Jak to mówi Magdzik
...Maciuś się naprostował. Przerwy między jedzeniem są takie jak były wcześniej. W nocy dzisiaj przespał najpierw 6 godzin, czym bardzo mile zaskoczył mamę.:) A przy pierwszym jęczeniu porannym, które było przed 5 postanowiłam poczekać dłużej i zobaczyć, czy to nie jest to wpadanie w fazę "rem". I chyba jednak było. Bo pojęczał, pojęczał i ucichł. Tyle, że to czekanie tak mnie rozbudziło, że zasnąć już za bardzo nie mogłam i to ja tym razem ciągle się budziłam. Poza tym postękiwał co pół godziny, ale nie tak jak wcześniej. Może to jest sposób. Ale, ale... tak jak poczytałam, nie ma co się cieszyć na zapas, bo z takimi dziećmi nigdy nic nie wiadomo. Może przesypiać całą noc, a w którymś miesiącu się dzieciątku przestawi i zacznie się budzić co godzinę.
Spacerek dzisiaj bardzo udany. Tylko godzinka, ale pójdziemy też o 16. Trochę pospał, a trochę leżał i się rozglądał.
Sebastian powinien odłączyć mi internet, bo czytam o różnych rzeczach i teraz się zastanawiam, czy mały nie ma wzmożonego napięcia mięśniowego, bo jak tylko się urodził, to okropnie się wyginał do tyłu. O metodzie karmienia "brzuszek do brzuszka" nie było mowy.
Ale już tak się nie wygina, to może nie to. Zapytam będąc u lekarza. Jeszcze mu wymyśliłam skazę białkową;), bo ma na buzi taką kaszkę manną. Troszkę już zmalała, ale jeszcze jest. A zbiegło się to z wprowadzeniem do herbatki soku malinowego, który odstawiłam oczywiście. I teraz już nie wiem...:)
Robię się paranoiczką....;)
Waga w górę i w dół
Raz w tą, raz w tą i generalnie zastój. Liczę na to, że siłownia coś ruszy w tym temacie. A zaczynam wreszcie w środę. Już się nie mogę doczekać, a z drugiej strony, trochę się boję. Nowe miejsce, obcy ludzie. Na każdej siłowni już kogoś miałam znajomego. A tu...nikogo. Chyba, że spotkam którąś dziewczynę z pracy, ale z tego co słyszałam, wykorzystują karnet na solarium i masujący fotel, a nie zajęcia.
Co do Maciusia. Trochę mu się przestawia ze spaniem. Niestety nie na lepsze. Dobrze, że jeszcze sam zasypia, ale bardzo nerwowo. Nerwowo się też budzi w nocy i nad ranem. Czasami to nawet nie wiem, czy śpi, czy nie. Czytałam, że czasami niemowlęta tak mają wchodząc w fazę "rem", czy jak jej tam. Ale żeby aż tak? On niesamowicie się kręci, wierci, wierzga rękami i nogami. I żeby tylko stękał. Bardziej krzyczy niż stęka. Mam nadzieję, że mu to przejdzie....
Mały mymlak.:)
Minęły dwa miesiące.
Wczoraj tyle właśnie minęło odkąd Maciuś pojawił się na świecie.:) Jest już taki duży i coraz bardziej rozgadany. Śmiesznie wygląda, gdy próbuje naśladować moje miny i to co do niego mówię.:) Ma przy tym taką skupioną minę.:)
Z katarkiem nadal walczymy.
Waga spadła, ale nie zmieniam na pasku, bo właśnie spadła do takiej jaką mam zaznaczoną. Kilka dni była wyższa. Rezygnacja z biszkoptów i jedzenie do 19 dają efekty.:)
P.S. Coś mi nie idzie wklejanie tych zdjęć....
I wykrakałam
Oboje jesteśmy smarkaci, ja i Maciuś. Tylko ja bardziej na całe szczęście albo i nieszczęście. Mały nawet nie ma temperatury, ale pani doktor przypisała nam dodatkową witaminę c, kropelki do nosa i wapno. Do tego woda morska i powoli jest lepiej. Psikam mu do noska wodą, kładę na brzuszku i ściekają te brzydkie kozy.
Wczoraj przenieśliśmy go do łóżeczka. Wygląda na to, że mu się podoba, a tak się nastawiałam na trudności. Kładłam go po karmieniu nie uśpionego i sam zasypiał. Poleżał też w nim trochę sam po śniadaniu.:) Nie mam żadnych pluszaków, to włożyłam mu do łóżeczka taką pluszową podusię z owieczką. Polubił ją zdaje się. Tak poza tym, to coraz więcej się uśmiecha i coraz łatwiej go rozbawić, zwłaszcza rano. A najlepiej takim gardłowym głosem udawać krowę.:)
Zmykam zrobić sobie jakąś gorącą herbatkę.
Nie wiecie może, co mogę stosować na przeziębienie przy karmieniu???
