Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Od kilku tygodni mam znów piekielne problemy z kolanem. Aktywność spadła prawie do zera.Rehabilitant (czytaj sadysta 1 ) straszy mnie operacją o ile nie zrzucę trochę wagi. Do tego wmieszał się osobisty sadysta (ale ten na szczęście szybko się nudzi). W każdym razie dziesięć - piętnaście kilo mniej, uszczęśliwiło by moje kolano.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3995
Komentarzy: 27
Założony: 6 września 2014
Ostatni wpis: 4 października 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mowyniema

kobieta, 51 lat, Cieksynek

162 cm, 89.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 września 2014 , Skomentuj

Wszystko wskazywało na to, że to będzie kolejny dzień z serii „nie chce mi się”. Był. Zrobiłam niezbędne minimum i usiadłam przy komputerze, by sobie spokojnie pograć w mahjonga. Doszłam do któregoś tam poziomu, nie dalej niż zwykle. I wtedy coś mnie tknęło. Nie to żeby mi się specjalnie chciało, żebym miała jaką większą motywację. Ale wzięłam się do roboty . Do drugiej zrobiłam masę rzeczy i wypiłam 1,5 litra wody, bo miałam pod ręką. A po herbatę czy cole musiałabym zejść. Odhaczałam jedną sprawę za drugą. Utknęłam na najgorszym tekście, ale zarys już mam, więc pójdzie szybciej, niż gdybym miała go dopiero zacząć pisać. Zryw poszedł w dobrym kierunku. Dobre i to.

Jedzenie

kawa 80

jabłka 130

winogron 150

bułka 220

chleb 180

ziemniak z sosem – 200

fasolka szparagowa 60

cola 2

styropian 38

inne (maliny, śliwki i nektarynka) 200

Razem 1040 kcal

waga 91,40

14 września 2014 , Skomentuj

Zaczęło się dobrze. Energia rozpierała każda komórkę. A później z każdą kolejna chwilą miałam dość i wszystko wydawało się bez sensu. Kompletny brak sił. No to poszłam spać. A później wstałam pograłam trochę i znów zamierzam spać. I mam to wszystko w wielkim poważaniu.

Całe to odchudzanie do niczego nie jest człowiekowi potrzebne. Zamiast sobie spokojnie posiedzieć i zjeść masę dobrych rzeczy to ma przechlapane. Kolejny dzień, podczas którego nie skorzystałam z darmowego bufetu, a mieli torty swojej roboty w dwóch smakach i jeszcze jakieś ciasteczka. O sałatkach, kluskach śląskich i owocach to już nawet nie wspominam.

Kolano bolało przeciętnie. Znaczy się poprawia. Może jednak jeszcze pożyję.

Jedzenie:

chleb 360

kawa 40

cola 2

kasza z warzywami 300

winogrona 100

jabłka 180

serek z pieczonym jabłkiem – 200

razem 1182

waga 91,6 kg

13 września 2014 , Komentarze (4)

Mam ładne kolorowe plasterki. Kolano poobklejano mi w czarno-cielisto-różowym kolorze. Mam się trzymać do poniedziałku. Zobaczymy.
Dziś dużo łaziłam. Jakoś tak wyszło. Wszystkie spotkania miałam na mieście, więc wypadało się jakoś przemieszczać. I o dziwo specjalnie nie bolało. Tyle tylko, że tempo chodzenia doprowadza mnie do szału.

Kampania wyborcza do samorządów rozpoczęta. Strasznie męczące jest słuchanie kandydatów. Generalnie mówią to samo. Wszyscy. Ciekawie dlaczego przez cztery lata większość z nich nie zrobiła kompletnie nic. Możliwości mieli mnóstwo. Budzą się na dwa miesiące przed wybory i rzucają kilka ładnych sloganów. Mieliśmy już radnego miejskiego, który obiecywał podwyżki emerytur. Na pytanie dlaczego mimo że został wybrany nikt nie zobaczył grosza więcej, odpowiadał: ja postulowałem, ale mnie nie słuchali. No i faktyczne na jednej z sesji poruszył ten temat. Wyśmiano go, bo ta rzecz nie jest w gestii rady miasta. Ale on postulował. W tym roku ktoś mógłby obiecać, że wybrani mieszkańcy otrzymają bezpłatne loty w kosmos. Kilka osób chętnie bym wysłała. Wiem, wredna jestem, bo co mi biedni kosmici zaszkodzili.

