Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam na imię Patrycja, mam 24 lata, wspaniałego męża i śliczną 3,5 miesięczną córeczkę. Nadwaga towarzyszyła mi odkąd pamiętam, jednak jestem na tyle ambitna i uparta, że jestem w stanie się z nią zmierzyć - mimo, że to już kolejny raz. Tym razem zrzucam zbędne kilogramy po ciąży i szykuję się do ślubu kościelnego w czerwcu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 17356
Komentarzy: 685
Założony: 17 lutego 2017
Ostatni wpis: 30 stycznia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
fisia93

kobieta, 31 lat, Krosno

165 cm, 92.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 kwietnia 2017 , Komentarze (9)

Mój Mąż ma garnitur. Wystrzałowo wygląda. Fenomenalnie. Nigdy nie spodziewałam się, że może tak dobrze wyglądać. "Odpowiedni strój zmienia człowieka o 180 stopni". Jeszcze tylko buty, ale to w czwartek. 

W czwartek też mam przymiarkę. 

Szpilki i bielizna czekają. Już nie mogę się doczekać. Kupiłam jakieś cieliste pończochy - sprzedawczyni uznała, że do sukni ecru i srebrnych pantofelków to cieliste pasują. Ubrałam je w domu i tłuszcz mi dosłownie wypłynął górą. Będzie mi się ta fałdka ocierać. Do tego dostałam babcine gacie w kolorze białym. Myślę sobie, nici z moich planów wyglądania seksownie jak na zdjęciach, a tu o dziwo majtki były tak dobrze dobrane, że żadna fałdeczka się nie przecisnęła. 

Właściwie to skompletowałam już całą garderobę na ślub. 

W piątek fryzjer i zastanawiam się nas uczesaniem. Marzy mi się kok. 

Trzeci z kolei na ostatnim zdjęciu.

Nie wiem którą wybrać. Wiadomo, zależy wszystko od indywidualnych predyspozycji, kształtu buzi itd, mi podobno dobrze w wysoko upiętych włosach. 

Suknia jest prosta, z tyłu ma tren i gołe plecy. 

Co sądzicie?

26 kwietnia 2017 , Komentarze (26)

i ślub....(impreza)(balon)

Tak dawno mnie tu nie było, Święta minęły już dawno temu. Raczej nie schudłam ;(, nie wchodziłam na wagę, nawet nie miałam na to czasu, sporadyczne ćwiczenia były z dietą bywało różnie, ale starałam się trzymać. 

Dzisiaj mamy rocznicę ślubu. Spędzam ją sama :(. Miała być kolacja, świece...Mąż odsypia nockę, miał dzisiaj też szkolenie. Tak więc i noc i cały dzień byłam sama. Nie wiem co z kolacją. coś mówił, że pójdziemy w sobotę, ale... wątpię :|

Teraz mam wgl inne rzeczy na głowie. Mała jest alergik. Ma w dodatku skazę. DO dobrego alergologa nie mogliśmy się dostać, pojechałam wczoraj do niego z ojcem bo telefonicznie to 2 miesiące trzeba czekać. Wyprosił nas i jeszcze powiedział, że specjalnie z dzieckiem przyjechaliśmy :<. Co miałam zrobić? Mała wygląda tragicznie, jak jedna wielka czerwona plama, płacze, drapie się, ząb jej jeden już wyszedł więc dodatkowo się złości. O dziwo, po wielkich przepychankach, gdy już nawet ludzie zaczęli mamrać, że pół roczne dziecko nie chce przyjąć zapisał nas na poniedziałek :D

Sama niedawno byłam u gina po tabletki. Okres wypada mi akurat na nasz ślub, więc chciałam przełożyć. I udało się... w życiu nie zażywałam takich tabletek. A jak coś się podzieje i i tak dostanę? Albo mnie wysyfi? Albo przytyję?:x

No i wreszcie... ślub. To już za prawie miesiąc. Wciąż mam jakieś załatwienia. Nie sądziłam, że jestem aż tak szczegółowa. Nawet głupi odcień balonu ma dla mnie znaczenie :D w przyszły czwartek pierwsza przymiarka, dzień później próbna fryzura. Jutro jedziemy kupić garnitur, a ja sobie stanik, pończochy i majciochy :) już nie mogę się doczekać....<3 Jeszcze tyle rzeczy zostało... zamówić balony, tuby z płatkami róż, dogadać księdza co i jak i kiedy mam się pojawić, wybrać stroik na samochód, dokładnie omówić ciacho jakie wiedzie, zamówić życzenia na pudełka z ciastami, winietki i wizytówki, nie mówiąc już o planowaniu stołów i rozsadzaniu gości. Już dzwonią <3 To wszystko jest tak zajmujące.. a ja chcę by było idealnie...fryzura, make up... czy Wy też tak miałyście? czy tylko ja tak wariuję? 

