Pora spojrzeć prawdzie w oczy. To nie jest "tylko" 92.9 a już 99.7 kg. To jest straszne. Im dłużej myślę o odchudzaniu tym więcej ważę. Ale to się skończyło. Potrzebuję wsparcia, dużego wsparcia. W domu nikt nie rozumie problemu otyłości , wszyscy są szczupli. Mąż od zawsze szczupły, dzieci też. Ja jedna wyróżniam się posturą. Tak gruba nie byłam nigdy, przeszkadzają mi boczki , brzuch i nogi . Na plecach porobiły mi się ogromne fałdki tłuszczu. Nie mogę patrzeć na nie . Unikam lustra. To nie jest tylko problem estetyczny, ale także zdrowotny. Mam już insulinooporność i podwyższony cholesterol. Nie mogę czekać aż przypałęta się jeszcze coś więcej. Jestem już tak wykończona tym zmaganiem z wagą . Ciągle o tym myślę , to zahacza już o obsesję. Wiem co muszę zmienić, tylko problem z wdrożeniem tego.
Mam za sobą historię z vitalią, z naturhaus, z meridią.Ostatnio myślałam o zmniejszeniu żołądka, ale tu mam za małe bmi. Najbezpieczniej byłoby samemu rozprawić się z tym problemem. U mnie zależność jest prosta- dużo jedzenia =duża waga. I nie chodzi tu o konkretne produkty, ja po prostu uwielbiam jeść. Do tego niedoczynność tarczycy i insulinooporność nie pomagają mi w tym.
Wieczorem postaram się napisać plan odchudzania bo podobno od planu trzeba zacząć. Mam zamiar pisać tu przynajmniej kilka razy dziennie. Dam radę