Jedzeniowo było fatalnie. Wszystko przez cukierki. Po pierwsze zapomniałam, że Michałki są z orzechami i przez to są piekielnie kaloryczne. Po zjedzeniu trzeciego miałam ochotę sięgnąć po czwarty, no bo przecież i tak limit przekroczyłam, ale wtedy coś mi się w głowie zalęgło i za cholerę kolejnego wyjąć nie mogłam. Zatem policzę:

Kawa 40

jabłka 120

śliwki 100

chleb 540

obiad 300

michałki 234

cola 2

Razem 1336 kcal (ałć. A mogło być tak pięknie)

waga 91,8 kg

12 września 2014 , Skomentuj

Wycieczka do Warszawa zakończyła się w znanym lokalu. Było do przewidzenia. Pizzę zjadałam. Dziwne, ale specjalnie mi nawet nie smakowała.

Na rehabilitację zdążyłam wrócić. Podczas machania nogą zobaczyłam gwiazdy. Dosłownie. Przez dłuższą chwilę myślałam, że oszaleję. Ból był nie do wytrzymania. I nawet nie zawyłam. Miałam piekielną ochotę uciec, ale sobie grzecznie przetłumaczyłam, że nadal żyję i równie grzecznie zgięłam po raz kolejny kolano. Powolutku. Bardzo powolutku. Zgięło się. I nie bolało. Nawet jak doszło do masażu to nie marudziłam specjalnie. Widać próg bólu podniósł mi się jakieś dwa piętra wyżej.

Jutro mam ciekawy dzień. Nie przepadam za ciekawymi dniami. Wolę zdecydowanie te nieciekawe.

Jedzenie:

kawa – 80

cola – 2

śliwki -100

pizza – 620

krem z brokułów 60

bułka 220

jabłka 72

pączek 42

twaróg 40

    Razem: 1236

    waga: 91,9

10 września 2014 , Skomentuj

To był trudny dzień. Wszystko szło pod jakąś piekielną górą. Jedno odwołane spotkanie też nie przyczyniło radości. Chociaż tego akurat mogłam się spodziewać. Ha, życie.

Siedziałam miliony godzin nad sprawozdaniem. Nie wiem kto i po co wymyśla te wszystkie bzdury. Zamiast jednej strony wypełnia się masę niepotrzebnych punkcików, liczy się miliony procentów, a potem drukuje się i drukuje, i drukuje. Pewnie po to, aby zapewnić pracę urzędnikom, żeby mieli co sprawdzać. A las rośnie długo.

Z jedzeniem nie było źle. Cztery kalorie więcej nie czynią wielkiej różnicy. Chociaż dziś ciągle głodna chodziłam. Jakiś taki dzień. Myślałam, że te małe pączki mają więcej kalorii, na szczęście uratowały mnie.

Waga była miła, pokazała spadek.

Kawa – 40 kcal

Śliwki – 100 kcal

kanapka 180 kcal

śliwki 50 kcal

pączek 42 kcal

cola - 2 kcal

ziemniaki z grzybami i sałata – 400 kcal

śliwki – 100 kcal

bułka 250 kcal

Razem 1204 kcal

Waga 91,6 kg

10 września 2014 , Komentarze (2)

Wstałam po piątej. Ciemno jeszcze jest. Miałam miłosny stosunek do życia. Na szczęście większość rzeczy udało mi się grzecznie zrobić w poniedziałek, więc mogłam sobie pozwolić na małe obijanie. Sypać zaczęło się koło dziesiątej. Czyli norma. Musiałam tyłek z domu ruszyć i iść jednak do pracy. Udało się skończyć przed czasem. I nie potrzeba było żadnych błagalnych telefonów, żeby jeszcze poczekali.