11 kwietnia 2017 , Komentarze (14)

Cóż... nie wiem co mam Wam napisać. Na pewno to, że celu na Święta nie uda mi się osiągnąć. 

Póki co zmieniłam pasek na 80,2 kg. 

Waga była już mniejsza, ale będę mieć okres jak nie dzisiaj to jutro tak więc tak.....

No dobra przyznam się (szloch)

Wpieprzam od kilku dni jak świniak. Po prostu tak mam przed okresem. Słodkie, słodkie, słodkie, jak nie zaspokoję żądzy słodkiego to jest masakra jakaś, tak więc winię się za to, że spierdoliłam po całej linii.........no ale nie przytyłam. Pomimo tego uczucia ciężkości waga spadła troszkę. 

Chciałam napisać, że mój nowy cel to zobaczyć 79 kg w Wielkanoc, ale skoro będę miała okres to nie bardzo się to liczy.

No i generalnie mam teorię, że też za mój powolny spadek wagi odpowiada tarczyca. :( W ciąży miałam niewielką 4,92. No i tak przyjmowałam tabletki Letrox 50. I tak sobie je przyjmuję do teraz. Czuję się po pierwsze fatalnie, po drugie jak naćpana. W styczniu byłam u endo i pomimo iż ta tarczyca wyglądała dobrze, kazał mi zażywać te tabletki do... sierpnia, wtedy mam wizytę. O dziwo, kończą mi się w czerwcu tak więc nie wiem co robić, bo z chęcią bym je odstawiłam. Niby endokrynolog, który jest też diabetologiem powiedział, że te tabletki pomogą mi schudnąć. Gówno prawda :< Wcale nie czuję, żeby mi pomagały. Bez nich bym sobie poradziła o wiele szybciej.  No i jestem w kropce. 

W niedziele byłam u rodziców i tak zszedł temat na te tabletki. I nagle mama wypaliła: to może przez te tabletki tak Ci to topornie idzie......

Bez komentarza. Poczułam się tak jak dawniej gdy usilnie kazała mi chudnąć, bo byłam zawsze gruba.

Nie wiem... u mnie w domu zawsze tak było. Trochę ktoś przytył kilo i już odchudza się. Moja mama ma hopla na punkcie chudości. Zawsze gdy troszkę przytyłam, mówiła, że widać że przytyłam, docinała mi, pytała czy tak kurtka to aby na pewno jest dobra na mnie itd. Wydawałoby się, że po ciąży będzie inaczej - nie jest. Ona pomija posiłki żeby być chudszą, nie je. Mój ojciec to samo. Kiedy ważył sporo ponad 100 kg teraz wgl nie je obiadu, bo się tak odchudzają, plus kurzą papierochy. Jakbym paliła to też pewnie bym schudła, ale o tym nikt nie pomyśli. Mój brat też jak był w podstawówce był grubaskiem, teraz siłownia, diety, raz chudnie 13 kg raz przytyje bo masę robi. A babcia.. no a babcia to samo mówi. Nawet w stosunku do mojej córki, żeby jej nie dawać kaszki bo będzie za gruba. Kiedyś mi powiedziała, że powinnam się wziąć za siebie, bo jak idę to wszystko mi się rusza. Rozumiecie? Nic tylko waga, waga, waga. 

Przyszłam mieszkać do Męża i tutaj jest inaczej. Nikt mi nie wytyka, wręcz teściowa wrzeszczy gdy mało jem, albo za dużo się pilnuję, mówi żebym uważała na siebie. Tutaj nikt nigdy nikomu nie mówił ile ważyć. A mi kiedyś mama powiedziała, że fajnie schudłam gdy tak się katowałam: ponad godzina ćwiczeń dzień w dzień i małe posiłki prawie nic. 

Pogratulować. Czuję się przegraną po całej linii. 

