Poniedziałek za mną. Czuję się jak bym dopiero zaczynała przygodę z odchudzaniem, jest mi ciężko. Wczoraj po powrocie z pracy byłam strasznie głodna, a obiad musiałam dopiero ugotować, więc otworzyłam lodówkę, patrzyłam na to co mam i niestety nic nie pasowało do dietetycznego stylu życia (boczek, salami, parówki, ryba wędzona). Musiałam coś zjeść, aby dotrzymać do obiadu - padło na rybę wędzoną. I tak wczoraj zjadłam:
Na śniadanie 3 małe kromki chleba żytniego z serkiem ziołowym i 1/2 pomidorka, potek przekąska - jabłko, II śniadanie - resztka z weekendu sałatki z tortellini z ogórkiem i pomidorkiem z dodatkiem dwóch chlebków ryżowych, po powrocie z pracy do domu -dwie małe kromki chleba żytniego z rybą wędzoną a do tego ogórek kiszony i jeszcze zapchaj dziura czyli parówka no i na obiadokolację gotowane mięsko z kurczaka w sosie warzywno koperkowy z ryżem i surówką z marchewki i jabłka.
Ćwiczeń niestety zero :(
No to tak w sumie wyglądał mój dzień. Trudno jest ale mam nadzieję, że chociaż po trochu będę chudnąć.