Dziś za dużo nie będzie :) Jestem bardzo podkręcona tym, jak się zmieniam.. ja i moje ciało :)
Tu takie zbiorcze zdjęcie...
Ostatnio dodane zdjęcia
Ulubione
Grupy
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 32652 |
Komentarzy: | 669 |
Założony: | 8 listopada 2014 |
Ostatni wpis: | 27 marca 2015 |
Postępy w odchudzaniu
Foto relacja - zmiana :) z 102 na 83 :)
Dziś za dużo nie będzie :) Jestem bardzo podkręcona tym, jak się zmieniam.. ja i moje ciało :)
Tu takie zbiorcze zdjęcie...
Dzieje się w życiu mym... oj dzieje :)
Zmienia się.. Zmieniam się ja.. moje ciało.. waga... W ostatnim tygodniu schudłam 1 kg i ubyło 6,5 cm w obwodach
Następne cele, to:
1. Do końca stycznia stracić łącznie 20 kg - Także do osiągnięcia pierwszego celu brakuje mi 2,8 kg.
2. W Walentynki zmienić cyferkę z przodu na 7....
3. A wiosnę przywitać z maksymalnie 75 kg :)
Na najbliższy kwartał wystarczy jeśli zrealizuję te cele :)
Z pozostałych zmian w moim życiu....
W czwartek nad ranem mąż wyjechał na szkolenie/wycieczkę... a mi wcale nie jest z tym źle... nie będzie go tydzień, ale już w niedzielę przylatuje do mnie przyjaciółka i będziemy miały dla siebie tyle czasu na babskie pogaduchy, ploteczki i wspominki
Zrekrutowaliśmy nianię dla naszych dzieciaczków - super fajną dziewczynę, która od pierwszych chwil złapała rewelacyjny kontakt z dzieciakami Wczoraj był pierwszy dzień, kiedy moje bąki zostały z nianią... Ja poszłam na siłownię, potem na kawę z koleżanką... nie było mnie ponad 5 godzin... Wróciłam do domu.. dzieciaki spały, mieszkanie ogarnięte z zabawek dziecięcych... szok.. wszyscy żyją.. cisza, spokój. Niania siedziała sobie i czytała książkę
Nigdy wcześniej dzieciaki nie zostawały z nikim innym poza rodzicami.. dziadkowie są daleko.. więc sami opiekowaliśmy się dzieciaczkami... ale stwierdzam, że dorywcze wsparcie niani, to fenomenalna sprawa... I aż żałuję, że wcześniej się na taką pomoc nie zdecydowałam... No ale najwyraźniej nie był to ten czas...
No i ostatni news
28.01 wylatuję do Przyjaciółek nie będzie mnie w domu przez 10 dni. Klamka już zapadła - bilety kupione. Zostaje mi spakować walizkę i w drogę!!!!! Będę miała swoje wakacje, czas na regenerację.. zatęsknię za rodzinką.. mężem, dziećmi...
Także nowy rok jest pod hasłem zmian. Wierzę, że będą to zmiany na dobre.. lepsze :)
Z Nowym Rokiem - nowym krokiem - Efekty - fotki :)
Nowy Rok - Podsumowanie poprzedniego.. Bilans... U mnie zdecydowanie na minusie Ubyło mi ponad 16 kg i 88 cm w obwodach. Zmieniłam rozmiar z 46 na 42... dziś nawet udało się spokojnie wbić w sukienki w rozmiarze L
Jeszcze dużo pracy przede mną, ale zapał jest i entuzjazm.
Wierzę, że w wakacje będę mogła założyć dokładnie takie ubrania, jakie tylko będę chciała.. a nie te, które na mnie będą pasowały.
A tu fotki:
Z dziś i sprzed ok 6 m-cy.
Po wczorajszym dołku psychicznym.. dziś jest lepiej... Przeczytałam Wasze wpisy.. pokrzepiły mnie.. dodały sił.. i utwierdziły, że to, jak się czuję... nie jest spowodowane zawiścią.. zazdrością... tylko deprywacją moich potrzeb... Wszystkich stawiałam wyżej, niż siebie.. no i się przelało...
