Maciuś skończył 3 miesiące.
Wczoraj zaliczyliśmy szczepienie. Był bardzo dzielny. Płakał tylko przez chwilkę, a potem szybko się uspokoił.:)
Pani doktor się dziwiła, że tak mocno się podciąga do siedzenia. Na kupkę mamy odstawić cebion i podawać mu probiotyki. Szokiem dla niej było, że potrafi aż tak długo nie robić kupki.(jakoś ostatnio ją nie dziwiło, jak mówiłam, że rzadko robi.)Wypytała, czy jest wesoły, czy nie jest marudny, czy brzuszek ma miękki. Ja to wszystko potwierdziłam. Wymacała go i się zdziwiła. Ale zaapelowała do niego, żeby jednak robił ze 3 na tydzień.;) Cóż...moje dziecię jest jakieś nietypowe. Ma przemianę materii po tacie.:)
Mieliśmy z rana pojechać po prezent dla Maciusia(który refunduje zakłada Seby), ale oczywiście plany pomieszała teściowa....
Zdecydowanie za dużo jej ostatnio w naszym życiu, mimo, że jej nie widzę... Pisałam już, że kiedyś jej coś zrobię???Grrr... Okropnie egoistyczne babsko.
Przestałam ją tolerować.
Jakoś tak dziwnie bywa, że często babcie od strony ojców są jakieś takie...nie najfajniejsze. Tak było też z moją babcią. Ale bywają wyjątki od tego. Np. moja mama. Jest świetną teściową. Świadczy o tym chyba nawet fakt, że moja bratowa lubi zostawać u moich rodziców.
Moja rodzina jest jakaś inna niż Seby. Z resztą, jego rodzina jest cała rozbita, a takiego dzieciństwa jak ja to on nie miał. NAjpierw ojciec, potem ojczym...Matka imprezowiczka...Ach...temat rzeka....
Zmykam, bo zaraz Seba zobaczy co tu wypisuję.;)
Buziaczki kochane.
Jak neptyk...
Tak się właśnie dzisiaj czuję. Moje dziecię przechodzi siebie. Całkiem się zrewolucjonizował(jakie trudne słowo hehe;)). Pobudki w nocy są co dwie godziny. Wyjątkowo zaczął o 23. Bo Wczoraj i przedwczoraj to chociaż po północy zaczął. I później jazda...co dwie godziny a po 4 to już było stękanie i jęczenie. Po czym trochę mi przysnął po 6, ale Sebastian zamykał drzwi od pokoju i się obudził.Grrr...
Czuję się jak na samym początku, gdy Maciuś się pojawił. Wtedy też tylko myślałam o tym, kiedy zacznie więcej przesypiać. Gdzie te czasy, gdy przespał 6 godzin bez przerwy (o 7 czy 8 to nawet nie wspomnę);)
Dobrze, że wczoraj chociaż się zdrzemnął po spacerze godzinkę, to trochę poprasowałam.
Żeby obiad zrobić, wsadziłam go do fotelika samochodowego i siedział w nim na blacie w kuchni. Na rączce od szafki zawiesiłam mu "pana psa", taką zabawkę do fotelika i wózka.:) I tak robił ze mną odbiad. Nawet naczynia dał mi wtedy pomyć.;)
A popołudniu, to się zaczęło.... Marudzenie, płacz, kwilenie. Na chwilę dawał się zabawić, po czym znowu była powtórka... Wieczorem zasypiał godzinę.
Zwalam wszystko standardowo na skok;). Tylko ciekawe kiedy mu przejdzie. I wg tych wykresów z netu, to trochę mu się przesunął.
Ewidentnie jakiś skok rozwojowy ma, bo potrzebuje więcej jedzenia. Pytanie tylko, czy wystarcza mu to co mam do zaoferowania.
Jest też problem z leżeniem... Coraz mniej mu się podoba. I centralnie chce siedzieć. A przecież jest za mały. Jak się podciąga to najbardziej jest zadowolony, gdy uda mu się to do tego stopnia, że usiądzie.
Dobrze, że w poniedziałek będziemy u pani doktor to o wszystko zapytam.
Udanego weekendu kobietki.
P.S.
Dzisiaj zaczął ćwiczyć przewracanie się z pleców na brzuch. Udało mu się z moją minimalną pomocą. Problem ma tylko z tym, co zrobić z rączką;)
No to coś napiszemy...
Skoro Madzia sie domaga.;)
Byliśmy dziś na usg. Nie wiem, czy wszystkie usg na NFZ tak wyglądają...Pan raz przejechał po bioderku i stwierdził, że wszystko ok, ale mamy przyjść jeszcze za 2 miesiące. A wszystko trwało góra 5 minut.