Rehabilitacja trwa. Wczoraj wylądowałam godzinę przed zamknięciem przychodni. Oczywiście musiał siedzieć mój znajomy. Ludzi prawie nie było, to miał czas. Zbyt dużo czasu dla mnie. Mam opracowanych coraz więcej sposobów w jaki mogę go zamordować.

I na koniec dnia pojechałam sobie do lasu. Grzyby zdecydowanie są.

Jeść jadłam jak wróciłam. Wcześniej tylko kawa i kilka owoców. Nie wyrabiałam się. A w związku z tym, że miałam masę kalorii w zapasie to cztery rogaliki sobie zjadłam. A co.

Jedzenie

Kawa – 40 kcal

nektarynki – 110 kcal

Bułki - 440

śliwki 100

cola - 2

rogaliki – 480 kcal (cztery sztuki policzyłam sobie po 120 sztuka)

Razem: 1172 kcal

Waga 92,3 kg

8 września 2014 , Komentarze (1)

Obudziłam się koło czwartej. I nie mogłam zasnąć. To się wkurzyłam wstałam i zaczęłam uczciwie pracować. Dobrze mi szło. Kolejne rzeczy ubywały ze sterty. Możliwość pracy w domu ma swoje zalety. W dzień udało mi się przespać godzinę. Więc tragicznie nie jest, jak na poniedziałek – pięć godzin snu można powiedzieć pięknie.

Dziś poszłam na rehabilitację. Jeśli miałabym wybór to poproszę dwie godziny na siłowni albo nawet na basenie. Sadysta postanowił się nade mną znęcać indywidualnie. „Ćwiczymy do granicy bólu. Dasz radę. A teraz jeszcze raz”. Zostało jeszcze dziewięć wejść. Chętnie odstąpię.

Na zakończenie dnia przyszła miła wiadomość, na dodatek nie spodziewała się jej. Moje opowiadanie zajęło trzecie miejsce w konkursie grozy. Jak na coś napisanego na kolanie i wrzuconego w ostatniej chwili to wysoka pozycja.

Wyjaśnienia – wartości kaloryczne jedzenia są przybliżone i wyłącznie moje. Kiedyś sobie wyliczyłam i trzymam się. I tak kawa ma 40 kcal bo jest z mlekiem. Raz wleje go więcej, raz mniej. Cola – 2, bo to cola zero, ale za każdym razem razem nie będę tego pisać. Bułka – to kajzerka plus dodatki. I tak dalej i tak dalej. Łatwiej mi się liczy, jak mam stałe wartości. A to że raz jem bułkę z serem a raz tylko z ogórkiem powoduje, że wychodzi mi na 220. I tej wersji zamierzam się trzymać. I nie przeszkadza mi, że ktoś ma odmienne zdanie. Może mieć. Pozwalam.

Jedzenie

Kawa – 40 kcal

brzoskwinia – 100 kcal

cola – 2 kcal

bułka 220

placki – 400 kcal (też na oko)

nektarynki – 110

chleb – 320 kcal

grzyby – 20 kcal

pomidor – 30 kcal

pół jabłka – 30 kcal (głodna byłam)

Razem: 1252 kcal

Nie ważyłam się. W poniedziałki i wtorki nie ma to najmniejszego sensu.

8 września 2014 , Komentarze (3)

No i miałam rację. Dziś rano weszłam na wagę. Po wczorajszym odchudzaniu mniej powinno być. A tam grzecznie pojawiła się jak wół liczna 96,8. Pięknie prawda. Jedzenie poniżej 1300 kcal i od razu przytyłam i to 3,4 kg. Rekord jakiś chyba pobiłam. 

Po dokładnym i drobiazgowym śledztwie wyszło na jaw, że waga głupieje od jakiegoś czasu i w związku z tym nabyto nawet inną. Owa inna pokazała całe 10 dag mniej niż wczoraj. Dzięki temu na moim pasku objawił się czerwony gość.