Przespałam się z tematem.. no i już wiem, że w najbliższym czasie organizuje sobie jakiś wyjazd, albo do Przyjaciółek, albo do jakiegoś SPA. Rozmawiałam o tym z mężem.. i jak najbardziej poparł mój pomysł.. też uważa, że dobrze mi to zrobi, jak wyjadę, zrelaksuję się.. i z nowymi siłami wrócę na łono rodziny.
IMPERATYW - SDM
Będziemy szli nieprzerwanie
w ulewie, skwarze, huraganie
przez chwiejne mosty, grząskie bagna
chaszcze, pustynie i mokradła
Będziemy szli przez zamiecie
przez grudnie, marce, czerwce, sierpnie
upalne lata, mroźne zimy
będziemy szli - nie zawrócimy
Z wiarą w następny zakręt drogi
co znów okaże się nie ten
w tajne przymierze z Panem Bogiem
w naszego trudu jakiś sens
Będziemy szli bez wytchnienia
upadający ze zmęczenia
bez gromkich fanfar i okrzyków
bez pozy dumnych wojowników
Będziemy szli - wbrew logice
powolnym marszem całe życie
będziemy mówić, że już dosyć
i dalej, dalej, dalej kroczyć ...
Z wiarą w następny zakręt drogi
co znów okaże się nie ten
w tajne przymierze z Panem Bogiem
w naszego trudu jakiś sens
No i dziś było ważenie :) Kolejne nadprogramowe kilogramy odeszły :) i oczywiście centymetry. Jestem szczęśliwa, że udaje mi się trwać w diecie.
Pomiar | Masa ciała | Szyja | Biceps | Piersi | Talia | Brzuch | Biodra | Udo | Łydka | Zawartość tłuszczu |
||
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
kg | cm | cm | cm | cm | cm | cm | cm | cm | % | |||
19 grudnia 2014 | 87,4 | 35,0 | 31,0 | 97,0 | 84,0 | 93,5 | 113,0 | 61,0 | 42,0 | 38 | ||
12 grudnia 2014 | 89,5 | 35,0 | 31,5 | 99,0 | 85,0 | 94,5 | 114,0 | 61,5 | 42,5 | 39 | ||
5 grudnia 2014 | 91,2 | 35,0 | 32,0 | 99,5 | 86,0 | 96,0 | 116,0 | 63,0 | 43,5 | 40 | ||
28 listopada 2014 | 92,7 | 35,5 | 32,5 | 101,5 | 87,5 | 101,0 | 118,5 | 65,0 | 43,5 | 42 | ||
14 listopada 2014 | 97,3 | 36,5 | 35,5 | 106,5 | 94,0 | 105,0 | 121,0 | 68,0 | 44,5 | 45 | ||
7 listopada 2014 | 101,9 | 37,5 | 34,0 | 109,0 | 101,0 | 111,0 | 126,5 | 71,5 | 45,0 | 50 |
Zła żona... i wypalona matka... nieoptymistyczny
wpis :(
No i wyszło szydło z worka.. jestem złą żoną.. i jeszcze gorszą matką... Nie cierpię się tak czuć... Wiem, że to zupełnie irracjonalna.. ale nie umiem sobie poradzić..
Ale od początku....
Mój mąż pracuje w całkiem fajnej firmie.. Dobrze zarabia, jest doceniany.. spełnia się zawodowo.. No i dziś zakomunikował mi, że po Nowym Roku wyjeżdża na tydzień na "szkolenie"... na Teneryfę.... A ja.. Ja zostaje sama z dzieciaczkami... i nie umiem sobie poradzić z tymi wszystkimi uczuciami.... bo na wakacjach nie byliśmy już od kilku dobrych lat... bo zawsze coś....
Czasem mam poczucie porażki... Chcę świetnie funkcjonować w rolach "matki, żony i kochanki", chciałabym organizować swoje życie w taki sposób by dzieci i kwiaty kwitły pod moim dotykiem, a mąż po powrocie z pracy zastawał piękną i pachnącą żonkę chętną do wieczornych figli, zrelaksowaną i zadowoloną z życia. Chciałabym mieć siły by od rana bawić się z dziećmi w przeróżne gry edukacyjne i inne twórcze, kreatywne zabawy..
