Na wstępnie zaznaczę, że okresu jeszcze nie dostałam, więc tym większe było moje zdziwienie, gdy rano na wadze zobaczyłam 64,9kg :)) Wczorajszy dzień pod względem jedzenia idealny z pewnością nie był, bo wieczorem dojadłam po dzieciach W-Zki. Tak się przesłodziłam nimi, że już nawet nie chciało mi się jeść kolacji i to właśnie w tym upatruję przyczyny tego spadku wagi. W ogóle wczoraj nic mi się nie chciało i co rusz miałam jakieś ciągoty do słodkiego, z którymi usilnie walczyłam. A ćwiczyć to tak bardzo mi się nie chciało, że nie wiem co...ale jakoś na siłę odbębniłam i nawet byłam z siebie zadowolona, że się udało :]
Trochę mi się przypomina moje poprzednie odchudzanie.... wtedy też jak pozwalałam sobie na słodycze na podwieczorek co jakiś czas i niejedzenie już potem kolacji, a potem miałam rano miłe niespodzianki ;) Podbudowuje mnie to trochę i daje motywację, żeby dalej jakoś się w tym wszystkim trzymać, bo skoro wtedy się udało to i teraz się uda! :))
Tak czy siak staram się nie nakręcać na ten dzisiejszy wynik, bo pewnie jutro znowu przed okresowy brzuch da o sobie znać i napuchnę :P