...
Jeden stwór mówi mi : Od jutra wszystko się zmieni! Jutro będziesz jadła normalnie!
Drugi na to: Ale się najem jak wrócę do domu... Co tam jest dobrego w lodówce? A może zahaczę o sklep?
Jeden: W domu mam otręby i warzywa, przygotuję lekką kolację.
Drugi: Kupię batona, chipsy, zjem obiad i położę się przed telewizorem !
Jeden: Pójdę wieczorem pobiegać.
Drugi: Jestem podziębiona, ledwo co po antybiotykach, nie mogę biegać, muszę odpoczywać.
Jeden: Chcę pięknie wyglądać! Dla siebie, ale też chcę się podobać Ukochanemu.
Drugi: Kocha Cię właśnie taką! Zjedz pączka.
Jeden: Posłuchałam 'Ciebie'. Najadłam się obiadu, a zaraz potem wtryniłam kanapki... Jest mi ciężko... Wprawdzie nie zjadłam słodyczy, ale nawrzucałam w siebie bardzo, bardzo dużo jedzenia... Dopiero 18:00 jeszcze zdążę coś dzisiaj ze sobą zrobić...
Drugi: Kładź się spać. Jest dobrze- najedzona do pełna i jeszcze więcej, kładź się, leż, odpoczywaj, śpij. Nie musisz nic robić.
Jeden: Ale obiad na jutro, śniadanie do pracy, bałagan w pokoju, zaplanować remont...
Drugi: Olej to, pracujesz, nie masz siły. Jutro też jest dzień.
Jeden: Jutro też tak będzie- wrócę bez sił, padnięta i z chęcią, żeby się nażreć... Nie pamiętam dnia, w którym nie jadłabym słodyczy, nie opychała na noc, nie kupowała chipsów... Mam dość, słyszysz?
Drugi: Jak taka jesteś mądra, to wstań z łóżka i rusz się.
Jeden: ... Postaram się...
Drugi: hahaha... zobaczymy !
3 h później. PODSUMOWUJĘ CO SIĘ STAŁO PO TEJ WEWNĘTRZNEJ WALCE LENIA Z MOTYWACJĄ. Wstałam z łóżka. Wypiłam zieloną herbatę z miodem i cytryną, wzięłam wit.C. Przygotowałam jedzenie do pracy:
- pojemnik nakrojonych warzyw (pomidor, pół ogórka, biała kapusta, ogórek konserwowy, trochę fety) plus kanapka z ciemnego chleba z ziarnami, bazylią, lekkim serkiem
- ugotowałam zupę na jutro- krem z groszku z razowymi grzankami
- ugotowałam kaszę gryczaną, żeby była na rano do cynamonu, imbiru, jogurtu i żurawiny
- obejrzałam dwa odcinki "Jem i chudnę" i chociaż mnie doprowadzała do furii prowadząca Magda Wójcik, to takie programy działają na mnie motywująco. Widzę, że inni też się tak obżerają jak ja, też chcą walczyć, też muszą jeść zdrowiej i się ruszać.
- a na koniec gdy już mi się uleżało trochę to moje jedzenie po popołudniowym obżarstwie, wzięłam swoje nowiuteńkie buty do biegania...
I RUSZYŁAM. PO RAZ PIERWSZY OD ... UUUU..... DŁUGIEEEEGO CZASU!
No Kochane, powiem Wam, że przetruchtałam sobie wolniutko 2,2 km (więcej nie mogę póki co). Nie chcę się nadwyrężać. Gdzie mi do moich dawnych 10 km... ;) Ale powtórzę to. Jestem lekko podziębiona, mam nadzieję, że leciutki jogging mnie nie zniszczy, tylko wspomoże.
Teraz przed snem mam kubeł długo parzonej zielonej herbaty i sok z 1 cytrynki. Jestem z siebie dumna. I z Was. Że walczymy !
Dobrej nocy !
P.