A co jest...
Nie jestem super wspierającą żoną, która dzieli sukcesy męża i nie zazdrości.. mam takie krzywdzące, niesprawiedliwe poczucie winy za to, że czuję się oszukana tym, jakie naprawdę jest małżeństwo i macierzyństwo.. Czasem życie rodzinne nie sprawia mi przyjemności, a nawet nudzi, drażni i chcę mi się nim rzygać. Marzy mi się czas bez dzieci, pieluch i ciągłego niedospania.. i bez tego obezwładniającego poczucia bezradności.. Mam totalnie powyżej uszu dni, które są jednakowo szare i puste, wypełnione problemami... mam czasem dość tego (i uważam za niesprawiedliwe), że mój obiektywnie dobry mąż jeździ sobie na szkolenia za granicę, a ja jestem uwiązana w domu, przewijając pupę Młodemu i znosząc fochy Julki.
Ech... musiałam gdzieś to z siebie wyrzucić....
Jak w temacie zaszalałam :) Kupiłam sobie gorsecik.. ładny.. czarny... zawsze o takiej garderobie marzyłam :) ale jakoś nie miałam odwagi kupić.. no a potem to już jakoś za duża się czułam i bałam się, że wszędzie będę wypływać. A teraz... zaryzykowałam i kupiłam na allegro na próbę swój pierwszy gorset :) Celowo nie kupowałam tych drogich.. bo bałam się, że być może mój po ciążowy brzuch będzie gdzieś spod niego wypływał :) Ale jestem mega zaskoczona.. tak bardzo pozytywnie.
Już nie mogę się doczekać, jak go ubiorę.. i do tego ładne pończochy :) i mina męża zapewne bezcenna ;) Hmm.. tylko mam mały dylemat... kto mi go zawiąże :P
Fotka słaba :) ale i tak się sobie w nim podobam.. tak nieskromnie powiem :P
Niedziela była.. dziwna...
Pojechaliśmy cało rodzinnie do cioci - siostry mojej mamy. Zjedliśmy obiad.. Jak dla mnie było go zdecydowanie za dużo.. w drodze do domu dostałam strasznych rewolucji żołądkowych.. Mąż musiał zatrzymywać się na 3 stacjach benzynowych :/ a do Wrocławia mieliśmy raptem 50 km.. Podejrzewam, że do owych koszmarnych problemów z brzuchem przyczynił się fakt, że zjadłam sporo mięsa... którego nie jem od prawie 1,5 miesiąca.. a że mój wegetarianizm nie ma żadnego podłoża ideologicznego (zauważyłam, że gdy nie jem mięsa jakoś lepiej się czuję), to nie chciałam grymasić podczas obiadu (ciotka ma 65 lat, w ich domu rodzinnym nigdy się nie przelewało... i myślę, że mogłaby mój wegetarianizm traktować jako fanaberię... a po co zgrzyty).. W każdym razie żołądek bolał mnie do 4 nad ranem.. strasznie cierpiałam... myślałam że mi kuper rozerwie :(
Ale wracając do pobytu u cioci... Czasem nie zdajemy sobie sprawy, jakie rzeczy potrafią w nas poruszyć najgłębiej ukrytą nutę..
Ciotka do kawy podała takie bułeczki/pączki (w naszym domu nazywano je oponkami), które smaży się na gorącym oleju... Moja 5 letnia córeczka jak je zobaczyła.. od razu krzyknęła, że babcia Marysia takie robiła... a mnie w gardle gula stanęła... bo bardzo często z mamą wspólnie smażyłyśmy te oponki.... i jeszcze mocniej dotarło do mnie, że już nigdy tego razem nie zrobimy... a ja nawet nie zapytałam mamy o przepis.. bo zawsze wydawało mi się... zdążę.. że Ona zawsze będzie..
Wiem, że trzeba każdy dzień przeżywać tak, jak miałby to być nasz ostatni dzień w życiu... I często powtarzać słowa "KOCHAM".. ich nigdy nie jest za dużo....
Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie ze nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak uroczystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego
Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stad odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się nie umierać
kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i co co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnia czy ostatnia pierwsza
Jan Twardowski
Kolejny Sukces :) Oby tak dalej :)
Dziś było ważenie :) Waga wreszcie pokazała wynik poniżej 90 kg - 89.5kg
Pierwszy cel na ten rok osiągnięty przed czasem :) Może uda mi się zgubić choć jeszcze kilogram, by po świątecznym "szaleństwie" nadal waga wskazywała 8 z przodu :)
Ćwiczenia całkiem fajnie. Staram się ćwiczyć co najmniej 3 razy w tygodniu. Udaje się :)
Ostatnio zapytałam męża czy nie będzie mu żal, że po odchudzaniu diametralnie zmniejszą się moje piersi :P Zaczął się tylko śmiać :) Stwierdzam, że mam cudownego męża, który mnie akceptuje.. i nie ma znaczenia, czy ważę 102 kg czy 89 :)
Jestem dziś MEGA SZCZĘŚLIWA!! Wspaniały początek weekendu :)
A nawet 25 kg :P
10,2 kg i 64.5 cm mniej - wynik miesiąca
odchudzania.
No i mija miesiąc odchudzania. Wynik -10.2 kg mniej i -64.5 cm. Jestem z siebie bardzo zadowolona. Z ćwiczeniami też jest całkiem fajnie, choć ten tydzień na siłowni za dużo nie byłam, za to sporo ćwiczeń dywanowych.
Z rozmiaru 46/48 udaje mi się wejść w ubrania w rozmiarze 44, a górna połowa 42. Jak na miesiąc walki z otyłością to jest fajnie :)
Na pewno mocno poprawiło się moje życie intymne :) Mąż mimo, że zawsze akceptował mnie i nigdy złego słowa nie powiedział.. z uznaniem patrzy, jak znikają kolejne centymetry :) Sam także zmobilizował się do ćwiczeń. Zmienił się sposób naszego odżywiania, pojawiło się dużo więcej warzy i owoców.. udało się w dużym stopniu ograniczyć cukry, jasne pieczywo... no i mięso.
Czasem jeszcze zdarzają mi się małe grzeszki, jakieś ciastko (ostatnio były to pierniczki - skusiłam się na 3 szt) czy napój gazowany, jednak jest już dużo lepiej.
Hula hop kręcę co drugi dzień. Ciałko jeszcze wygląda tak, jak bym miała męża sadystę, co chce mnie po nerkach okładać.. ale na bieżąco smaruję maścią wszystkie sińce :) I to wcięcie w talii ewidentnie się pojawia.. Czy to wynik kręcenia, czy ogólnych ćwiczeń - nie wiem.. w każdym razie na razie i zapał i entuzjazm mam :) więc kręcę dalej.
Codziennie wcieram w siebie rożne balsamy, kremy, od dwóch dni masuję się bańka chińską i mam cichą nadzieję, że skóra na brzuchu ładnie się ujędrni.
Wyzwanie na pupę zrobiłam :) Tyłeczek sympatycznie się podniósł.. chyba nieco zaokrąglił.. ja widzę poprawę, więc przysiady na stałe włączę do moich ćwiczeń.
Plan na GRUDZIEŃ jest taki, by do świąt zejść do 89 kg i przez święta nie przytyć :)
Do wyzwania z przysiadami dołączę kolejne dwa wyzwania :) - deska i krzesełko :)
Zbliżają się święta wielkimi krokami.. no i jak co roku pojawia się problem.. co podarować ukochanemu.. z dziećmi zwykle nie ma problemu, no przynajmniej moimi, bo lista życzeń jest tak długa, jak stąd do kosmosu :P Gorzej, że budżet rodzinny takowych wydatków nie przewiduje :(
W tym roku postanowiłam dać mężowi coś innego.. chyba wyjątkowego... no i na pewno nigdy takiego prezentu nie otrzymał.. Chcę podarować mu Kupony Miłości :) Zainspirowana: https://vitalia.pl/search/lab..