Już przed tygodniem wróciłam do domu, do Gdańska. To są ostatnie tygodnie pomieszkiwania gościnnie w mieszkaniu po rodzicach, aktualnie w mieszkaniu jednego z braci. Swój nowy kąt obejmę w sierpniu. Już wiem gdzie i już wiem jak go urządzę, tylko dla siebie. Zostawiam moje życie na Śląsku definitywnie za sobą. Rozstałam się z mieszkaniem tam, wymeldowałam się, rozstałam z przychodnią, ogrodem, kościołem, urzędem miejskim. Odwiedziłam groby i pożegnałam z przyjaciółkami...Teraz będą mogły mnie odwiedza tutaj.
Przede mną nowy adres, przychodnia, meldunek, urząd skarbowy, ZUS...Przede mną moje, tylko moje mieszkanie. Ma być nie za duże, wygodne, na niższym piętrze, przytulne, w tej samej okolicy, którą znam, blisko sali gimnastycznej, centrum, linii tramwajowej, przychodni, poczty, mojego banku, Klubu Seniora i pachnących lip.....
Obecność u dzieci kosztowało mnie 2kg + Te lody, piwka, podawane posiłki i brak kontaktu z dietą, zamierzony niestety, odbiły się na wadze negatywnie. "Niczego nie żałuję", jak śpiewała Editt Piaf i zaczynamy od nowa...
Zakupiłam kontynuację diety, teraz do 24 października. Mam nadzieję stracić w tym czasie kolejne kilogramy i spokojne, spokojnie po 2kg miesięcznie schodzić w dół...Ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć i poprawiać zakresy możliwości mojego ciała.
Do pamiętniczka muszę wrócić, bo tylko on jest w stanie wymusić na mnie minimum dyscypliny, a na jej brak, zwłaszcza na emeryturze, poważnie choruję