Jeden z pierwszych świadomych uśmiechów Maciusia. Niech mi ktoś wytłumaczy co zrobić, żeby tej ramki nie było.
Macięty ma 8 tygodni.
Taaak, tyle mu dzisiaj wybiło.
A w nocy stało się coś niesamowitego, przespał 7 godzin bez przerwy. Jak zasnął o 20, tak obudził się przed 3. A potem to już jak zwykle po 5 i przed 7 było pospane.
Ale cieszę się. Ciekawe tylko, czy to taki wyjątek, czy już zacznie tak dłużej sypiać.
Szkoda tylko, że nie mogłam się w pełni cieszyć tą nocą. Jak go nakarmiłam o tej 3, to jeszcze miałam twardą pierś i musiałam trochę odciągnąć. A mam taki dziwny szklany laktator, który trzeba dwiema rękami obslugiwać. I po tym odciąganiu, tak mnie piekła cała pierś...Musiałam sobie zroibć okład. W ogóle brodawka zrobiła mi się cała biała, jakby tak krew nie krążyła. No i zanim byłam w stanie zasnąć, to prawie godzina minęła. Chyba jednak zainwestuję w lepszy laktator. Ten mi kupiła mama jak wróciłam ze szpitala. Rzadko go używam, ale czasem się zdarza. Miewam nawały w lewej piersi. W prawej nigdy, w lewej tak.
Ależ ja jestem ostatnio monotematyczna... Ciekawe, czy mój mąż ma już tego dość, tylko z grzeczności nic nie mówi...;)
A wczoraj miałam "wyjściowe". Sebastian wrócił z pracy wcześnie i wysłał mnie do sklepu. Wzięłam autko i pojechałam sobie polować na kurtkę. A on został z Maciusiem. Ale najpierw zajechałam do sklepu z zabawkami i kupiłam Maciusiowi zabawkę do wózka, bo ostatnio zdarza się, że nie śpi na spacerze, tylko się rozgląda. I jeszcze mojemu bratankowi takie śmieszne papcio-skarpetki.Muszę je wysłać w poniedziałek.
A kurtkę kupiłam.Taka "na styk", ale będzie dodatkowa motywacja, żeby zrzucić jeszcze parę kilogramów.:)
A wieczorem....było całkiem miło...;)
I odkryłam właśnie, że mój synek lubi Barrego White'a. Eh...kto by mu się nie oparł...;)
Po połogu..
...byłam pierwszy raz u ginekologa na kontorli. Wszystko doszło już do siebie po porodzie i jest ok. Czas więc wyciągnąć z szafy bieliznę, którą sobie kupiłam ostatnio.:)
Dostałam recepę na pigułki Azalia, ale nie wiem, czy wykupić... Jak przed ciążą brałam pigułki, to moje libido sięgało niemal zera. Teraz jest ok, więc może inny sposób?:)
Wczoraj odwiedziłam też fryzjera. Wyglądam trochę bardziej jak ludź, ale to i tak nie to co chciałam. Na mikołaja pójdę sobie do takiej naprawdę dobrej fryzjerki. Jest sprawdzona, ale muszę najpierw uzbierać na wizytę u niej.;)
Jeszcze tylko z tymi moimi ciuchami muszę coś zrobić... Tzn, wymienić na nowe stopniowo.
Muszę przeprowadzić Maciusia do łóżeczka z wózka. Do tej pory spał koło naszego łóżka w wózku, bo łóżeczko się tam nie mieściło. Jego łóżeczko stoi w małym pokoiku, przeznaczonym dla niego. Wydaje mi się, że dobrze się tu czuje. Pytanie tylko, czy mam się tu przenieść razem z nim, czy ma spać już sam w pokoju??? Boję się, że nie będę słyszała, jak przebudzi się na jedzenie i będzie musiał płakać, żeby mnie przywołać. A wtedy to tak łatwo mi się pewnie nie uspokoi.Eh...dylemat... A jak jest u Was???
Szukania kurtki ciąg dalszy...
Jak już mi się udało kupić spodnie w c&a ( to ostatnio mój ulubiony sklep z racji tego, że mają duże rozmiary), to mam problem z kurtką. Nie mam żadnej jesiennej kurtki, postanowiliśmy to zmienić. Ale niestety... z moim biustem mam problem... Wiem, że to nie sam biust, ale... Zawsze nie mogę się zapiąć w klacie. Albo robią tak wąziutkie rękawki, że mi ciasno. Nie ma się co dziwić, wiotka to ja nie jestem po tej ciąży. Ale zastanawiam się, co mają zrobić babeczki mocniej zbudowane niż ja. Ubierać się w sklepach "dla puszystych"? I wyglądać jak stara baba, albo z okresu komuny?? Przykre.
Nie ma się co dziwić, że na wieszakach zostają same rozmiary 34, 36. Kto w to wejdzie??;)
Ale jestem dobrej myśli... Może wreszcie coś znajdę....
Miłego dzionka, bardziej przyjemnego niż ten mglisty poranek.
