Tak sobie myślę, że te niewypowiedziane z roku na rok obietnice, trzeba wreszcie spisać i zrealizować, żeby nie było jak zwykle racjonalizacji "ano tylko mi się zdawało, że coś takiego sobie obiecywałam". Tutaj może ktoś lub moje drugie ja mnie z tego rozliczy, jak już zapiszę.
To będzie bardzo dobry rok. To była moja pierwsza myśl po północy i niechaj tak się stanie. I to nie jest takie tam zaklinanie rzeczywistości TAK ma być koniec kropka.
W tym roku:
1. Na czterdziestkę w prezencie poniżej 75
Chociaż przy moim ślimaczym tempie chudnięcia (patrz 0,3 kg przez ostatni tydzień) to 75 osiągnę najwcześniej w połowie lipca, a to już dawno będę ryczącą czterdziestką pełną gębą. Ale powiedzmy że jestem optymistką, a to jest właśnie ten rok, kiedy wszystko co dobre się wydarzy.
2. Zacznę się ruszać
I nie będą to ruchy posuwisto zwrotne po pokoju, ewentualnie z pokoju do kuchni lub innych pomieszczeń mieszkalnych, tudzież z domu do samochodu, tylko będzie to ruch prosty przed siebie, albo w jakieś konkretne miejsce wymagające ode mnie kolejnych ruchów. I nie wytrę sobie gęby galerią (w sumie pakowanie zakupów w siatki to też ruch), chyba że będzie to siłownia w tej galerii lub inny przybytek sportowy.
3. Rzucę pracowo
Tak. Skończę z przebywaniem w towarzystwie taboretów, krzeseł i innych mebli, ściganiem się ze szczurami lub inną zwierzyną, próbami ukulturalniania chamów, odwalaniem roboty pod którą próbuje się podpisać ktoś inny (mniej gramoty i niezdolny samodzielnie nic zrobić), walczeniem o swoje miejsce w szeregu i tym podobnymi bzdurami. Życie jest za krótkie, a ja zamierzam się realizować zawodowo, a nie zawodowo walczyć o to żeby było lepiej, kiedy ten nade mną nie rozumie co do niego mówię, a powinien. Po prostu uwolnię się w tym roku od toksycznej pracy.
4. Znajdę nowe pracowo
I nie musi to być pracowo sensu stricto, może to być inny sposób dostarczania gotówki do domowego budżetu. Mogę być wolnym strzelcem, polować na kaczki, ganiać za psami i robić tysiąc rzeczy, przy wykonywaniu których będę szczęśliwa.
5. Nie będę zadawać się z taboretami
Koniec kropka. Dość taboretów w moim życiu i nie chodzi mi o mebel kuchenny. Nie będę zadawała się z ludźmi, dla których słowo człowiek jest na drugim, trzecim, albo czwartym miejscu, a przed zawsze są pieniądze, polityka, interes, czubek nosa własnego. Nie będę się z nikim ścigać, współzawodniczyć i nic udowadniać. Kto lepszy, kto pierwszy, kto ładniejszy. Blee…
6. Będę bardziej tolerancyjna
Nie mówię, że od razu udostępnię dwa pokoje uchodźcom z skądkolwiek, ale postaram się częściej tłumaczyć sobie głupotę ludzką na polski i z polskiego na mój, a dopiero później się na nią alergizować.
7. Będę częściej wybaczać i mniej zapamiętywać
Żeby nie było nie będą siostrą miłosierdzia, ani tym co drugi policzek nadstawia jak go w pierwszy trzepną, nie powiem też ze deszcz pada, kiedy plują, ale postaram się nie zawzinać w sobie i nigdy nie pomyśleć „o ty chamie ja ci jeszcze pokażę, udowodnię, a po moim trupie”. Wrzucam na luz. Bo to będzie dobry rok. Wraz z rzuceniem pracowa myślę że to jakoś gładko przyjdzie, bo takie mordercze instynkty to raczej w większości w pracowie u mnie wywołują. No ale skoro jest tam już niezły stosik taboretów to ja inaczej być by mogło.
8. Będę konstruktywnie poświęcała więcej czasu dzieciom i namówię męża do aktywnego spędzania tego czasu razem
No ale bez przesady…
9. Znajdę więcej czasu tylko dla siebie
Co się kompletnie wyklucza z punktem ósmym, ale spróbować warto. Tylko zaległości książkowych i filmowych i towarzyskich mam, że teraz mi się to uda.
10. Zacznę spełniać swoje marzenie, to o którym nie napiszę, ale o którym od dawien dawna wiem. Coś stworzę i nie będzie to kolejne dziecię…
I nie rzucę w tym roku palenia, bo lubię palić. Jak to wszystko zrealizuję to nic by mi na przyszły rok nie zostało, także to palenie zostaje w rezerwie.
A w 2017 się z tego
rozliczę.
Wszystkim, którzy
dobrnęli do końca i tym, którzy nie dobrnęli też
życzę takiego dobrego
2016 r.
jak mój ma być.
A niech tam, niech mają
nawet lepszy.