Cześć :)))
Nachwaliłam się wczoraj słonecznego dnia, więc dzisiaj mocny deszcz Ale co wczoraj wykorzystałam, to moje, dziś i tak regeneracja Tak jakoś kręcę się dziś po domu, coś bym poćwiczyła Ale z drugiej strony odpoczynek i lenistwo też są miłe, szczególnie, że następne weekendy to będzie znów jedno wielkie załatwianie formalności.
Weszłam na wagę i ona ani drgnęła. A wręcz mam wahanie w górę jakieś 0,5kg. Ale nic, nie przejmuję się, ważne, że ja dobrze się czuję zdrowo jedząc i dużo ćwicząc.
Zresztą, powoli pogodziłam się z tym, że w dniu ślubu szału nie będzie... Swoją drogą po cichu podejrzewam, że to przez to, że mi zależy i się spinam za bardzo. Pewnie jak po ślubie bardziej odpuszczę kontrolowanie i nerwy związane z wagą, będę po prostu ćwiczyć i jeść umiarkowanie to raptem waga mi spadnie... Jak na złość. Zawsze tak jest, jak człowiekowi mocno zależy - jak się goni króliczka to on zawsze wtedy ucieka
Ale głupia byłam z tym załamaniem w marcu... a miałam już 65 kg i czułam się tak dobrze! Żebym wiedziała jak ciężko mi będzie nadrobić to później, jak mi się ciało zbuntuje i zablokuje!!! Szkoda wielka, że nie mogę cofnąć czasu i potrząsnąć samą sobą, przemówić sobie do rozumu.
Trudno, mam nauczkę. Teraz jestem mądrzejsza i więcej tamtego błędu nie popełnię
Zjadłam dziś:
- jajecznica z 2 jajek z pomidorkami koktajlowymi,
- drożdże,
- kawa zielona,
- truskawki z jogurtem greckim naturalnym light posłodzone stewią (pyyycha!),
- szynka wieprzowa smażona z przyprawą gyros, ryż brązowy i sos tzatziki,
- 1 kanapka z chlebem ciemnym wieloziarnistym, z serem topionym "zioła wiejskie",
- jabłko,
- woda (coś ostatnio nie kontroluję ile piję).
Jutro znów działam i ćwiczę. Przeżywam ten ślub, ale przecież później będzie jakaś podróż poślubna! Pewnie jakieś ciepłe morze, szum fal, zabytki i relaks! Nie mogę się doczekać!
Pozdrawiam :)