Maciuś ma już 7 tygodni
I prawie wcale nie śpi w dzień, a w związku z tym, mam dla siebie jeszcze mniej czasu niż na początku. Chociaż czasami potrafi trochę poleżeć sam i zająć się sobą, ale na krótko.
Ja mam mały kryzys. Czuję się samotna. Całymi dniami jestem tylko z Maćkiem. Nie mam z kim pogadać. Czas odwiedzin jakoś się skończył. Każde wyjście gdziekolwiek jest dla mnie błogosławieństwem.
Teraz cały tydzień byłam w dzień u rodziców, bo był mój brat z rodzinką i jakoś mi było raźniej. Zawsze ktoś mi pomógł z Maćkiem, a to moja mama, a to bratowa. Mogłam zjeść normalnie obiad, a nie chodzić głodna i jeść na szybko, żeby za bardzo nie zaczął marudzić.
Dobrze, że w nocy przynajmniej śpi. Ale to odizolowanie od innych bardzo mi dokucza. A wszystkie koleżanki mieszkają kawałek ode mnie. Najbliższa jakąś godzinę piechotą.
A Maciuś??? Ma ogromny apetyt. Tylko 3 dni nie robił kupki, ale to podobno normalne przy karmieniu piersią. Brzuszek ma miękki, nie jest nerwowy, bączki puszcza bez problemu, więc czekam jeszcze...
Wzięłam się za siebie. Odnawiam garderobę powoli. Na razie kupiłam dżinsy, poluję na kurtkę, idę do fryzjera a zaliczyłam już pedicure.
Czasami tak sobie myślę, że te z Was, które karmią butlą mają lepiej, bo nie są takie uwiązane. Zawsze nakarmić może mąż, a Wy możecie sobie spokojnie gdzieś wyjść. Ale nie potrafiłabym na razie odstawić go od piersi. Jeszcze kilka miesięcy będę go karmiła. Zobaczymy, jak będzie gdy wróce do pracy, a to wbrew pozorom już nie tak daleko...
Eh... Zmykam myć głowę, bo drzemie. A potem w trasę na spacerek...
Waga ruszyła.:)
Z czego się bardzo cieszę.
Wczoraj Maciuś pierwszy raz zasnął bez bujania. Wyciszaliśmy się od kąpieli, dostał smoka, pomarudził, pomarudził i usnął.:)
A dzisiaj idziemy na pierwszą od szpitala szczepionkę. Wykupiliśmy skojarzoną, bo mi go szkoda jak sobie przypomnę ile miał już kujek.
Przyjechał mój barataneczek.:) Chyba dlatego, że przez ponad miesiąc miałam do czynienia z takim małym Maciusiem, to teraz Kuba wydaje mi się gigantem. Jest świetny. Dużo mówi, śmieje się, klaszcze i pełza po podłodze.:) I waży 11kg. Jest co trzymać na rękach...;) Na szczęście, już się go na rękach za wiele nie nosi. Ale jest super.
Ja cały czas wyczekuję uśmiechu Maciusia. Dzisiaj nad ranem uśmiechał się przez sen, jak już sobie pojadł.:) Pięknie wygląda, gdy się uśmiecha. Żeby jeszcze zaczął na jawie...
Nareszcie mam internet w domu.
Teraz będę mogła być na bieżąco, o ile Maciuś mi pozwoli z niego korzystać.;)
Teraz akurat śpi, to wykorzystałam moment.
Posegregowałam jego ciuszki, bo w 56 już się nie mieści, a 62 jest na styk. Taaak mój pięciotygodniowy synek ma już 62cm długości. A waży 5,5kg.:) Na szczęście jest zdrowy. Robimy jeszcze badania moczu, ale na ostatniej kontorli wszystko było ok. We wtorek czeka nas szczepienie. Jak ten czas szybko leci....
A teraz spowiedź wagowa...
Jest tak sobie. Fakt, spadło mi 17kg, ale biorąc pod uwagę, ile przytyłam, to dopiero połowa, żeby wrócić do wagi sprzed ciąży. A gdzie tam jeszcze do celu...
W każdym razie, teraz to myślę o tym, żeby zejść poniżej setki. A waga sobie stoi...Na 108 i koniec... Mam nadzieję, że wkrótce ruszy. Tym bardziej, że naprawdę się nie objadam. Generalnie, zjadam dziennie 3-4 małe bułeczki z ziarenkami i obiad. A na obiad to różnie. Albo zupa, albo jakieś gotowane mięcho, albo pierogi lub jakieś kluchy. Nie mam pomysłów na obiady. Zwłaszcza, że boję się, żeby nie zjeść czegoś, co małemu by zaszkodziło. Miał kolkę dwa razy i bardzo dziękuję...wystarczy.
Od października zacznę chyba chodzić na fitness, bo dostanę karnet z pracy.:)
Może to coś pomoże.
Tymczasem kończę, bo synek skończył drzemkę.:)