Właśnie dostałam taka ofertę. O! i to jest dopiero irytujące. To, że chcę schudnąć, nie znaczy, że zidiociałam i wierzę w takie bzdury. Choć raz uwierzyłam. Z powodu słodyczy...Kupiłam sobie taki mocno reklamowany środek, cały słoiczek cudownych malinowych pastylek. Jak sobie possę, to w magiczny sposób mi się odechce. Dobrze, że kosztowały 17 zł, czy jakoś tak, bo jak bym wybuliła z pół stówki, to chyba bym się tym opakowaniem stukała w głowę za każdym razem, kiedy miałabym ochotę na słodycze, czy nadprogramowe jedzenie, żeby to sobie z niej wybić.
Przyznaję, wyssałam ze trzy może cztery. Za cholerę nie działa, skończyłam ssanie i w żołądku ssało dalej, nawet jakby bardziej. :)
Poza tym, nie wierzę w żadne cudowne tabletki, pasy czy bajpasy jak to tam zwał tak zwał. Uważam, patrząc na to co sama wypracowałam, że sposób jedzenia, myślenia o jedzeniu i ćwiczenia a w tym wszystkim regularność i siła woli to podstawa. A ! i woda i zero słodyczy.
Właśnie ponownie to stosuję hahahaha, zobaczymy. A zła na siebie jestem, że oj. Bo ważyłam 72 i waga się zatrzymała, a ja...zamiast czekać jak to już robiłam wcześniej i cieszyć z kolejnych spadków, dojadłam sobie do tego co teraz. W zasadzie do 85.7 ale odkąd się wzięłam za siebie spadło do 83 i walczę.
hahahaha ciągle to powtarzam, bo chyba potrzebuje sama się kopnąć w tyłek. :)