Jak ja mam schudnąć, skoro nie potrafię sobie radzić z emocjami. Miałam właśnie okropna rozmowę telefoniczna z Teściową i jedyne o czym marze to czekolada (na szczęście nie mogę) i szampan (również na szczęście nie mogę). Marzy mi się jakieś odmóżdrzające (jak to się pisze matko boska) wiec chyba pójdę z młodsza na spacer. Ona za tym nie przepada ale odpalę sobie jakaś muzykę i mam nadzieje , że się zrelaksuje. Najbardziej to chciałabym usłyszeć, że wszystko będzie ok. Że jakoś się dogadacie, ale tak nie jest. A usłyszeć, że to ja jestem zła i nakręcam swojego Męża przeciwko niej to cios poniżej pasa, albo że się nim nie interesuje. A i dowiedziałam się że wpędze ja do grobu i mam ja zostawić w spokoju. Oczywiście powiedziałam, że skoro tak chce to znowu się wydarła że jej nie szanuje.
Przepraszam, że pisze znowu o tym samym, przepraszam że pisze bez ładu i składu. Ogólnie jest mi bardzo źle i czuje się złamana. Tak to można opisać. Próbowałam się dogadać a dostałam „w twarz” w przenośni, ja nie jestem święta ja mam wiele za uszami, ale ja nie umiem i nie chce się uśmiechać jak dzieje się coś złego.
Masakra! Pewnie przez kilka dni będę w złym stanie. Nie umiem się nie przejmować, ale jak się słyszy, że nie szanuje starszych, się czepiam i przeze mnie ktoś umrze to ma się dość.
Nie wiem co zrobić, starałam się zakończyć rozmowę miło, że niby wyjaśnione wszystko, czysta kartka itp, ale chyba obydwie wiemy że to nie prawda. I jak ja się mam z nią spotkać po czymś takim no jak.
Męża nie chce w to wciągać, bo co ma bidulek zrobić, powiedzieć jej spadaj stara trabo? No nie może bo zależy mu na rodzicach i nawet tego od niego nie oczekuje, bo to mój konflikt z nią.
Może jakiś trening? Pomyśle...