A Wy dziewczyny co myślicie o tym Letroxie na zdrową tarczycę?

7 kwietnia 2017 , Komentarze (17)

Hmmm może by tak zrobił sobie dzisiaj Cheat Day (czekolada)?

Kto ze mną? :D:D:PP


A tak na poważnie...odwaliłam dzisiaj trening brzucha, ramion i nóg z Mel B (puchar). Czuję się świetnie! 

Przyznać się, która olała dzisiaj trening? (kujon)

6 kwietnia 2017 , Komentarze (18)

Krótki wpis, bo na tyle mnie tylko stać. 

Już drugi tydzień nie spadłam poniżej 80 kg. Miałam byś inspiracją, a tym czasem ob******* całą wielką milkę. I nie mam wyrzutów sumienia !!!!! :D

Waga z wczoraj: 80,0 kg. Waga z dziś: 80,2 kg. Huśtam się jak tylko mogę. Na Święta miało być 78 kg, a tym czasem, nie stać mnie nawet na to by zejść z z tej popieprzonej 8. Waga mnie nie lubi. 8 się na mnie uwzięła. Pójdę gruba do ślubu.......

4 kwietnia 2017 , Komentarze (10)

Stoję przed poważnym dylematem i wcale nie chodzi o wesele. 

Wakacje (cwaniak). Chcę jechać na wakacje. Z Małą i Mężem. Tylko......

Kasa ;(. Możliwe,że uda mi się uzbierać do tego sierpnia, może nawet lipca coś tam odłożyć na te dwa trzy dni. Tylko gdzie i jak?

Marzą mi się góry. Kocham góry <3. Z Mężem dwa lata temu jeździliśmy wciąż. Byliśmy co prawda na Trzech Koronach i Wysokiej, ale szliśmy różnymi szlakami. Dosłownie coś mi się robi. Naprawdę. W tamtym roku byłam w ciąży. W maju pojechaliśmy po Cywilnym do Krakowa i potem na Trzy Korony, ale tylko żeby popodziwiać widoki. Więcej mi to przysporzyło bólu, bo przecież nie mogłam się w 4 miesiącu wspinać :(. Po takiej dalekiej drodze myślałam, że mi kręgosłup odpadnie. Spałam w aucie prawie całą drogę z Krakowa do Szczawnicy. Potem jeszcze rzygałam jak kot pod drzewem pod naszym hotelem  :|(taką kolorową miałam ciążę, a przynajmniej początek). 

Niby widziałam, że chodzili z takimi maluszkami w góry, były niemowlaczki, ba! Były noworodki co to głowy nie trzymały i niesione były na plecach. No ale moja córka, po pierwsze to ciężarek, po drugie niecierpliwa :(

W zeszłym roku mieliśmy jechać nad Jezioro Czorsztyńskie. Nie pojechaliśmy, było za późno. Jeziorko jest blisko Trzech Koron. Nie mam pojęcia jakie tam są atrakcje i czy malutka by się nie zanudziła. Co tam zwiedzać? Jedyny plus to taki, że blisko Trzech Koron i super widoczki. No, ale jak mówię, to byłby dla mnie chyba ból.

Solina. Byliśmy z Mężem w zeszłym roku i dwa lata temu też parę razy. Tak oklepane, że szok. Zapora i można popływać. Mąż już się po poprzednim roku zarzekał, że nie pojedzie już tam, bo nuda. Tylko, że ta "atrakcja" jest najbliżej naszego domu. Około 100 km +/-. 

No więc podsumowując:

- Góry odpadają, bo trzeba Małą nieść na plecach, a po drugie znudzi się takim maszerowaniem, jeszcze jak będzie gorąco;

- Jezioro Czorsztyńskie, boję się tam jechać, nie wiem czego się spodziewać, czy nie będzie mi szkoda gór;

- Solina, byłam tam wiele razy, w koło to samo, nuda, że hej, ale przynajmniej w miarę blisko i wiem czego się spodziewać;

- Kwestia Córci: będzie miała jakieś 8/9 miesięcy. Na słońcu nie może przebywać, ma parasolkę przy wózku, mogę wysmarować ją filtrem ewentualnie, po drugie jak przewieźć mleko? Herbatkę żeby nie było zimne. Wybierzemy się w trasę na zwiedzanie, gdzie ją przebrać? No i po po trzecie ma skazę. Buzia brzydka więc tym bardziej na słońcu nie. W zeszłym roku zakupiliśmy parasol plażowy, że się przyda dla Małej. 