Kolano nadal mnie wkurza. Jakby do niego nie docierało, że mam gdzieś to, że boli. Ściągnęłam krokomierz na komórkę, ale w moim przypadku się nie sprawdza. Pokazuje co dziesiąty. Wolę kilometry w endo. Dziś zaliczyłam całe trzy. A to tylko dlatego, że mnie na grzyby wyciągnęli, nawet były, to nie marudziłam za bardzo.

Poza tym sam pomysł z odchudzaniem nadal uważam za nierealny.

Jedzenie

Kawa – 40 kcal

Brzoskwinia – 100 kcal

bułka – 220 kcal

śliwka – 25 kcal

Placki ryżowe – 400 kcal (chyba, bo nie mam większego pojęcia)

brzoskwinia - 100 kcal

bułka - 220 kcal

śliwki – 50 kcal

cola – 2

grzyby - 20 kcal

Razem 1177 kcal (1200 to jest jednak minimum, te 100 kcal, robi jednak różnicę)

Waga: 93,3 kg

6 września 2014 , Skomentuj

Nie mam najmniejszej ochoty odchudzać się. Nie wierzę w szansą powodzenia. Nie chce mi się zaczynać wszystkiego od początku i wszelkie takie na nie. Można dopowiedzieć do woli, do wyboru i koloru. Wszystko się we mnie buntuje.

I oczywiście odchudzam się. Diabli wiedzą dlaczego. Znaczy się jeden diabeł, siedzący w mojej głowie i wyjący bólem. Motywacja większa niż wszelkie moje nie. A wszystko przez sport. Zachciało mi się być sprawną. No to jeździłam na rowerze. Od czerwca. Delikatnie i spokojnie. Powolutku, nie spiesząc się nigdzie. Doszłam nawet do 50 km za jednym zamachem i było dobrze. Ściągnęłam sobie na komórce program z www.endomondo.com z i dumą patrzyłam na kolejne kilometry. 

Ale pewnego pięknego dnia, dokładnie 15 sierpnia, nadeszły takie ciemne chmury. No i postanowiliśmy pojechać ciut szybciej. Okazało się, że szybciej mi wyszło bokiem, a konkretnie kolanem. Odezwała się stara kontuzja. Trochę bolało. No dobrze trochę więcej niż trochę. Ale miałam nadzieję, że samo przejdzie. Jakoś nie chciało. To pomyślałam o jakże modnych i kolorowych plasterkach. W akcie desperacji zadzwoniłam do znajomego, Sadysta jeden, rehabilitant. Nie omieszkał mi przypomnieć, że powiedziałam mu kiedyś iż do kolana nie dam się dotknąć. Oczywiście dotykał w miejscach, gdzie najbardziej bolało. Gwiazdki na suficie widziałam dzięki temu. Plastry nakleił, ale kazał iść po skierowanie na rehabilitację. Wypisał całą masę zabiegów, z których połowę wybiłam mu z głowy. I w bardzo grzeczny sposób dał mi do zrozumienia, że powinnam schudnąć. Grzeczny sposób wyglądał tak; - Za gruba jesteś.  Milutki był. 

Tydzień się zastanawiałam nad tym chudnięciem, ale plasterki pomogły i trochę się uspokoiło. Nie na długo jednak. Wkurza mnie, że zamiast chodzić spaceruję i muszę często odpoczywać. Ale najgorsze było to, że nieopatrznie powiedziałam o tym innemu sadyście. Uwielbia takie akcje. Co prawda na krótko, ale uwielbia. Na razie mam przechlapane. Życie. Dieta 1100 kcal. Pięknie będzie. Bardzo pięknie. 

Jedzenie:

Kawa z mlekiem – 40 kcal

Nektarynka - 55 kcal

Bułka – 220 kcal

Brzoskwinia – 100 kcal

Zupa pieczarkowa (złego słowa nie powiem) – 200 kcal

Bułki – 440

Śliwki - 50

ogórki +rzodkiewka - 30

parówka sojowa - 89

maliny – 60

cola - 2

Razem: 1286 kcal. Dobrze. Wiem, że za dużo. Jeszcze nie łapię w tym wszystkim. Musze się od nowa przyzwyczajać z liczeniem. 

Waga: 93,4 kg

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.