejną partie tynku sufitowego na podłodze.Poprosiłam pana z Zarządu wspólnoty, aby zobaczył, obiecał interweniować u administratora i u sprawcy. Sama poszłam do sąsiada, aby przekazać mu, że wobec braku działania z jego strony i zdjęciu paneli po ponad 2 tygodniach od zalania, powinien na swój koszt zamówić i zainstalować u nas osuszacze. Pan się wypiął, rozmawiał ze mną na schodach, odesłał mnie do ubezpieczyciela , a więc nie poczuwa się w żadnym razie do winy.  Potem mąż spotkał gościa, ten znów zaczął się licytować, kto poniósł większe straty> Szkoda rozmowy, ale jestem po prostu wykończona tym ciągłym sprzątaniem i tym, że ktoś zabrał mi mój azyl, moja enklawę, jakim jest mieszkanie. Nad jeziorem pogoda zmienna, tez ciekawe sprawy, bo związane z linią brzegowa jeziora, wędkarzami i możliwością korzystania z terenu. Ale to nie temat na tu. Staram się nie jadac pieczywa, słodycze mnie gubią, ale nie jest źle.

5 lipca 2018 , Komentarze (2)

Jesteśmy nad jeziorem. Wczoraj upał nieprawdopodobny, dziś wiatr wieje z innej, chłodniejszej strony. Ale jest słonecznie i to jest pociecha. Moi panowie wczoraj pływali w jeziorze, ja nie miałam ochoty. Po stresach związanych z mieszkaniem byłam taka osłabiona. Obiad zjedliśmy dopiero ok. 17, ostatnim posiłkiem było 1/2 avokado i kawałek łososia wędzonego na zimno.  Siedzieliśmy wieczorem na tarasie, rozmawialiśmy o bzdurach, trochę graliśmy w karty. Oddałam synowi swoje łóżko, spałam w łóżku męża, a on ma tak twardy materac, aż mnie biodra bolały.  Dziś planują panowie ucztę grillową , zobaczymy jak to wyjdzie. Mam na ręce cały czas krokomierz , pokazujący także odległości przebyte i spalone kalorie. Wczoraj to było ponad 8 km. ponad 14.000 kroków i ponad 420 kcal. Całkiem nieźle.

4 lipca 2018 , Komentarze (7)

u endokrynologa nie jest źle. Jest Hashimoto, ale jak mały pryszczyk, cukrzycy nie ma, waga spad tyroksyna ok. . Mam ograniczyć pieczywo i pozbyć się słodyczy.Ciekawe , jak to zrobić, skoro obok mnie siedzi facet, szczypior, i pochłania bez konsekwencji wszystko, co może. Sprawiedliwe to? Bo według mnie nie. Dziś sporo załatwiania w sprawie zalania mieszkania. Interwencja u administratora , aby  za pomocą rzeczoznawcy budowlanego uzmysłowił sprawcy, że nic mu nie wyschnie, jeżeli nie wietrzy i nie zdejmie paneli. U nas zaczyna śmierdzieć stęchlizną, a sąsiad stwierdził , że to nasz problem. I tu sie myli, bo ściany nośne i stropy to części wspólne. Znajoma budowlaniec zweryfikuje otrzymany od ubezpieczyciela kosztorys szkodowy, interweniowaliśmy także u ubezpieczyciela w tej sprawie, otrzymaliśmy informacje o ewentualnym zmniejszeniu sąsiadowi odszkodowania. Jest zatem stres i fajne śliwki w czekoladzie, domowe ciasto z owocami lub sezamki, potrafią ten stres jakoś złagodzić. Kto sie nie zgadza, ręka do góry! Nie widzę nie słyszę .

3 lipca 2018 , Komentarze (4)

Och, jaka fala upałów do Polski zmierza, och, jak to będzie cudnie od wtorku. Którego, bo u mnie ponuro, rano było 14 stopni, deszcz padał.?  Oby od jutra było to prawdą. Rano zakupy , a potem tylko kuchnia i "warsztaty gotowania". Ja durna baba , źle nałożyłam  spód od tortownicy i ciasto zaczęło mi wypływać. Na szczęście na blat, bo nie było jeszcze w piecu. Cała byłam lepka, słodka do bólu, fuj!. Udało się przełożyć do innej blachy, już upieczone stoi i stygnie. Zupa tajska gotowa, makaron ryżowy w misce, mielone czekają na usmażenie. Potem tylko fasolka  na gaz i mizeria do zrobienia. Syn nie był w domu od Gwiazdki, widzieliśmy się ostatnio na Wielkanoc.Nie dziwcie się zatem, że tak wyczekuję.

