Dzisiejszy dzień nadal lekko zakręcony, ale udało się osiągnąć mój mały cel czyli jazdę na rowerze. Ale to nie jedyny sukces - budowa szopki na ogrodzie też dobiega końca, dziś został zamontowany dach, więc to już naprawdę ostatnia prosta i będziemy mogli wreszcie posprzątać na ogrodzie. Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, bo idzie wiosna a on wygląda jak śmietnik.
Pogotowałam już na jutro, chociaż obiad nie do końca jest z diety - musiałam zrobić dziś na szybko spaghetti, a że wyszło go bardzo dużo to pomyślałam że będzie też dla nas na następne dwa dni.
Nadrabiam też powoli wodę - przez okres i brak jej picia pewnie zatrzymała mi się woda a chciałabym w czwartek zobaczyć spadek. Nawet -0,4 mnie usatysfakcjonuje, byle by tylko spaść. Wiem że to głupie nadzieje patrząc na to że słodkie wjechało i brak wody, ale marzyć zawsze można. Może takie "pozytywne" myślenie i wyobrażanie sobie takiego wyniku na wadze sprawi że będę w czwartek świętować. No wiecie, afirmacja.
Jutro jak będzie dobra pogoda do roweru dokładam spacer 6km.
Podsumowanie dnia:
Rower stacjonarny 50min 18,33km obciążenie 3. Rower pokazuje ponad 420 spalonych kalorii, fajnie by było jakby faktycznie tak było.