Niedziela była.. dziwna...
Pojechaliśmy cało rodzinnie do cioci - siostry mojej mamy. Zjedliśmy obiad.. Jak dla mnie było go zdecydowanie za dużo.. w drodze do domu dostałam strasznych rewolucji żołądkowych.. Mąż musiał zatrzymywać się na 3 stacjach benzynowych :/ a do Wrocławia mieliśmy raptem 50 km.. Podejrzewam, że do owych koszmarnych problemów z brzuchem przyczynił się fakt, że zjadłam sporo mięsa... którego nie jem od prawie 1,5 miesiąca.. a że mój wegetarianizm nie ma żadnego podłoża ideologicznego (zauważyłam, że gdy nie jem mięsa jakoś lepiej się czuję), to nie chciałam grymasić podczas obiadu (ciotka ma 65 lat, w ich domu rodzinnym nigdy się nie przelewało... i myślę, że mogłaby mój wegetarianizm traktować jako fanaberię... a po co zgrzyty).. W każdym razie żołądek bolał mnie do 4 nad ranem.. strasznie cierpiałam... myślałam że mi kuper rozerwie :(
Ale wracając do pobytu u cioci... Czasem nie zdajemy sobie sprawy, jakie rzeczy potrafią w nas poruszyć najgłębiej ukrytą nutę..
Ciotka do kawy podała takie bułeczki/pączki (w naszym domu nazywano je oponkami), które smaży się na gorącym oleju... Moja 5 letnia córeczka jak je zobaczyła.. od razu krzyknęła, że babcia Marysia takie robiła... a mnie w gardle gula stanęła... bo bardzo często z mamą wspólnie smażyłyśmy te oponki.... i jeszcze mocniej dotarło do mnie, że już nigdy tego razem nie zrobimy... a ja nawet nie zapytałam mamy o przepis.. bo zawsze wydawało mi się... zdążę.. że Ona zawsze będzie..
Wiem, że trzeba każdy dzień przeżywać tak, jak miałby to być nasz ostatni dzień w życiu... I często powtarzać słowa "KOCHAM".. ich nigdy nie jest za dużo....
Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie ze nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak uroczystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego
Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stad odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się nie umierać
kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i co co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnia czy ostatnia pierwsza
Jan Twardowski
Krasnalia
16 grudnia 2014, 13:35Przykro z powodu Twojej mamy.. Dałaś do myślenia tym wpisem, najbliższym bardzo często powtarzam i daję do zrozumienia,że ich kocham i że bez nich to życie nie miałoby sensu, ale wiem,że któregoś dnia ich zabraknie, to jest coś czego najbardziej w życiu się boję, a co prędzej czy później niestety nastąpi.. Takie mamy to życie, dlatego powinniśmy czerpać radość z przebywania z najbliższymi nawet jeśli czasem zdarzają się jakieś niemiłe sytuacje. Pozdrawiam ciepło i trzymaj się :)
Yen81
16 grudnia 2014, 16:56Dziękuję.. Niby człowiek jest świadomy, że bliscy, kiedyś odejdą... ale jak przychodzi ten moment... jest strasznie ciężko... Moja mama zmarła rok temu.. miała raka.. do końca była świadoma.. Myślę, że umierała spokojna.. bo byliśmy przy niej wszyscy.. Dla mnie też to było ważne.. choć jednocześnie strasznie ciężkie widzieć jak z dnia na dzień gaśnie.. jak uchodzi z niej życie... Wiem, że teraz czuwa nad nami.. nad moimi smykami... ale w święta.. czy inne ważne dni.. strasznie jej brakuje.... Żałuję, że moje dzieci nie będą mogły jej bliżej poznać :(
Krasnalia
16 grudnia 2014, 17:19Sama świadomośc nie wystarczy, do tego nigdy nie będziemy przygotowani nie ważne jakbysmy się nastawiali, niestety odejście najbliższej osoby zawsze będzie bolesne. Piękną rzeczą jest,że byliście przy niej, to na pewno było dla niej najważniejsze, ale przypuszczam,że ważniejsze dla niej było,żebyście się wszyscy razem trzymali i byli szczęśliwi nawet jak jej zabraknie. A tęsknić będziesz już zawsze, ale uważam,że samo wspomnienie o osobie,która odeszła jest dla nas i dla niej bardzo ważne, bo ja również jestem zdania,że kiedyś wszyscy się gdzieś na drodze spotkamy, i ,że każdy ma swojego Anioła Stróża. Dla Ciebie, Twojej rodziny i dzieciaczków jest nim pewnie Twoja mama :)
zaczynam_od_104
16 grudnia 2014, 00:03Ja kilka dni temu też miałam takie problemy z ukł. pokarmowym. A Twoje przemyślenia co do bliskich biorę głęboko do serca :)
kronopio156
15 grudnia 2014, 10:07Przykro bardzo z racji Twojej mamy.... I z racji rewolucji jedzeniowych;-))