2 lipca 2018 , Komentarze (6)

Odebrałam wyniki rezonansu - umiarkowana, wielopoziomowa dyskopatia lędźwiowa. Odebrałam wyniki krwi- choroba Hashimoto, bo anty tpo na poziomie  429. Byłam u stomatologa, zapłaciłam 380zł. Czyli: czeka mnie rehabilitacja i  dieta. Taka  z ograniczeniem nabiału, bez cukrów, raczej bez glutenu, raczej bez kawy. O rehabilitacji myśleć będę po spotkaniu z ortopedą.  Zawiozłam rodzicom zupę jarzynową na dużej porcji mięsa , i pierogi z mięsem, które wczoraj zrobiłam. Wprawdzie brat był wczoraj, ale tak mi pasowało, bo jutro przygotowania na przyjazd syna, a w środę endokrynolog i wyjazd nad jezioro. Od 2 dni nie korzystam z poduszki medycznej pod kark i śpię lepiej , a w nocy nie budzę się z bólu.  Skoro organizm tak woli, niech tak  będzie. Pogoda dziś niestabilna, ale zaczyna być cieplej. Już widać grupy młodzieży na Open'era, może w tym roku obędzie się bez deszczu?A na jutro chcę zrobić biszkopt z owocami miekkimi ( borówka, malina), leczo, zupę tajską oraz kotlety mielone, do tego mizerię i fasolkę żółtą. Powinno wywołać zadowolenie na twarzy potomka.  Byliśmy tez w bibliotece, pozyczyłam 6 książek babskich, a co tam.!

1 lipca 2018 , Komentarze (2)

Znając niechęć mojego męża do zakupów, nawet dla siebie, zażyczyłam sobie dziś wyjazd w celach dla mnie. Udało się, bo mąż nabył parę spodni i dwie koszulki. A ja stałam sie właścicielka jednej ładnej bluzki i parki przeciwdeszczowej.  A ponieważ są przeceny, skorzystaliśmy z niej z ochotą.  Pogoda nadal chwiejna, niby słońce, ale zimny wiatr powoduje , że nie jest przyjemnie. W galerii  tłumy, to jednak ulubiony sport Polaków. Ale i sporo zagranicznych gości, szczególnie w sklepach Zara. Na jakiś czas mam spokój.  Dziś na obiad chłodnik   i tylko chłodnik, tak wyszło. A zrobiłam go z botwinki, rzodkiewki, ogórka, szczypiorku i kefiru. Smakowało. Szykujemy mieszkanie na przyjazd syna, ustawiamy  na nowo przedmioty zgromadzone w jednym pomieszczeniu. Syn ma na suficie potężny zaciek, bez gładzi, wyglądający jak fresk.  I tak jest w całym mieszkaniu. Wczoraj poszłam do łóżka ok. 21, zostawiając męża przed tv. Widziałam mecz Francja - Argentyna , i tylko utwierdzona zostałam, że nasi piłkarze to parówki berlinki Nawałki. I tyle.  Cukier spadł mi dziś do 79, aż miałam zawroty głowy. Zarezerwowałam tygodniowy pobyt w sanatorium Borkowo, w połowie września.  Codziennie 3 zabiegi, całodzienne wyżywienie, 495zl/osobę To będzie prawdziwy odpoczynek po trudach remontu. Bo wycieczka pod koniec sierpnia  z pewnościa będzie wyczerpująca. Juz to przecież znam.

30 czerwca 2018 , Komentarze (5)

Niestety, zimno, bardzo wietrznie i nie pada. Chmury przewalają sie, ale nie spadła kropla.  W nocy było 7 stopni( !?), rano 13, nie chciało mi się wychodzić z ciepłego łóżka.  Zjadłam tam śniadanie, wypiłam kawę, poczytałam. Taras jest od strony południowo- zachodniej, tak więc dopiero po południu tam ciepło. Niestety, nie wczoraj i nie dziś. Spacery były, wczoraj do lasu i na dawne pole truskawek, opuszczone od lat. teraz tam wycięto  iglaki, działka wystawiona na sprzedaż, a truskawki zniknęły, z powodu suszy i z powodu zmiany podłoża. Tylko trawy ładne zerwałam do wazonu. Mało ludzi, chociaż to wakacje, a domów w okolicy coraz więcej. Wieczór przy kominku, zagraliśmy w karty, pogadaliśmy, potem jeszcze lektura w łóżku  i tyle. Potem spacer, tym razem nad duże jezioro, dalej w stronę działek  letniskowych, na łąki i pola. Ładny bukiet ułożyłam, chwilka pod lasem na przekąskę, podglądanie myszołowa w trakcie polowania. Domki letniskowe ładne, coraz ładniejsze, fajne pomysły ludzie maja. Ale sporo także na sprzedaż. Przechodziliśmy obok fajnego domu całorocznego wystawionego na zbycie. Gdybym była młodsza. może? Na mecz Francja- Argentyna wróciliśmy do domu. Na jutro pogoda zapowiadana jest fatalna, wolę iść do kina. Tylko przygotowałam domek na nasz pobyt od środy.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.