Przebąkiwałam teściowej, że bym w góry pojechała, no i w sumie śmiała się, że sami na razie, a małą zostawimy. Nie miałabym chyba śmiałości ją o to prosić. Zresztą czy to w ogóle warto rozpatrywać? W góry raczej dobrze wyjechać we wrześniu na weekend. Nie wiem co o tym myśleć, a uwierzcie mi aż mnie świerzbi tak chcę w góry. Gorzej z Mężem. Nic nie myśli i nie planuje. Chyba nie myśli w ogóle o wakacjach :(

2 kwietnia 2017 , Komentarze (35)

Hej Moje Vitalijki.:D

Nie pisałam chwilę. Córka mi się rozchorowała i od tamtego czasu się rozleniwiłam. Istna masakra. Nie ćwiczę od kilku dni, jedynie pilnuję żeby nie jeść kalorycznie. Waga nie podnosi się, ani też nie opada. Stoję w miejscu. :( Tzn.. mam pewną teorię, że z tym staniem w miejscu to nie jest tak do końca. Myślę, że wizualnie się zmieniam. Nie!!! Powiem inaczej: ostatnio odkryłam, że jednak wyglądam inaczej. Powolutku zaczynają pasować na mnie stare kiecki. :D

Do czego piję? A no do tego, że 26 kwietnia mamy rocznicę ślubu. Planujemy iść na kolację. Dobra ja planuję, chcę się trochę rozerwać, wystroić, zjeść coś no i to jest dobry patent na kolejny cel. Obliczyłam właśnie, że to jest ponad 3 tygodnie. W 3 tygodnie można zrobić... mnóstwo! Np schudnąć i wymodelować ciałko, ewentualnie boczki :D Tak więc dzisiaj mierzyłam sobie jedną z moich ulubionych sukienek. 

Trochę wymiętolona, ale wydarłam ją niedawno z szafy, a ile gniła na strychu w pudle to wolę nie mówić :x

Tak więc Kochane Moje... czy ta sukienka nadaje się na taką kolację? Dobra.. nie mam innej sukienki, oprócz ciemnych, no a nie chcę znowu smętnie wyglądać, poza tym raczej wolę dopasowane, ale w tej chwili i z tą figurą nie założę żadnej kiecki przy ciele. Może za dwa miechy 8)

No i najważniejsze. 

Szpilki. 

Czy będą pasować, czy raczej pasują do innych kolorów kiecek? Jakieś kobaltowe czy fiolety? Mam różne kolory szpilek, ale jakoś tak kupiłam te szpile w ciąży i czekam tylko żeby je gdzieś założyć. 

Tak mam hopla na punkcie szpilek :D

Tak więc Kochane co uważacie?

No i najważniejsza rzecz.

Wczoraj byli u nas znajomi. Tzn kuzyn Męża z żoną przyszli odwiedzić Małą. Pamiętacie jak wypisywałam te punkty, czemu się odchudzam, że chcę pokazać pewnym osobom, żeby była zazdrość. No więc, ta oto żona kuzyna spojrzała wczoraj na mnie i mówi: Ale ty schudłaś. 

Niby nic. Niby zwykłe stwierdzenie, ale tak mnie ucieszyło, że szok. Potem jeszcze czułam jak mnie chwilkę obserwuje z góry na dół. Dla takich chwil warto żyć (zakochany)

31 marca 2017 , Komentarze (1)

Dziękuję wszystkim za komentarze pod ostatnim wpisem. Postaram się odpowiedzieć na nie tutaj. :D

Dzisiaj już jest lepiej.  <3 Wczoraj była masakra. Jeszcze przed wizytą u lekarza, córka dostała 37,5. (chory) Nawet chciałam żeby przyjechała doktorka do nas, bo ewidentnie widziałam, że mała nie nadaje się na takie jazdy. Oczy miała mega czerwone, a raczej powieki, szkliły jej się, główka bardzo ciepła, co chwilę kaszlała i popłakiwała bo nie mogła oddychać. 

