Wczoraj posypały się moje plany. Miałam dola i chciało mi się wyć.
Oczywiście - pierwsza rzeczą o jakiej pomyślałam to było - co jest w lodówce.
Znalazły się jakieś parówki, kanapkę w śniadaniówce mojego syna, pierogi, które kupiłam na dzisiejszy obiad, niedojedzone jabłko i wiele innych "smakołyków".
Tak dobrze szło mi odchudzanie, tak się trzymałam, a tu taka wtopa!
Zastanawiające jest to, ze zawsze jak mam jakiś problem to najlepszym pocieszycielem jest jedzenie.
Ani nie jest głodna, ani specjalnie mi to nie smakuje ale sama czynność wkładania do buzi i żucia daje mi niesamowitą przyjemność.
Trudno, dziś jest nowy dzień. Nie robię sobie wyrzutów, nie mam do siebie pretensji. Idę dalej bo mam swój cel. Idę dalej bo nie chcę się poddać, bo mam prawo do potknięć, bo kocham się i chce sobie pomóc.
Nie będę się potępiać, nie będę się karać. Przecież jestem dla siebie najlepszą i najwierniejszą przyjaciółką!!!!!
Powiem sobie - kochanie, trudno ale nie martw się. Jutro jest nowy dzień! Jutro będzie dobrze i znowu podążysz droga, którą sobie wytyczyłaś.
Nie poddawaj się, jestem z Tobą!!!!!!