Jeśli chodzi o ćwiczenia - nie było źle (jak na mnie):
x Trochę pobiegałam,
x dużo maszerowałam,
x graliśmy w baseball (w deszczu, super!) i duuuużo się nabiegałam wtedy,
x joga na plaży zaliczona! (i kupiłam super matę!)
x i w końcu basen - ostatnio byłam w marcu, ale na wakacjach, więc się nie liczy. A na takim krytym hmmm na studiach jeszcze?
gorzej z jedzeniem.....
2 x zamawiane tajskie
1 x pizza
2 x mój hardcorowy makaron ze wszystkimi rzeczami jakie lubię FAKT!!!! zawsze dbam, żeby kupować składniki wysokiej jakości, więc lipy nie było, może nawet dużo zdrowia, bo świeże zioła, pyszne pomidory, inne warzywa do sosu prosto z targu, makaron nawet pełnoziarnisty kupiłam! I ser też najlepszy jaki był, ale co z tego, jak dałam go tyle, że samo to danie pewnie by całe moje dzienne zapotrzebowanie
(ACHA, no i Wilk jakoś tak wolno jadł ten swój makaron... pomyślałam, że może nie jest głodny.... więc w sumie to by było 2.5 porcji... ekhm...)
1 x placki ziemniaczane
2 x pancake'i z nutellą i mango na śniadanie 2 razy....
trzeba się ogarnąć z dietą.... małymi kroczkami idzie mi lepiej z ćwiczeniami, więc i na jedzenie przyjdzie czas! jest tylko jedna rzecz z której nie będę chyba nigdy w stanie zrezygnować....