Gdy byliśmy pierwszy raz, prywatnie, to badanie trwało trochę dłużej i dostaliśmy całą dokumentację.
Acha, pani kręcąc nóżkami Maciusia stwierdził, że bioderka wydają się wiotkie, ale co to znaczy to już nie wiem...
A mały koleżka podciąga się do siadania. Czy to aby nie za wcześnie?? Powiedzcie no mi mamusie kochane. Boję się, że to wcześnie, a on tak sobie upodobał to podciąganie, że leżenie plackiem przestaje mu odpowiadać. I żeby nie było. Ja go nie podciągam. Póleży oparty na moim brzuchu, albo na nogach i sam się spina i podciąga.
Wywołaliśmy trochę zdjęć Maciusia i z podóży poślubnej. Doszłam do wniosku, że chyba lepiej mi było z jaśniejszymi włosami, bo jakoś tak delikatniej i promienniej wyglądałam. Może to zmienię. Tylko muszę dojrzeć do tej decyzji.
Wczoraj też dałam Maciusiowi do spróbowania śliwki z jabłuszkiem ze słoiczka, ale tylko zamoczyłam opuszek małego palca w tym. Chyba mu smakowało, ale jest jeszcze za mały na nowości. Ale już niedługo.:)
Chciałabym też mieć jakieś mleko modyfikowane, na wypadek, gdybym musiała awaryjnie wyjść sama na dłużej. Tylko czy takie mleko dobiera lekarz, czy wybiera się samemu??
Waga nadal stoi. Wczoraj byłam u lekarza i pani doktor nie pocieszyła mnie mówiąc, że na kolana to mogę tylko jakieś żele i kapustę, tak jak robi się na piersi. A z utratą wagi przestaną boleć. Pocieszyła za to mówiąc, że dopiero się wszystko teraz normuje i około 4 miesiąca powinna mi zacząć normalnie spadać waga.
Włosy już się ewakułują z mojej głowy powoli.;)
Rozmawiałyśmy też o moim tacie(bo to nasza taka rodzinna lekarka). Dowiedziałam się, że na początku bardzo przeżywał swoją chorobę i mówił lekarce, że na pewno umrze. Nie ma się co dziwić...Każdego na początku zwaliłoby z nóg, gdyby usłyszał, że ma nowotwór. Całe szczęście, że się dźwignął...Ma dla kogo żyć. Ma żonę, kochające go dzieci i rosnące wnuki. Z kim będą jeździły na ryby, jak nie ze swoim dziadkiem.:) Tym bardziej, że mają właściwie tylko tego jednego....:)
Pozdrawiam Was gorąco i idę poczytać co u Was.:)
Zmieniam wagę na pasku.
Ten spadek do 106,5 nie wiem skąd się wziął, bo więcej się nie pojawił...Eh...
Listopad zaczęłam z trochę większą wagą niż 107,2. Spada, spada, a potem skacze. Mam nadzieję, że to hormony jak mówi Magdzik.
Koleżanka z liceum pociesza, że jej zaczęło tak naprawdę spadać w czwartym miesiącu. Może rzeczywiście reguluje się jeszcze gospodarka hormonalna...Oby.
Maciuś zrobił postępy. Umie już wyciągnąć rączkę do zabawki i w nią trafić. Umie nawet obiema naraz.:)
Trochę się boję, bo wczoraj jak byliśmy u moich rodziców, ciągle płakał, gdy mama brała go na ręce. A przecież już niedługo będzie musiał zostawać z babcią...:( Mam nadzieję, że mu przejdzie.... Ale i tak kilka tygodni wcześniej będziemy musieli zacząć go zostawiać mamie, żeby się z nią bardziej oswoił.
Tak poza tym, szukam nowej pracy...Mam umowę do końca stycznia, a do 20-go wychodzi mi urlop. Nie wiem, czy nowy dyrektor przedłuży mi umowę. Może lepiej się zabezpieczyć. Poza tym, w starej pracy podobno zrobiło się nie najciekawiej.
Zmykam przeglądać ogłoszenia.
Miłego dnia i tygodnia.
Dopadło mnie jesienne przygnębienie...:(
Nie wiadomo kiedy, nie wiadomo dlaczego...
Mam bardzo głupie myśli i beznadziejne nastawienie...
Szkoda słów, dlatego nie będę się rozpisywała. Napiszę jak mi przejdzie...
Ręce opadają...
Znowu 108...:/ O co tu w ogóle chodzi... Nawet nie chce mi się komentować...
Drugi raz na siłowni za mną.