Pediatra na miejscu powiedziała nam, że ona nie ma czasu jeździć do każdego. Kazała w zasadzie zażywać wszystko to, co już miałam w domu. Tak jak pisałyście Paracetamol jak będzie 38 stopni, Nasivin 3 razy dziennie, sól morską 3 razy dziennie i Delfegmin 8 kropelek rano - tyle. Od razu zauważyła (o losie po 4 miesiącach jeżdżenia), że mała ma skazę i to się przecież leczy. ...................Wow... nie wiedziałam. :< Do alergologa, bardzo dobrego nie możemy się dostać, czeka się do niego 3 miesiące, nie ma go na razie na szpitalu. U dermatologa byliśmy i dała maść, która nie pomogła, a pogorszyła sytuację, tak więc smarowałam jej póki co maścią przepisaną przez pediatrę. Wiedziałam od początku, że mała będzie miała skazę, mój brat miał skazę i mój mąż oraz szwagierka są alergikami. Przepisała nam Bebilon pepti. Wcześniej małą jadła sam Bebilon. Zaczęłam jej rozszerzać już dietę. Podawałam marchewkę z ziemniakiem (tak doktorka kazała, bo miała rzadkie kupy i o dziwo pierwszy tydzień robiła normalnie), podawałam dynię i jabłuszko. Na tym kazała poprzestać. W domu pod wieczór mała dostała 38 stopni. Katar tragiczny, kichanie, wierciła się, do tego to paskudne mleko, które musiałam jej przecież dać. Śmierdzi jak karma dla kota :( Udało się jej zbić temperaturę, ale przyznam, że miałam już w głowie dzwonić na pogotowie i myślałam, że skończy się pobytem w szpitalu. W nocy nie spałam, bo córka podciągała nosem i wypluwała pypkę. Musiałam jej co chwilę wkładać bo na spaniu popłakiwała. Nie piszę ile się okołysałam wózkiem. Mam zaliczone ćwiczenia na ramiona przynajmniej :D

Dzisiaj już jest lepiej zdecydowanie. Piękna pogoda, żałuję, że nie pójdziemy, ale mała znowu odsypia, lepiej jej się oddycha, pomimo, że oczka ma jeszcze nie te, widać, że choroba ją nadal męczy. 

Odnośnie Beblion pepti. Wątpię by mała go piła. Ma okropnie śmierdzące gazy po nim i bardzo częste. W poniedziałek jedziemy do dermatologa w sprawie tego mleka, no i nie mam pojęcia co robić.............


Mąż mi wyrzuca, że mała jest chora przeze mnie, bo wzięłam ją teraz przez trzy dni na spacery, a były wiatry. Mieszkamy w najgorszym miejscu, w najbardziej wietrznym.  U nas są wiatry drugie tyle co w mieście, ale była ładna pogoda, nie mogę jej trzymać w domu, bo a nóż się przeziębi. I się przeziębiła. Toczę z nim i teściową batalię od początku chciałam brać małą dzień w dzień - wiadomo, że w marcu jest przeróżnie, padał deszcz, były tragiczne wiatry. Mam jednak wrażenie, że gdyby może częściej przebywała na świeżym powietrzu nie byłaby dzisiaj chora...

30 marca 2017 , Komentarze (20)

Córka mi się pochorowała. Masakra jakaś. Nie przypuszczałam, że takie małe dziecko może tak zachorować. Wczoraj poszła w południe spać, nagle obudziła się z płaczem cała zakatarzona. Nie spała w dzień już potem tylko płakała, w nocy dostała gorączki 37,2. Zbiliśmy paracetamolem. Dzisiaj leje jej się z nosa, jest marudna. Zmierzyłam jej temperaturę i znowu 37,5. Za chwilę jedziemy do naszej doktorki, aż się boję co nam powie. :(

W takiej sytuacji to nie wiem jak będzie z ćwiczeniami dzisiaj. Jeżeli później padnie, a ćwiczę przy niej w tym samym pokoju, to może mi się uda zrobić. Jestem zresztą trochę zmęczona po nocy, bo nie miała ochoty na spanie. Zobaczymy.

29 marca 2017 , Komentarze (53)

Wpis krótki. 

Pierwsza fotka robiona w styczniu 2017 roku z wagą jeszcze około 90 kg. Druga fotka z wagą 81 kg, w zeszłą niedzielę. 

Przepraszam za jakość zdjęć :/ 

Mam nadzieję, że będzie to dla kogoś power na dzisiejszy dzień :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.