Poświąteczne żale mam, to je wyleję:
Żal nr 1
Za dużo dobrego żarcia, którego nie spróbowałam, bo chciałam żołądek utrzymać w aktualnych rozmiarach.
Żal nr 2
Moja waga nie przemówiła do mnie ludzkim głosem w te Święta. Co więcej chyba założyła sobie blokadę, że poniżej 85 nie zejdzie, a wskazówka może chodzić tylko w górę. I po złości wskazała w górę 0,5 kg, pomimo tylu wyrzeczeń. W nagrodę kopnęłam ją pod szafkę i tam też pozostanie do piątku, kiedy co najwyżej otrzyma kolejnego kopa, jeżeli oczywiście nie zmieni swojego stosunku do mnie.
Żal nr 3
Za dużo ciasta w kuchni stoi, wymuszając na mnie omijanie go szerokim łukiem. Wiem, że sport to zdrowie, ale kręcenie kółek po kuchni starając się utrzymać odpowiednią odległość od ciast kończy się co najwyżej obitymi o szafki biodrami.
Żal nr 4
Nie mogę wydostać się z jednego miasta w grach, które uskuteczniam po nocach w te święta na play stacji. Gracz ze mnie żaden, za to moja postać jest bardzo ładna, bo chyba ze dwie godziny modelowałam jej twarz i ciało. Wirtualnie. Żeby siebie tak było można. Wziąć „pada” do ręki i wymodelować od stóp do głów na obraz i podobieństwo marzeń. Niespełnione świąteczne życzenie.
Żal nr 5
Wyprowadziłam psa na spacer. Inaczej: pies wyprowadził mnie na spacer. Małe krępe i wywrotne ciągnione przez potwora przez cale osiedle – to byłam ja. No i złamał mi paznokieć i skaleczył w rękę jak wychodziliśmy z nocnego, gdzie podążyłam po fajki. Palenie jednak szkodzi zdrowiu.
Żal nr 6
Moja romantyczna dusza po raz kolejny stwierdziła, że moja druga połowa jest kompletnie nieromantyczna i dziwna. Oglądaliśmy po raz enty „Rycerza Króla Artura” i tam jest taka scena, kiedy Richard Gere podaje Julii Ormond deszczówkę do picia, robiąc wodospad z liści. Scena po stokroć wzruszająca. Moja druga połowa i syn starszy coś zaczynają głupawo komentować, że ona ma minę jakby jej się kupę chciało itp. itd. Zatem standardowo stwierdzam, że ich rogate dusze nie rozumieją doniosłości chwili i w ogóle jakim cudem ja wyszłam za tak niewrażliwą postać. Na co mój mąż urażony do syna starszego „Młody przynieś z kuchni dwa liście sałaty i butelkę wody, zrobimy matce wodospad”.
Ot i takie poświąteczne żale. A wadze to się jeszcze ode mnie dostanie, jak nie ruszy.
edytha_w
28 grudnia 2015, 13:24Lachesis czytam Twój pamiętnik pierwszy raz, ale powiem Ci jedno! Masz dziewczyno talent. Serio:) Czyta się to lekko i przyjemnie i ten sarkazm uwielbiam. Pomyśl o napisaniu książki-kupię jako pierwsza:)
Lachesis
28 grudnia 2015, 16:26Dziękuję Ci bardzo, miło przeczytać takie słowa :-) Jest to jakiś pomysł jak już rzucę pracowo, tylko muszę znaleźć "frajera na kajak", który mnie w tym czasie utrzyma, a potem drugiego, który to wyda i jeszcze za to zapłaci :)