Waga wspaniałomyślnie ruszyła. Nie będę chwalić się jeszcze ile, poczekam do czwartku. Tak, zaczęłam obsesyjnie sprawdzać codziennie, ale potrzebuję tego, to mnie motywuje i sprawia że chcę działać dalej.
Dziś był mega ciężki dzień. Mąż poszedł o 10 do pracy, wrócił po godzinie z migreną. Na wejściu ruszył prosto do łazienki, zwymiotował i już do końca dnia tam został. Koło 16 dzwoniłam na spoeda bo już naprawdę miałam dość patrzenia jak on się męczy. Dostał leki po które pojechaliśmy razem - tyle że ja za kierownicą. Jakoś to przeżyłam chociaż nadal czuję się niepewnie za kółkiem.
Posprzątałam kuchnie, salon, zrobiłam i poskładałam pranie. I tak jakoś mi z Młodą dzień zleciał. Miało być sprzątanie ogrodu i kończenie domku ale wyszło jak zwykle.
Teraz przepedałowałam godzinę oglądając FAME w samotności i tak rozmyślam o życiu. Oby jutro było jeszcze lepiej.
Podsumowanie dnia:
Rowerek 62min31sek i 20km - 458kcal
Dieta bez zarzutów. Woda też całkiem ładnie.