Dzisiaj to już sama działałam i nic nadmiernie nie powinno mnie jutro boleć. Nie do tego stopnia, żebym nie mogła ćwiczyć.
Zaczęłam ćwiczyć w domu. Zastanawiam się nad kupieniem sobie piłki do ćwiczeń, tylku musiałabym poszukać jakichś ćwiczeń z nią.
Sebastian zaczął urlop, to może będę chodziła nawet 3 razy w tygodniu, nie dwa na siłownię.
Oby to dało jakieś efekty wreszcie.
Pytanie do Was, stosowałyście może pasy ściągające po ciąży? Zastanawiam się, czy to działa. Bo podejrzewam, że mój brzuch, jeśli schudnę, zostanie jednym wielkim skórzanym zwisem.;)
10 tygodni
Tyle skończył Maciuś pół godziny temu.
Tak na niego patrzę czasami i bardziej jestem skora uwierzyć w to, że przyniósł mi go bocian, niż że sama go urodziłam.
Jest coś w tym określeniu "cud narodzin". Jak z takiego małego jajeczka i plemniczka zrobił się taki duży, kudłaty Maciuś. To jest naprawdę fascynujące. I to, jak powiedziała moja ciocia, że najbardziej rozwinięte stworzenie rodzi najbardziej bezbronne.
Wczoraj wspominaliśmy z Sebastianem, jak byłam w ciąży. Nie pamiętam już jakie to było uczucie, gdy kopał mnie w brzuch. Pamiętam jak wypychał mi go kolanami, czy łokciami. Ale jak próbuję sobie wyobrazić Maćka w moim brzuchu, to naprawdę jest mi ciężko w to wszystko uwierzyć(a wyobraźnię mam bujną;)).
Jakoś tak mnie naszło na refleksje na ten temat jak dzisiaj rano się bawiliśmy i patrzyłam na niego. Taki mój kochany kogucik...:)
A waga drgnęła. Spada sobie. Może dlatego, że wzięłam do siebie słowa trenera i jem regularnie. I postanowiłam, że jeśli mam na coś ochotę, czego jeść nie powinnam(ciastka, paluszki czy coś w tym stylu)-zjem, ale grubo przed 18 i w mniejszej ilości. I działa. Chociaż mnie wczoraj wieczorem tak ssało na coś do chrupania, to powstrzymałam się.:)
Na siłowni nie byłam, bo i nogi odmówiły posłuszeństwa. Idę w poniedziałek rano. Sebastian zaczyna urlop, to będzie mi łatwiej. Rano najlepiej, bo zauważyłam, że Maciuś popołudniu ma większy apetyt. Może to dlatego, że potem nie je w nocy. Dzisiaj spał jeszcze dłużej.
Zmykam, bo mnie wzywa.;) Już po drzemce pośniadaniowej.:)
Oj boli...
:) Po siłowni oczywiście.
Najbardziej bicepsy i tricepsy, trochę plecy. Dobrze, że nogi nie, to będę mogła jutro skupić się na nich.
Waga nic ciekawego nie pokazała. Jak ważyłam się wczoraj na elektronicznej na siłowni, w ubraniu to pokazywała 1,5 kg mniej niż moja elektroniczna. Chciałabym, żeby tamta była prawdziwa... Trener mi powiedział, że nie wyglądam na tyle ile ważę. Nigdy nie wyglądałam na swoją wagę. Taka budowa.
Maciek drugą noc przespał 8 godzin.:) Ale się nie przyzwyczajam. Za to udało mi się mniej czuwać i się wyspałam nawet. Chociaż mój organizm przestawił się już na mniejszą ilość snu.
Chciałam iść na spacerek, a tu taka brzydka pogoda. Może popołudniu się zmieni. Może chociaż nie będzie padało....
Dzisiejszy spacerek. Jest co zrzucać...;)
Pierwszy raz na siłowni...
Heh..naprawdę czułam, że się przez ostatnie miesiące praktycznie nie ruszałam. Uniosłam się trochę honorem i nadwyrężyłam lewą rękę. Teraz mnie rwie od ścięgna chyba.
Ale było fajnie, fakt, że tylko godzinka, bo musiałam wracać na karmienie. Zastanawiam się, czy w piątek iść na siłownię, czy może nie wybrać się na pilatesa. Ale kolana czuję. Boję się, żeby sobie jeszcze nie pogorszyła ich stanu.
Moje małe słońce przespało dzisiaj 8 godzin bez przerwy. Ale ja nie umiem oczywiście z tego skorzystać, bo znowu czuwałam od pory, kiedy normalnie się budził.Może się kiedyś od tego odzwyczaję.
Zmykam na wieczorne podanie witamin i karmienie, bo chłopaki kończą się kąpać.