Witam Was,
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze pod moim ostatnim wpisem o tacie. Ciężko mi go było napisać. Czas płynie, ale serce nadal tęskni. Tak bym chciała usłyszeć tatę, przytulić się, pogadać głupio i na poważnie. Tata miał taki fajny żart :) Jednak dni płyną, wciągnięta jestem na maxa w pracę, dom, wracam do domu w ktorym jest rodzinka, a mama została sama. Wiem, ze jest jej ciężej ode mnie. Ale mama stara się jak może, żeby nie zamknąć się w czterech ścianach. Wychodzi na spacery, jezdzi, ma jeszcze mnóstwo urzędowych tematów do pozałatwiania wynikających po śmierci taty i pomagam jej jak mogę. Wczoraj też byłysmy razem na cmentarzu, potem pojechałysmy zrobic zakupy do sklepu, w ktorym z tatą robili zakupy. I widziałam jak pociekły jej łzy, bo jak mama powiedziała, to był taki ich rytuał ...jak przechodziłysmy koło stoiska z rybami, mama powiedziała, że tata zawsze zatrzymywał się, bo tata lubił ryby i był zapalonym wędkarzem....Mama zapisała się na uniwersytet trzeciego wieku, z czego bardzo się cieszę bo widzę, że mama naprawdę chcę uporać się z bólem.
Po ponad miesiącu od śmierci taty, jakoś dochodzę do siebie. Ten czas od diagnozy ze tata ma raka, az do jego śmierci, te ponad 6 tygodni, to był dla mnie bardzo ciężki czas. Jakbym weszła do jakiegoś innego wymiaru, gdzie w wielkim, ciemnym tunelu potęzny wiatr wyrywa mi myśli z głowy...
Ale wiem, że muszę wrócić, już wracam, serce boli ale trzeba wrócić do życia i codziennych spraw. Tego co było. Wracam do mojego jedzenia, bo ostatnio jadłam byle jak i byle co. Zważyłam się i trochę mnie więcej. Ale nic to, w połowie to woda, którą wiem jak wyrzucic a reszta, to zbiję na spokojnie -wiem co mam robić z jedzonkiem, fitness, poza tym brakuje mi tego mojego jedzenia, no i gorzej się czuję. A tata na pewno chciałby, żebym czuła się znakomicie! Kocham Cię tato!