Odchudzam się z Vitalią , odchudzam , ale wyniki , jak dotąd , mizerne. Jest to trochę denerwujące , bo chciałabym na wiosnę poczuć się lżejsza o te parę kilogramów , a dla poprawy samopoczucia , na wiosnę , kupić sobie ekstra ciuch mniejszy o jeden rozmiar lub dwa (?). Marzenie ściętej głowy . Wszędzie czytamy , ze odpowiedne jedzenie powinno byc poparte ćwiczeniami , zeby byc zadowolonym z efektów odchudzania . A ja ? Coś we mnie protestuje przeciw ćwiczeniom , bo nie lubie sportu , ubrań i butow sportowych , a sklepy z akcesoriami sportowymi omijam z daleka.
Parę osob zachęcało mnie do ćwiczeń : kolezanki z grupy wsparcia i w komentarzach mojego pamiętnika ,corka , która korzysta z siłowni od paru lat , ale po mnie to spłynęło jak woda . Ale kiedy sadło na brzuchu stało się nie do zniesienia - poddałam się . Corka wykupiła mi abonament na miesiac , dała mi swoje sportowe buty , ktorych nie nosiła od zakupu , poszukałam sobie bawełnianą tunikę i pojechałyśmy na siłownię. A tam tyle ludzi . Ćwiczyli bardzo intensywnie na różnych przyrządach . A ja zapytałam siebie w duchu :" Co ja tu robię?. To nie dla mnie . Baśka , gdzieś ty się wpakowała " . No , ale skoro moje dziecko tyle dla mnie zrobiło - uległam . I stanęłam na bieżni . Dziwne uczucie . Początkowo szlam bardzo wolno , ale było to męczące , wiec przyspieszyłam . I ... zrzuciłam 100 kalorii. Teraz rowerek - 10 kalorii . A skoro tu juz jestem - jeszcze 90 i ani jednej wiecej. To sobie pocwiczylam brzuszki - 90 kalorii.
Nawet mi się spodobało , bo prawie bez wysiłku zrzuciłam 200 kalorii . Wcale się nie spociłam - potu ani kropelki , wiec jesteśmy umówione na dziś . Może podniosę poprzeczkę do 300?
Bałam się zakwasów , bo to podobno nic przyjemnego , ale nic , nie mam , nic mnie nie boli , wiec będę ćwiczyć 2-3 razy w tygodniu. I co mi przyszło na stare/młode duchem lata? Ale dopóki zdrowie dopisuje - carpe diem.