Sobota i niedziela również spisane na straty. Przez obecność rodziny i chęć spędzenia z nimi jak największej ilości czasu nie było gotowania i rowerowania. Wleciały za to pizza, dwa pączki i jedna mini beza pawlova. Swoją drogą beza to jak się okazało moja nowa absolutna miłość. Nawet w piekarniku bez termoobiegu dałam radę ją upiec i uwaga - wyszła pyszna!
Na wagę nie stawałam, stanę dopiero w czwartek. Myślę że od jutra wracam już normalnie z dietą, bo w środę goście jadą a dziś będzie czas na gotowanie i wszystko. Muszę nadrobić też wodę, bo bardzo mało piłam ostatnio. No i dziś wieczorem nie ma siły - wjeżdża rowerek.